RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przytupywali nogami i rozmawiali ze sobą łamaną francuszczyzną.Gene nie potrafił zrozumieć wszystkiego, co mówili, lecz dotarło do niego, że nie są zadowoleni z Jefferson Memoriał.Jeden z nich stwierdził, że przypomina on pawilon sportowy.Na parę minut przed godziną otwarcia do oczekujących klientów dołączyły dwie dziewczyny.Gene'owi wydawało się, że mogą to być pracownice banku, więc zwrócił się do nich z ujmującym uśmiechem.- Przepraszam panie - zagadnął.Odwróciły się i spojrzały na niego obojętnie.Jedna z nich miała nieprzetarte okulary, a druga żuła gumę z taką niespożytą energią, że każdy muskuł jej twarzy pracował intensywnie.- Przepraszam - powiedział Gene - czy panie tutaj pracują?- A co to pana obchodzi? - spytała ta z gumą.- Cóż.- odparł Gene z zakłopotaniem - po prostu pracuje tu moja przyjaciółka i zastanawiałem się, czy ją znacie.Nazywa się Lorie Semple.- Lorie! Jasne.Jest w departamencie wymiany zagranicznej.- Czy przyjdzie dzisiaj do pracy?- Nie opuściła ani jednego dnia - powiedziała dziewczyna żująca gumę.- Jest w doskonałej formie.Dużo ćwiczy.Wie pan, ćwiczenia izometryczne, takie rzeczy.- Jest pan jej chłopakiem? - spytała ta w brudnych okularach.Gene potrząsnął głową.- O, nie.Nic takiego.Tylko przyjacielem.- Przydałby się jej chłopak - stwierdziła okularnica z przekonaniem.- Dlaczego? - zaciekawił się Gene.- Sądzi pani, że jest samotna?- Och, nie wiem.Ona jest taka poważna.Rozumie pan, co mam na myśli? Dużo mówi o małżeństwie i ślicznie wygląda, ale nigdy nie miała chłopaka.Może coś nie tak z jej charakterem, wie pan.Poza tym jest bardzo wysoka.Nie sądzę, żeby chłopakom podobały się takie dziewczyny.- Mój Sam twierdzi, że Wygląda jak zawodniczka koszykówki i to ligi zawodowej - stwierdziła druga dziewczyna.Gene kontynuował:- Wiem, że to osobiste pytanie, ale.czy lubicie ją?- Och, jasne - odparła ta z gumą - Lorie to słodki dzieciak.Naprawdę słodki.Nie można jej nie lubić nawet gdybyś chciał.Ale trudno ją rozgryźć.Nawet nie wiem, gdzie mieszka.Jak można nie lubić kogoś, kogo się prawie nie zna?Podczas gdy dziewczyna mówiła, Gene zauważył czarną limuzynę podjeżdżającą do krawężnika.Instynkt podpowiedział mu, że to Lorie i lekko ugiął kolana, by ukryć się za gadatliwą grupką Algierczyków.- Czy coś nie tak z pana nogami? - spytała dziewczyna w okularach.Gene uśmiechnął się krzywo.- Nie, nie.Tak tylko sobie ćwiczę.Proszę się przez chwilę nie ruszać, dobrze?Słyszał, jak limuzyna zatrzymuje się, a potem otwierają się i zamykają tylne drzwi.Dobiegły go kroki na chodniku i dźwięk odjeżdżającego samochodu.Wyprostował się i zobaczył ją.W ubraniu do pracy wyglądała jeszcze piękniej.Miała na sobie doskonale leżącą czarną marynarkę z podniesionymi ramionami i spódniczkę.Całości dopełniał czarny kapelusz w stylu lat pięćdziesiątych.Złocistobrązowe włosy były równo upięte z tyłu, lecz to tylko podkreślało jej kości policzkowe i jasnozielone oczy.Gdy go ujrzała, natychmiast stanęła i przycisnęła do piersi czarny notes z wężowej skóry.- Cześć, Lorie - powiedział łagodnie.Obie dziewczyny spojrzały na nich i ta żująca gumę szturchnęła drugą w bok.Lorie początkowo zaniemówiła, lecz podeszła kilka kroków bliżej ze spuszczonymi oczami i lekko rozchylonymi ustami.- A więc mnie znalazłeś - powiedziała swym głębokim głosem.- Spodziewałam się tego.Kto ci powiedział?Pokręcił głową i uśmiechnął się.- Nie tak trudno cię znaleźć.Pracowała nad tym moja sekretarka.- Cóż - odparła - sądzę, że powinnam być zaszczycona.Ktoś tak ważny jak ty, zadaje sobie tyle trudu z powodu kogoś tak nieważnego jak ja.- Nie bądź śmieszna.Chciałem cię zobaczyć.Podniosła wzrok.Jej zielone oczy rozwarły się szeroko.Ta dziewczyna jest niezwykle piękna pomyślał.Niesamowite.Jak ktoś może być równocześnie tak piękny i tak niedostępny? To po prostu nie ma sensu.- Nie sądziłam, że będziesz chciał po sobotniej nocy - stwierdziła Lorie.- Ależ oczywiście, że tak.Intrygujące są gryzące dziewczyny.W niedzielę byłem w pobliżu i dzwoniłem do twoich drzwi, lecz nie sądzę, by Mathieu ci o tym powiedział.- Byłeś wczoraj?- Pewnie, że tak.Czy sądziłaś, że sobotnie nieporozumienie mnie zniechęci?- Nie rozumiem.Myślałam, że jasno dałam do zrozumienia, iż nie chcę więcej cię widzieć.- To było równie jasne, jak błoto Missisipi.W jednej minucie powiedziałaś mi, że mnie lubisz, a w następnej potraktowałaś mój język jak hamburgera.- Nie chciałam zrobić ci krzywdy - powiedziała.- Czy nadal boli?- Tylko wtedy, gdy liżę.Odwróciła głowę i promienie rannego słońca oświetliły jej złote rzęsy i niezwykłe oczy.- Przykro mi, że tak się stało - wyszeptała.- Chciałabym, aby było inaczej.- Mogłoby być inaczej - nalegał.- Prawdę mówiąc, nadal może być inaczej.Mógłbym zabrać cię dziś wieczorem na kolację i odrobilibyśmy sobotnią noc z nawiązką.Ujęła go za rękę.Miała delikatne palce, a jej dotyk był łagodny.- Gene - powiedziała szczerze - chcę ci powiedzieć, że jesteś jednym z najatrakcyjniejszych mężczyzn, jakich kiedykolwiek spotkałam.Lubię cię bardziej, niż potrafisz zrozumieć.To, i tylko to, sprawia, że nigdzie z tobą nie pójdę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl