RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zrobiłam to, co mogłam.Panujesz  to dosyć.Dziś mi zabrałeś wolność, przedtem wziąłeś chwałę.Chcesz jeszcze mego życia? W twoim ręku całe!Byle tylko śmierć moja nie wzburzyła luduI nie zabrała tobie plonu mego trudu.NEROWięc powiedz, czego żądasz! Co mam czynić dalej?ARGYPPINAChcę, by karę ponieśli oszczercy zbyt śmiali,Chcę, byś nie ciągnął dalej z Brytannikiem sporu,By Junia weszła w śluby z własnego wyboru!Puść oboje na wolność, daruj Pallasowi;O mych spotkaniach z tobą niech nikt nie stanowi!spostrzegając Burrusa w głębi sceny%7łeby Burrus, gdy nie chce, byśmy byli sami,Nie śmiał mnie zatrzymywać przed twoimi drzwiami!NERODobrze.Z wdzięczności szczerej to dla cię uczynię,%7łe lud pokocha w tobie władną monarchinię.Błogosławię ja teraz tym chłodom minionym,Bo z nich żar serc nas dwojga wyjdzie odnowiony.Cokolwiek Pallas zrobił, wypuszczę z pamięci,Z Brytannikiem pojednam się z najlepszej chęci,A co do tej miłości, co nas rozdzieliła,Proszę, byś się w to wdała i rzecz rozsądziła.Idz, zanieś bratu bliskiej radości zadatki.Straży, bądzcie posłuszni rozkazom mej matki!186 SCENA TRZECIAN e r o, B u r r u sBURRUSJakiż to piękny widok te szczere uściski,Ten pokój między wami, sercu memu bliski!Wiesz, dobrze, że nie stałem nigdy na przeszkodzie,%7łem chciał zawsze was obu przywodzić ku zgodzie;A więc nie zasłużyłem na niesłuszne kwasy.NERONie zaprzeczam, skarżyłem się na ciebie czasemPrzypuszczając, że matka była z tobą w zmowie.Teraz wiem, że ci wroga, więc ufność odnowię.Tylko o prędki triumf nie może się kusić:Wezmę brata w ramiona, lecz po to, by zdusić.BURRUSPanie!NERODość mam wszystkiego! Zmierć mego rywalaNa zawsze mnie od gniewów złej matki wyzwala.Jak długo on na świecie, spokoju nie widzę.Agryppina sprawiła, że go nienawidzę.Już się teraz, szalona, nigdy nie odważyObiecywać mu miejsce moje  tron cesarzy!BURRUSI chcesz to zrobić rychło? Panie, wielkie bogi!NERONim słońce zajdzie dzisiaj, pozbędę się trwogi.BURRUSKtóż cię do tego skłonił? Straszliwe odkrycie.NEROKto, pytasz? Moja godność, miłość, moje życie.BURRUSNie, nigdy nie uwierzę, by ta myśl straszliwaMogła powstać w tej głowie, choćbyś przekonywał!NEROA jednak!BURRUSTy to mówisz? Niepojęta mowa.187 Czy nie drżysz, kiedy słyszysz swoje własne słowa?!Czyś pomyślał, że brata krwią będziesz skalany?Już cię znużyła miłość w sercu twych poddanych?Co Rzym powie o zbrodni? Czyś pomyślał o tym?NEROA więc zawsze związany dawniejszymi cnotyMam liczyć na serc miłość, co to niby szczera,A przypadek ją daje, przypadek odbiera?Sługa kapryśnej tłuszczy i zależny od niej,Po tom cesarz, by jej się przymilać niegodnie?!BURRUSCzyż to ci nie wystarczy, że kiedyś w nagrodzieSzczęście Rzymu zostanie jednym z twychdobrodziejstw?Jeszcze czas wybrać drogę.Rzeknij: ,,Jestem panem,Byłem dotąd cnotliwy i takim zostanę.Drogę masz już wytkniętą; choć trochę ochoty,A będziesz po niej kroczył od cnoty do cnoty.Lecz gdy przyjmiesz, co mówią pochlebcy niegodni,Będziesz musiał iść potem od zbrodni do zbrodni,Bo jedna drugą ciągnie nieuchronnym prawemI krwią trzeba myć ręce, kiedy już raz krwawe.Jeśli Brytannik zginie, jego przyjacieleZaraz przeciwko tobie obrócą się śmielej.Po jednym drugi przyjdzie znów mściciel, obrońca;Krwawsza zemsta iść będzie dziedzictwem bez końca.I nie zgasisz płomienia, któryś raz zapalił.Wszystkim straszny, wszystkiego będziesz bał się dalej,Ciągle zmuszony karać, niepewny w zamiarze,W każdym poddanym będziesz miał wroga, cezarze!.Czyż to, coś przeżył w pierwsze lata panowania,Czy to, pytam, do wzgardy własnej cnoty skłania?Zapomniałeś o szczęściu, w jakim lata onePłynęły  i dla ciebie też błogosławione?!Jaka to wielka radość móc pomyśleć tkliwie:,,Wszędy mnie błogosławią, miłują poczciwie,Nikt przede mną nie żywi by najmniejszej trwogi,Nikt na mnie skarg nie nosi przed szczęśliwe bogi,Nikt nie chowa przede mną zasępionej twarzy,Wszędzie widzę wesołość, gdzie wyjść mi się zdarzy.Tyś się z tego radował.A teraz? SumienieTwoje i najpodlejszą krew miewało w cenie.Pomnę, jakeś opierał się długo zabiegomO podpis na wyroku śmierci dla winnego.Senat żądał  tyś nie chciał surowości prawa:Wyrok twojemu sercu zbyt srogi się zdawałI nad dolą monarchów wynurzając żaleRzekłeś: ,,Wolałbym pisma nie uczyć się wcale.188 Tak! Albo mnie usłuchasz, albo mi śmierć prędzejWidoku takiej zbrodni i bólu oszczędzi.Nie chcę ni chwili dłużej przeżyć smutnej sławy,Jaką ściągniesz na siebie okrucieństwem krwawym!rzuca się do nóg N e r o n aOtom gotów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl