RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W pokoju Lizzie.Maureen staÅ‚a oparta ple-cami o Å›cianÄ™, przyciskaÅ‚a dÅ‚onie do skroni.Lizzie.och, ona wciąż.wciąż siÄ™ rzuca-Å‚a.jej twarz.jej twarz byÅ‚a caÅ‚a opuchniÄ™ta.znieksztaÅ‚cona.nawet koÅ›ci.to niebyÅ‚a już Lizzie.StraciÅ‚em nadziejÄ™.To byÅ‚o to cholerne miejsce, druga strona, to coÅ›przechodziÅ‚o przez Lizzie jak przez drzwi.PrzechodziÅ‚o.O Boże, jak ja siebie nienawi-dzÄ™.NienawidzÄ™ sam siebie.ByÅ‚em częściÄ… tego wszystkiego.To ja otworzyÅ‚em drzwi,otworzyÅ‚em drzwi do tamtego miejsca, Å›ciÄ…gnÄ…Å‚em je tutaj.OtworzyÅ‚em drzwi.A terazmoja biedna Lizzie.wiÄ™c musiaÅ‚em.wiÄ™c.wiÄ™c strzeliÅ‚em.strzeliÅ‚em do niej.strze-liÅ‚em dwa razy.UmarÅ‚a, leżaÅ‚a spokojnie na łóżku, taka maÅ‚a i taka spokojna.ale niewiedziaÅ‚em, czy to coÅ› nadal w niej żyÅ‚o, żyÅ‚o w niej, choć ona już umarÅ‚a.A Maureen.Maureen Å›ciskaÅ‚a gÅ‚owÄ™ obiema rÄ™kami.powiedziaÅ‚a: «Trzepotanie», a ja wiedziaÅ‚em,że ona chce powiedzieć.że to jest teraz we wnÄ™trzu jej gÅ‚owy, bo ja też to czuÅ‚em, trze-potanie wzdÅ‚uż krÄ™gosÅ‚upa.trzepotanie zÅ‚Ä…czone z tym.z tym, co byÅ‚o w Lizzie, conadal byÅ‚o w Lizzie.A Maureen powiedziaÅ‚a.najbardziej zdumiewajÄ…cÄ….powie-dziaÅ‚a najbardziej zdumiewajÄ…cÄ… rzecz.powiedziaÅ‚a «Kocham ciÄ™», bo wiedziaÅ‚a już,co siÄ™ dzieje.MówiÅ‚em jej wczeÅ›niej o drugiej stronie, o misji, i wiedziaÅ‚a już, że zosta-Å‚em w jakiÅ› dziwny sposób zarażony, że to byÅ‚o uÅ›pione przez te dwa lata, ale zostaÅ‚emzarażony, a teraz zaraziÅ‚em też ich, zniszczyÅ‚em nas wszystkich, wszystkich, a ona o tymwie.Wie, co ja.co ja zrobiÅ‚em.i co.i co muszÄ™ zrobić teraz.wiÄ™c mówi «KochamciÄ™», daje mi pozwolenie, a ja odpowiadam, że też jÄ… kocham, tak bardzo, kocham jÄ…tak bardzo, i jest mi tak strasznie przykro, ona pÅ‚acze, a potem.strzeliÅ‚em do niej raz.raz, szybko, do mojej kochanej Maureen, nie pozwoliÅ‚em jej cierpieć.Potem.o Boże.potem poszedÅ‚em.z powrotem.do pokoju Freddiego.LeżaÅ‚ w łóżku, na plecach, spo-cony, pot zlepiÅ‚ mu wÅ‚osy.trzymaÅ‚ siÄ™ obiema rÄ™kami za brzuch.WiedziaÅ‚em, że czujeto trzepotanie.trzepotanie w brzuszku.bo ja czuÅ‚em je już w piersiach i w lewym bi-cepsie, jak w żyle, a potem w jÄ…drach, potem znowu wzdÅ‚uż krÄ™gosÅ‚upa.PowiedziaÅ‚emmu, że go kocham, poprosiÅ‚em, żeby zamknÄ…Å‚ oczy.żeby zamknÄ…Å‚ oczy.a ja mu wtedypomogÄ™.ulżę.MyÅ›laÅ‚em, że nie bÄ™dÄ™ mógÅ‚ tego zrobić.ale zrobiÅ‚em.Mój syn.MójchÅ‚opak.WspaniaÅ‚y chÅ‚opak.ObiecaÅ‚em, że mu ulżę, i kiedy strzeliÅ‚em, trzepotaniew moim ciele ustaÅ‚o, caÅ‚kowicie.Ale ja wiem, że to nie koniec.Nie jestem sam.nie je-stem sam w swoim ciele.CzujÄ™.pasażerów.coÅ›.jakiÅ› ciężar.obecność.Teraz jestspokojne.Spokojne, ale nie na dÅ‚ugo.Nie na dÅ‚ugo.ZaÅ‚adowaÅ‚em rewolwer.Delacroix wyÅ‚Ä…czyÅ‚ magnetofon, przerwaÅ‚ nagranie, by odzyskać nad sobÄ… panowa-nie.205 Za pomocÄ… pilota zatrzymaÅ‚em taÅ›mÄ™.ZwiÄ™tej pamiÄ™ci Leland Delacroix nie byÅ‚ je-dynym, który musiaÅ‚ wziąć siÄ™ w garść.Bobby bez sÅ‚owa wstaÅ‚ z miejsca i wyszedÅ‚ do kuchni.Po chwili zrobiÅ‚em to samo.WylewaÅ‚ resztkÄ™ pÅ‚ynu z butelki, spÅ‚ukujÄ…c jÄ… zimnÄ… wodÄ…. Nie zakrÄ™caj  poprosiÅ‚em.Kiedy Bobby wyrzucaÅ‚ opróżnionÄ… butelkÄ™ do kosza i otwieraÅ‚ lodówkÄ™, ja podsze-dÅ‚em do zlewu.Co najmniej przez minutÄ™ polewaÅ‚em sobie twarz zimnÄ… wodÄ….Kiedy wytarÅ‚em siÄ™ papierowymi rÄ™cznikami, Bobby wrÄ™czyÅ‚ mi butelkÄ™ piwa.Ontakże trzymaÅ‚ jednÄ… w dÅ‚oni.ChciaÅ‚em wrócić do Wyvern w dobrej formie, z niezmÄ…conym umysÅ‚em.Jednak potym, co usÅ‚yszaÅ‚em, i zważywszy na to, czego jeszcze miaÅ‚em siÄ™ dowiedzieć, mógÅ‚bymzapewne wypić caÅ‚y szeÅ›ciopak i nie poczuć żadnych efektów. To cholerne miejsce ta druga strona  powiedziaÅ‚ Bobby, cytujÄ…c Delacroix. To tam, gdzie byÅ‚ Hodgson. I skÄ…d wróciÅ‚, kiedy go zobaczyliÅ›my. Może Delacroix oszalaÅ‚, wymyÅ›liÅ‚ sobie to wszystko, zabiÅ‚ rodzinÄ™ bez powodu? Nie. MyÅ›lisz, że to, co zobaczyÅ‚ w gardle swojej córki, w jej oku.że to istniaÅ‚o na-prawdÄ™? Jestem pewien. Ja też.Te stworzenia w skafandrze Hodgsona.myÅ›lisz, że to wÅ‚aÅ›nie to trzepo-tanie? Może.Albo coÅ› gorszego. Gorszego  powtórzyÅ‚em, nie bÄ™dÄ…c nawet w stanie wyobrazić sobie czegoÅ› po-dobnego. CoÅ› mi siÄ™ wydaje, że to miejsce po drugiej stronie to niezÅ‚y cyrk.WróciliÅ›my do jadalni.Bobby ponownie usiadÅ‚ na stoÅ‚ku wiolonczelisty.Ja na krze-Å›le przy stole do komponowania.Po chwili wahania uruchomiÅ‚em magnetofon.W drugiej części nagrania nastrój Delacroix ulegÅ‚ wyraznej zmianie.Nie dawaÅ‚ siÄ™już tak Å‚atwo ponosić emocjom.Od czasu do czasu robiÅ‚ krótkie przerwy, by zapanowaćnad drżeniem gÅ‚osu, by uspokoić nerwy, mówiÅ‚ jednak skÅ‚adniej niż poprzednio. W garażu przechowujÄ™ narzÄ™dzia ogrodnicze, mam też zbiornik ze Spectracide,Å›rodkiem na owady [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl