RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Patrz.Pani Coulter szeroko otwarła oczy i usiłowała coś dostrzec w gęstej ciemności,rozjaśnionej nielicznymi gwiazdami.W górze pojazd intencyjny wisiał nieruchomo jakzakotwiczony; porywisty wiatr nawet nim nie zakołysał.Z kokpitu nie padało światło,więc pojazd ledwie było widać, a sylwetka Lorda Asriela całkowicie znikła.Potem pani Coulter ujrzała grupę świateł nisko na niebie i w tej samej chwili łoskotsilników zabrzmiał głośniej.Sześć giropterów leciało szybko; jeden chyba miał kłopoty,bo ciągnął za sobą dym i leciał niżej od pozostałych.Kierowały się w stronę góry,kursem prowadzącym obok niej.A tuż za nimi pędziła w pościgu zbieranina najróżniejszych jednostek latających.Niełatwo było je rozpoznać, ale pani Coulter zobaczyła ciężki giropter o dziwnejkonstrukcji, dwa samoloty z prostymi skrzydłami, wielkiego ptaka szybującego bezwysiłku z dwoma uzbrojonymi jezdzcami na grzbiecie oraz trzy lub cztery anioły. Oddział rajdowy  stwierdził król Ogunwe. Pościg zbliżał się do giropterów.Potem z jednego prostoskrzydłego samolotuwystrzelił promień światła, a sekundę czy dwie pózniej rozległ się głuchy trzask.Leczpocisk nigdy nie dotarł do celu, czyli uszkodzonego giroptera, ponieważ w tej samejchwili, kiedy widzowie zobaczyli światło, zanim jeszcze usłyszeli trzask, z pojazduintencyjnego wyskoczyła błyskawica i pocisk eksplodował w powietrzu.Pani Coulter ledwie zdążyła zrozumieć tę natychmiastową sekwencję światłai dzwięku, zanim bitwa rozgorzała na dobre.Niełatwo dało się śledzić jej przebieg, takciemne było niebo i tak szybko poruszały się wszystkie latające pojazdy.Seria niemalbezgłośnych błysków rozświetliła górskie zbocze, każdemu towarzyszył krótki syk jakbyspuszczanej pary.Każdy błysk trafił w innego rajdera: samolot zajął się ogniem, drugieksplodował, wielki ptak wrzasnął przerazliwie, co przypominało odgłos rozdzieranejtkaniny, i runął na skały daleko w dole; co do aniołów, każdy po prostu znikł w smudzerozjarzonego powietrza, gdzie miriady cząsteczek migotały coraz słabiej, aż zgasły jakfajerwerki.Potem zapadła cisza.Wiatr porwał ze sobą hałas giropterów-przynęty, które znikłyza górskim zboczem.Nikt z patrzących nie odezwał się ani słowem.Płomienie z dnaprzepaści odbijały się w spodniej powłoce intencyjnego statku, wciąż wiszącego w górze,który teraz obracał się powoli, jakby się rozglądał.Oddział rajdowy został zniszczony takkompletnie, że pani Coulter, chociaż widziała w życiu wiele przerażających rzeczy,poczuła się jednak wstrząśnięta.Podniosła wzrok na statek intencyjny, który jakbyzamigotał czy drgnął, a potem znowu stał bezpiecznie na ziemi.Król Ogunwe spiesznie podszedł do pojazdu, tak jak pozostali dowódcyi inżynierowie, którzy otworzyli drzwi i oświetlili teren poligonu.Pani Coulter została namiejscu, zastanawiając się nad działaniem statku intencyjnego. Dlaczego on nam to pokazuje?  zapytał cicho jej dajmon. Na pewno nie potrafi czytać w naszych myślach  odparła tym samym tonem.Myśleli o tamtej chwili w adamantowej wieży, kiedy przeskoczyła pomiędzy nimiiskierka porozumienia.Chcieli złożyć propozycję Lordowi Asrielowi: udadzą się doKonsystorskiej Komisji Dyscyplinarnej, żeby szpiegować dla niego.Pani Coulter znałakażdą dzwignię władzy i potrafiła nimi manipulować.Na początku trudno jej będzie ichprzekonać, że przybyła w dobrej wierze, ale poradzi sobie.A teraz, kiedy gallivespiańscyszpiedzy musieli odejść z Willem i Lyrą, Asriel na pewno nie odrzuci takiej oferty.Teraz jednak, kiedy patrzyła na tę dziwną latającą maszynę, wpadła na jeszczebardziej śmiały pomysł.Uradowana, objęła mocniej złocistą małpę. Asrielu!  zawołała niewinnie. Czy mogę zobaczyć, jak działa ta maszyna?Spojrzał w dół z roztargnieniem i zniecierpliwieniem, ale również ożywiony i pełen satysfakcji.Zachwycił go ten intencyjny statek; wiedziała, że nie oprze się pokusiepopisywania.Król Ogunwe odsunął się, a Lord Asriel wciągnął ją do kokpitu.Pomógł jej usiąśći patrzył, jak ogląda przyrządy sterownicze. Jak to działa? Co go napędza?  zapytała. Twoje intencje  odparł. Stąd nazwa.Jeśli chcesz ruszyć do przodu, statekpojedzie do przodu. To żadna odpowiedz.No, powiedz mi.Co to za silnik? Jak on lata? Nie widzę tunic aerodynamicznego.Ale te przyrządy.w środku wygląda prawie jak giropter.Nie mógł się powstrzymać, żeby jej nie powiedzieć, zwłaszcza że miał ją w swojejwładzy.Wyciągnął kabel, na końcu którego znajdował się skórzany uchwyt, głębokonaznaczony zębami jego dajmony. Twój dajmon  wyjaśnił  musi trzymać ten uchwyt.zębami albo łapami, to niema znaczenia.A ty musisz nałożyć ten hełm.Pomiędzy nimi przepływa prąd,wzmacniany przez kondensator.och, to bardziej skomplikowane, ale łatwo tym latać.Montujemy przyrządy takie jak w giropterze, żeby wyglądało znajomo, ale w końcu niebędziemy potrzebowali żadnych sterów.Oczywiście tylko człowiek z dajmonem możetym latać. Rozumiem  powiedziała.I pchnęła go tak mocno, że wypadł z maszyny.W tej samej chwili nasunęła hełm na głowę, a złocista małpa złapała skórzanyuchwyt.Pani Coulter sięgnęła do przełącznika, który w giropterze przechyliłby śmigło,pchnęła manetkę do przodu i intencyjny statek natychmiast skoczył w powietrze.Ale jeszcze nie całkiem nad nim panowała.Pojazd wisiał nieruchomo przez paręchwil, lekko przechylony, zanim znalazła przyrządy kierujące go do przodu.Przez tesekundy Lord Asriel zdążył zrobić trzy rzeczy.Zerwał się na nogi; podniósł rękę, żebypowstrzymać króla Ogunwe przed wydaniem rozkazu, żeby żołnierze ostrzelaliintencyjny statek; i powiedział: Lordzie Roke, bądz tak dobry, poleć z nią.Gallivespianin natychmiast skierował jastrzębia w górę i ptak pofrunął prosto dowciąż otwartych drzwi kabiny.Patrzący z dołu widzieli, jak kobieta obraca głowę nawszystkie strony, podobnie jak złocista małpa, i zauważyli, że żadne z nich nie dostrzegłomałej figurki Lorda Roke zeskakującej z grzbietu jastrzębia do kabiny za ich plecami.W chwilę pózniej statek intencyjny ruszył, a jastrząb odfrunął i przysiadł nanadgarstku Lorda Asriela.Najwyżej dwie sekundy pózniej statek zniknął w wilgotnej,usianej gwiazdami ciemności. Lord Asriel patrzył z niechętnym podziwem. No, królu, miałeś całkowitą rację  mruknął  i powinienem cię posłuchać.Ona jestmatką Lyry; mogłem się spodziewać czegoś takiego. Nie zamierzasz jej ścigać?  zapytał król. I zniszczyć całkiem dobry statek? Jeszcze czego. Jak myślisz, dokąd ona poleci? Na poszukiwanie dziecka? Nie od razu.Ona nie ma pojęcia, gdzie szukać córki.Doskonale wiem, co terazzrobi: pójdzie do Komisji Konsystorskiej i odda im intencyjny statek jako dowód swojejdobrej woli, a potem zacznie ich szpiegować [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl