[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przypomniało to Mrukowi jego pomysł. A gdybyśmy tak zamiast noszy sporządzili klatkę? rzekł.Lecz karzełki zaprotestowałyjednogłośnie, a Aad rzucił mu spojrzenie pełne wzgardy. Zaiste, Mruku zawołał jesteś podobniejszy do człowieka niż do karzełka! Mogę jed-nak zaświadczyć na chwałę naszego rodu, że najzłośliwszy z nas jest zarazem najgłupszy.Robota postępowała razno.Karliki podskakiwały, by dosięgnąć gałęzi, ścinały je i budo-wały z nich lektykę.Wymościły ją mchem i liśćmi, posadziły w niej Zazulkę, potem pochwy-ciły równocześnie za drążki, hop! podrzuciły je sobie na ramiona i dalejże, dalej! pośpie-szyły w góry.ROZDZIAA DZIESITYktóry wiernie opisuje przyjęcie zgotowane przez króla Mikrusaksiężniczce %7łyznych PólPochód wspinał się krętą ścieżyną wiodącą po zalesionym stoku góry.Spośród szarej zie-leni karłowatych dębów sterczały tu i ówdzie nagie, rdzawe złomy granitu.Dziki krajobrazzamykała czerwona góra, pocięta błękitnymi wąwozami.Pochód, który prowadził Fik Mik na swym skrzydlatym rumaku, wsunął się w wąską, peł-ną cierni skalną szczelinę.Zazulka z rozsypanymi na ramionach włosami wyglądała jak jutrzenka wstająca nad gó-rami, ale jutrzenka pełna lęku, która próbuje uciekać i wzywa imienia matki.Dziewczynkaprzeraziła się bowiem niezmiernie, gdy ujrzała w mroku zbrojnych po zęby krasnoludkówrozstawionych na warcie we wszystkich załomach skalnych.18Tkwili nieruchomo z napiętymi łukami i nastawionymi lancami, a grozny ich wygląd pod-nosiły jeszcze narzucone na ramiona skóry dzikich zwierząt i długie noże wiszące u pasów.Zwieżo ubita zwierzyna leżała u ich nóg.Ale oblicza myśliwych nie miały wyrazu okrucień-stwa ni dzikości.Przeciwnie, pełne były słodyczy i powagi, zupełnie podobne do twarzy ka-rzełków, których Zazulka spotkała w lesie.Pośród wojowników stał pełen majestatu krasnoludek.Nad lewym jego uchem zwieszałosię pióro kogucie, a czoło otaczał diadem zdobny w drogie kamienie.Spod płaszcza, któregopoła odrzucona była na barki, ukazywało się żylaste ramię obwieszone złotymi bransoletami.Róg z kości słoniowej i cyzelowanego srebra zwieszał się od jego pasa.Lewą ręką opierał sięmocno i spokojnie na lancy, a prawą przesłaniał oczy, patrząc pod światło na Zazulkę. Królu Mikrusie rzekły karliki leśne przywiedliśmy ci piękne ludzkie dziecię, które-śmy znalezli.Na imię ma Zazulka. Postąpiliście słusznie orzekł król Mikrus. Będzie żyła wśród nas, jak tego wymagająobyczaje karzełków.To rzekłszy podszedł do Zazulki. Bądz pozdrowiona, Zazulko! powiedział łagodnie, gdyż w sercu jego zrodziła się jużżyczliwość dla dziewczątka.Wspiął się na palce, by ucałować zwieszoną rączkę swej branki, i zapewnił ją, że nie tylkonajmniejsza krzywda jej nie spotka, lecz, przeciwnie, każde jej życzenie będzie natychmiastspełnione, gdyby nawet zapragnęła naszyjników, zwierciadeł, kaszmirowych szali czy szat zchińskiego jedwabiu. Chciałabym bardzo mieć trzewiczki odpowiedziała Zazulka.Król Mikrus uderzył lancąw tarczę brązową zawieszoną na ścianie skalnej i natychmiast z głębi pieczary wyskoczyłocoś na kształt piłki i w pląsach i podrygach potoczyło się ku królowi.Był to karlik, któregorysy miały marsowy wyraz, ale jego skórzany fartuch świadczył, że jest po prostu szewcem.Był to istotnie nadworny szewc króla Mikrusa. Dratwo zwrócił się do niego król poszukaj w naszych składach najdelikatniejszejskórki, wez złotego i srebrnego brokatu, poproś mego skarbnika o tysiąc pereł najczystszejwody i uszyj z tej skórki, ze złotogłowiu i z pereł parę trzewiczków dla tej małej księżniczki.Dratwa przypadł do stóp Zazulki i wziął dokładną miarę.Ale dziewczynka powiedziała: Maleńki królu Mikrusie, daj mi zaraz te śliczne trzewiczki.Kiedy je nałożę, pobiegnę domatki, do zamku %7łyznych Pól [ Pobierz całość w formacie PDF ]