RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Myślałeś o Springerze.Noo, ja też myślałem o Springerze! Tak naprawdę to niezbyt jestem w stanie myśleć o czymkolwiek i kimkolwiek.oprócz tego cholernego Springera.Trącił Gila rozłożoną dłonią bardzo lekko w pierś, czknął potężnie i powiedział:- Błagam cię, usiądź.- Jesteś pijany - stwierdził Gil.- Wiem.- Może powinienem zajrzeć raz jeszcze jutro rano, gdy będziesz trzeźwy.- Nie! Nie wydusisz wtedy ze mnie niczego sensownego.Gil nadął policzki, przemyślał to sobie i zgodził się usiąść.Henry uniósł dzbanek i zamachał nim tak swobodnie w powietrzu, iż Gil pewien był, że zaraz wszystko rozleje.- Czy masz może ochotę na.libację, drogi chłopcze?- Dziękuję.Prowadzę.- A, cóż - powiedział Henry.- Prowadzenie wozu to umiejętność, którą dawno już postradałem.Chociaż muszę ci powiedzieć, że mam samochód.Mercury, rocznik 1971.Dziewięć tysięcy mil na liczniku i nic nadto.Jest w garażu, owinięty w brezent.Czeka na dzień, w którym stwierdzę, że wyrobiłem już swoją normę picia w tym życiu.- Springer był u ciebie? - zapytał Gil.Henry nabrał wojowniczości.- Springer nie przestaje do mnie przychodzić.I cholera, za każdym razem wygląda inaczej.Trzy wizyty w ciągu dwóch dni.Najpierw jako zakonnica, cała na biało.Potem wyglądał jak Dalajlama na urlopie.W szafranowożółtych szatach.Dziś był znowu.z godzinę temu.miał na sobie jakieś czarne Bóg-wie-co.To znaczy mówię „on”, ale on nie jest naprawdę „on”, nie? To raczej „ono”.Może nawet „ona”?Gil skrzyżował opalone nogi.- I za każdym razem, gdy cię odwiedzał, zadawał ci to samo pytanie?- Dokładnie tak.Tylko jedno pytanie.„Czy już się zdecydowałeś?”.A potem, gdy odpowiadałem mu, by jesz­cze trochę poczekał, wychodził.Żadnego przekonywania, żadnego sporu.Żadnych popisów oratorskich.Tylko za każdym razem zostawiał mnie z większym niż przedtem poczuciem winy.Tak więc teraz czuję się bardzo winny.I oczekuję, że w miarę jak dzień będzie wlec się ku wieczorowi, moje poczucie winy będzie narastać.- Sądzisz, że powinniśmy to zrobić? - spytał Gil.Henry wzruszył ramionami, wychylił trunek i zrobił kolejno kilka mocno różniących się od siebie min.- Skąd mogę wiedzieć? Ścigać jakąś mityczną bestię? To nie brzmi zbyt normalnie, nie mówiąc o logice.To nie brzmi nawet realnie.- To czemu czujesz się winien, gdy Springer pyta cię, czy już się zdecydowałeś?- Bo - zaczął chrapliwym głosem, zamilkł i skrzywił się.- Bo.nie wiem.Nie wiem, kim on jest, co reprezen­tuje, co robi, ani dlaczego.Po prostu samym sobą wzbudza we mnie poczucie winy.A musisz wiedzieć, że niewiele trzeba, by wzbudzić we mnie poczucie winy.Moja była żona wzbudza we mnie poczucie winy.Ty wzbudzasz we mnie poczucie winy.Osuszył szklankę i czknął znowu.- Picie to bezkresna rzeka.płynąca w swym grozę budzącym majestacie.ku morzu.Objazdem, rzecz jasna, przez ludzkie nerki.To jest właśnie to, co nazywa się.miłym urozmaiceniem po drodze.Gil przyglądał mu się przez chwilę, aż muzyka wybuchła potężnym crescendo i zamarła.- Springer odwiedził i mnie - rzucił zdawkowo.- Za­dał mi to samo pytanie.Sądzę, że rozmawiał też i z Susan.- Rozumiem - powiedział Henry.- I co mu powie­działeś? Czy jej, czy temu czemuś? Wiesz, co ja? Powie­działem mu, że każdy powinien iść własną drogą.Każdy ma swoje powinności do wypełnienia.I że moja droga nie przebiega w pobliżu siedlisk mitycznych bestii ani węgorzy-zabójców, i że w żadnym razie nie jest moją powinnością ściganie niewidzialnych gwałcicieli.- Ja powiedziałem mu, że się zgadzam.- Co zrobiłeś? - Henry popatrzył na niego mętnym wzrokiem.- Powiedziałem mu, że się zgadzam.Henry otwierał usta i zamykał je, jakby nagle zgłupiał.- Mój młody człowieku.- powiedział w końcu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl