RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Myślę, że już czas, żeby pan sobie poszedł.Skellett podniósł kapelusz.67  Muszę pana uprzedzić, że niezależnie od wszystkiego przyjedziemy rano po cia-ło. Spróbujcie tylko  powiedział szef Ruse, nadal uśmiechając się. Napotkacieuzbrojoną straż dookoła kostnicy i więcej telewizyjnych i radiowych reporterów, niżbędziecie w stanie sobie poradzić.Chcecie wyciągnąć ciało bez głowy na ulicę i spró-bować je uprowadzić? No to spróbujcie  to wszystko, co mam do powiedzenia.Tyl-ko spróbujcie! Robi pan błąd  powiedział Skellett. Nie, panie Skellett.To pan popełnił błąd.Nie przychodzi się do prywatnegomieszkania szefa policji w środku nocy, chyba że ma się zamiar wyciąć jakiś głupi nu-mer.Więc niech pan pozwoli, że coś panu powiem.Nikt nie będzie wycinał mi głu-pich numerów w Phoenix, a już szczególnie młodzi funkcjonariusze agencji rządowych.A teraz wynoś się pan stąd, zanim wypróbuję swoje buty na pana tyłku.Skellett westchnął z rezygnacją i precyzyjnie umieścił kapelusz na głowie. Wie pan co?  zapytał, idąc do drzwi frontowych i otwierając je. Doprawdy,czasami się zastanawiam, po której stronie jest społeczeństwo.Tak naprawdę po której.Prawdopodobnie bardziej pan pomoże w ciągu tej jednej nocy Związkowi Radzieckie-mu niż Julius i Ethel Rosenberg w ciągu całego roku.Kiwnął głową na dobranoc i odwrócił się, ale w tym momencie szef Ruse wykonałzamach nogą i kowbojski but wylądował na siedzeniu Skelletta z taką siłą, że nogi, od-rywając się od schodów, nie pozwoliły złapać mu równowagi.Zwalił się ciężko na ni-skie łańcuchowe ogrodzenie, biegnące wzdłuż przejścia prowadzącego do frontowychdrzwi. Oszalał pan?  krzyknął. Czy kompletnie postradał pan zmysły?Szef Ruse stanął w drzwiach i założył ręce na swym ogromnym brzuchu. Był pan nieproszonym gościem, panie Skellett, a w naszym stanie gospodarz niemoże być pociągnięty do odpowiedzialności karnej nawet za strzelanie do intruza.Na-wet jeśli go zastrzeli.Ma pan i tak szczęście, iż siedzi pan na swoim tyłku, przed frontemmojego domu, wrzeszcząc na mnie.Mógłby pan już być mięsem dla psów.A teraz niechsię pan stąd wynosi i nie wraca więcej.Skellett wstał i ze złością otrzepał garnitur. Cholera, będę musiał oddać go do czyszczenia  mruczał. Cholerne mohero-we ubranie, za dwieście pięćdziesiąt dolarów.Ruse zamknął za sobą drzwi i przekręcił zamek.Potem przeszedł do kuchni, otwo-rzył lodówkę i wyjął dużą, zimną puszkę piwa. Walter, chyba nie pijesz piwa?  zawołała Ingrid z góry.Szef Ruse nie odpowie-dział.W zamyśleniu pociągnął łyk z puszki, zostawiając mokry ślad warg na szczyciezmrożonego aluminiowego opakowania.Pomyślał o różowej szmince, którą Margot68 Schneider pozostawiła na filiżance z kawą. Walter!  Ingrid znowu zawołała. Nie pijesz piwa, prawda? Wiesz, że od tegobrzydko pachnie ci z ust. Jezu  Ruse wyszeptał do siebie. Te kobiety.Zabrał puszkę do bawialni i podniósł słuchawkę telefonu.Wykręcił dwa numery, zanim zlokalizował porucznika Berridge.Nie spiesząc się,wyjaśnił co zaszło.Berridge, który najwyrazniej był w łóżku ze Stellą, sądząc po szele-stach i kuszących chichotach słyszalnych w tle, powiedział: Chcą ciała? Niemożliwe! Naprawdę znalezli głowę!? Mówi, że znalezli.Ja jej nie widziałem.W dodatku, według Skelletta, jest spalona.Nie ma na niej ani odrobiny ciała. Dokonanie identyfikacji na podstawie kości czaszki to nie problem, szefie.Zęby,kości szczękowe i tak dalej.Nie ma sprawy.A prócz tego przecięta szyja powinna do-kładnie pasować do ciała, które mamy na West Washington.Ruse popił i czekał. Niech pan słucha, Berridge, zobaczymy się w biurze jutro o siódmej rano.Przed-tem zamierzam jeszcze zatelefonować do Kearneya i upewnić się, czy cały budynek jestzamknięty.Chcę także umieścić ludzi na dachu.Nikt niczego z miasta nie wywiezie.a zwłaszcza szczątków Margot Schneider.dopóki ja nie wydam na to pozwolenia. Pewnie, szefie.Do zobaczenia jutro. Pewnie  odpowiedział Ruse i odłożył słuchawkę.Stanął na środku pokoju,z jedną ręką w kieszeni, połykając od czasu do czasu hausty zimnego piwa i zastanawia-jąc się.czy może nie potraktował jednak Skelletta trochę zbyt obcesowo.Jeśli faktycz-nie był agentem Narodowej Agencji Bezpieczeństwa i jeśli naprawdę miał nakaz prze-jęcia ciała Margot Schneider. Cholera  zaklął do swego różowego odbicia w lustrze nad kominkiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl