[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyglądała na ledwie trzydzieści lat, w rzeczywistości dobiegała dziewięćdziesiątki.Wyciągnęła ramiona i wyszeptała:Jak możemy ci zaufać? Zawsze ufaliśmy Quintusowi Millerowi.Chcesz, abyśmy złożyli w ofierze Quintusa, ale czy to nie dlatego, że Quintus chce ofiarować twego syna? Jaką mamy gwarancję, że nas nie oszukujesz, że nie pozostaniemy w ziemi na zawsze?Ufaliście Quintusowi - odparł Jack - i co z tego wynikło? Spędziliście sześćdziesiąt lat uwięzieni w ścianach.Wierzcie mi, że Quintus chce sam się ocalić.Quintus o was nie dba.Quintus chce się wydostać i z jego punktu widzenia tylko to się liczy.On jest tutaj - rzekła popielata blondynka.Co to znaczy tutaj? Gdzie? Nie widzę go.Jest tutaj, w budynku.W Dębach.Na górze.Wyczuwam go.Ciało Jacka pokryła gęsia skórka.Wiec Quintus już tu był.Ale czemu? Jack sądził raczej, że Quintus będzie przeczesywał ulice w poszukiwaniu więcej i jeszcze więcej ludzi do zabicia, aby znów móc poruszać się w rzeczywistym świecie.Popatrzył do góry przez ścianę konstrukcyjną nad głową, ale nie ujrzał nic, prócz ciemności.Czekajcie tutaj - nakazał zgromadzeniu szaleńców.- Przygotujcie się do wielkiej ofiary dla Awena.Módlcie się.Myślcie o dniach, w których chodziliście w rzeczywistym świecie, dobrze? Te dni powrócą.Ale nie odchodźcie stąd, rozumiecie? Będziecie tutaj potrzebni, by mi pomóc.Dokąd idziesz, flecisto? - zapytał Gordon.Jego głos był dziwnie pozbawiony wyrazu, a słowa rozdzielał pauzami, jakby nadal znajdował się pod wpływem muzyki.Do góry - odparł Jack.- Idę do góry.Przepychał się przez ciemnoszare, ceglane mury jak nurek, wznoszący się na powierzchnię gęstych od mułu wód jeziora.Jego stulone dłonie ciągnęły go szszszsz.szszszsz.szszszsz.przez zimną, mokrą zaprawę.Od czasu do czasu, przenikając przez drewniane drzwi, czuł ukłucie sosnowej drzazgi.Kierował się do pokoju Quintusa Millera, gdzie na ścianie został narysowany pantakl.Miał przeczucie, że jeśli Quintus znajduje się gdziekolwiek w tym domu, będzie właśnie tam, szukając drogi wyjścia.Konstrukcja ścian Dębów była podstępnie skomplikowana.Za każdym razem, gdy Jack przebijał się wprost na pierwsze piętro, okazywało się, że jest zamknięty w ścianach, które wyginając się w łuk znów sprowadzały go na parter.Za każdym razem, gdy skręcał w stronę pokoju Quintusa Millera, ściany szybko i zdecydowanie kierowały go w inną stronę.Zatrzymał się na końcu korytarza pierwszego piętra, próbując wczuć się w cały budynek, próbując wyczuć jego symbolizm, próbując odczuć go w całości.Labirynt, tak go nazwał Adolf Kröger i był to labirynt.Jesteś biznesmenem - pomyślał sobie Jack - prowadzisz z wielkim powodzeniem firmę tłumików i opon.Wykorzystaj trochę tej umiejętności postępowania co w biznesie.Wykorzystaj trochę praktycznego myślenia.Ci druidzi żyli tysiące lat temu, nie mogli wymyślić czegoś, czemu dobra stara amerykańska orientacja w interesach nie dałaby rady.Spróbował udać się w kierunku przeciwnym do pokoju Quintusa Millera, w taki sam sposób, jak Alicja szła w przeciwnym kierunku, gdy próbowała znaleźć właściwą drogę w Ogrodzie za Lustrem.Ale znalazł się po przeciwnej stronie Dębów, w jednym z najobskurniejszych zakątków, koło schowka na szczotki do zamiatania.Nie - zdecydował - trik musi być bardziej skomplikowanv.Spróbował pośpieszyć z powrotem, prosto do pokoju Quintusa, ale znowu znalazł się tylko jeszcze dalej od niego.Czuł się tak, jakby robił krok naprzód i dwa do tyłu.A może o to właśnie chodziło.Jeden krok do przodu i dwa do tyłu.Spróbował tego i ku swemu zaskoczeniu udało mu się dotrzeć do rogu korytarza pierwszego piętra.Znów tego spróbował, lecz tym razem znalazł się dalej niż przedtem.Być może rozwiązanie polegało na progresji.Jeden krok do przodu i dwa do tyłu.Następnie dwa naprzód i trzy w tył.Dalej trzy do przodu i cztery do tyłu.Po czterech czy pięciu minutach nagle złamał szyfr.Krok w przód, dwa w tył.Dwa do przodu, jeden do tyłu.Powtarzając ten schemat nieustannie, skręcając w miarę posuwania się na prawo i na lewo, nagle całkiem niespodziewanie dotarł do ściany pokoju Quintusa Millera i stanął naprzeciw heksagramu.Nie potrafił powstrzymać się od wydania stłumionego pomruku, wywołanego szokiem.Quintus Miller już tam był i był także Randy.Quintus Miller siedział skulony w ścianie w przeciwległym rogu pokoju, nie patrząc w stronę Jacka, zbyt zaabsorbowany, by przerwać to, co robił.Jack pozostał na miejscu, zesztywniały z trwogi, starając się oddychać nie za głośno.Quintus jeszcze nie wyczuł jego obecności albo jeśli wyczuł - tak pogardliwie odnosił się do możliwości powstrzymania go przez Jacka, że po prostu go to nie obchodziło.Jack pamiętał, jak obecność Quintusa odebrała mu odwagę, gdy ukazał się on w szkle przedniej szyby wozu Geoffa.Ale tutaj, w ścianie, jego wygląd okazał się jeszcze straszliwszy.Był niski, miał wielką głowę, byczy kark, zaczesane do tyłu czarne włosy z przedziałkiem pośrodku i twarz tak zimną, jak pomalowana stalowa maska.Nosił brudne, szare, flanelowe spodnie i szeroki pas oficerski z koalicyjką, do którego poprzyczepiał młotki i szczypce.Plecy Quintusa gęsto porastały szpakowate, wełniste włosy, łokcie zaś miał zżarte różowobiałą egzemą.To, co robił, było jeszcze bardziej przerażające.Zmusił Randy'ego, by stanął nagi w ścianie, za nakreślonym krwią heksagramem, z rękami i nogami rozłożonymi tak, by dokładnie odpowiadały gwiaździstemu kształtowi ziemi i wody, powietrza i ognia.Nadgarstki i kostki u nóg Randy'ego umocował, przepchnąwszy je przez ścianę do zewnętrznego świata; małe dłonie i małe stopy, wystające z tynku.Randy stał z głową pochyloną, opartą o wewnętrzną stronę ściany.Był brudny, włosy miał zmierzwione i wyglądał na wyczerpanego.Gdyby Jack nie wiedział, jak niebezpieczny może być Quintus Miller, rzuciłby się naprzód i wziął Randy'ego w ramiona.Było jeszcze coś.Jack jeszcze nie rozumiał, w jaki sposób Quintus i pozostali wariaci potrafili bezkarnie sięgać z wnętrza ścian i podłóg, podczas gdy ojciec Bell i Randy zostali w oczywisty sposób unieruchomieni, kiedy ich ręce przepchnięto z jednego żywiołu w drugi.No i przecież na własne oczy Jack widział, co wydarzyło się z innymi ludźmi, których wariaci wciągali wprost w ziemię.Być może Quintus i jego drużyna nabyli więcej naturalnej siły ziemi przez te wszystkie lata spędzone w ścianach Dębów.Być może weszli w ściany z pomocą innego rytuału.Geoff powiedział mu, że istniały tuziny druidycznych obrzędów dla przechodzenia z jednego żywiona do drugiego, a większość z nich zaginęła.Może Quintus odkrył jeden z nich w którejś z książek Adolfa Krögera, książek obecnie spalonych na popiół.Jack nie poruszył się.Nie był zupełnie pewien, co teraz zrobi [ Pobierz całość w formacie PDF ]