[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tamte czasy były szczęśliwsze.A teraz -wchodzmy!uszył naprzód i postawił stopę na najniższym stopniu schodów.Lecz w tymmomencie zaczęło się dziać mnóstwo rzeczy.Frodo poczuł, że coś chwyta go zaRkostkę u nogi.Krzyknął i upadł.Kucyk Bill zarżał przerazliwie i pomknął zkopyta brzegiem jeziora, niknąc w ciemnościach.Sam skoczył za nim, lecz na okrzykFroda zawrócił natychmiast, płacząc i klnąc głośno.Wszyscy inni obejrzeli się izobaczyli, że jezioro syczy, jakby cała armia węży nadpływała od południa.Z toni wypełzła długa, kręta macka, jasnozielona, fosforyzująca, ociekająca wodą.Oplotła nogę Froda i zaczęła wciągać go do jeziora.Sam padł na klęczki i rąbnął ramiępoczwary nożem.Puściła ofiarę.Wierny sługa odciągnął swego pana, jak mógł najdalej,krzycząc o pomoc.Dwadzieścia nowych macek wyłoniło się z wody.Czarne jeziorokipiało, w powietrzu rozszedł się odrażający smród.- Do bramy! Na schody! Prędko! - krzyknął Gandalf, jednym susem wracając międzytowarzyszy, budząc ich z osłupienia, które wszystkich prócz Sama przykuło do miejsca, izaganiając w otwarte drzwi.Czas był po temu wielki! Sam i Frodo ledwie zdążyli stanąć na pierwszym stopniu,a Gandalf właśnie znów ruszał pod górę, kiedy wyciągnięte z wody macki poprzez wąskiskrawek lądu dosięgły skalnej ściany i drzwi Morii.Jedna z nich przyczołgała się aż zapróg, świecąc w blasku gwiazd.Gandalf zatrzymał się i odwrócił.Jeżeli rozmyślał, jakimzaklęciem zamknąć z powrotem drzwi, niepotrzebnie się biedził.Mnóstwo wijących sięmacek oplotło oba ich skrzydła i zatrzasnęło ze straszliwą siłą.Huk echem rozniósł sięwkoło, światło dzienne zniknęło sprzed oczu wędrowców.Poprzez ciężką kamiennąpłytę dochodził stłumiony łoskot.Sam uczepiony ramienia Froda w nieprzeniknionychciemnościach upadł na stopień schodów.- Biedny stary Bill - powiedział dławiąc się od łez.- Biedny stary Bill! Wilki i węże! Wężynie mógł już znieść.A ja musiałem wybierać, panie Frodo.Musiałem pójść za panem.Usłyszeli kroki Gandalfa, który zszedł znów w dół i dotknął różdżką drzwi.Drżenieprzebiegło przez ścianę i schody, lecz drzwi się nie otwarły.o, tak! - rzekł Czarodziej.- Teraz wyjście na tę stronę zamknięte jest nazawsze, pozostaje nam jedynie drugie, na przeciwległym stoku góry.- NSądząc z tych hałasów obawiam się, że zwalono pod drzwi głazy, a drzewawyrwano z korzeniami i zagrodzono nimi drogę.Szkoda! Piękne to były drzewa i stały tuod wieków.235- Od pierwszej chwili, gdy dotknąłem stopą wody, czułem, że w pobliżu czai się cośokropnego - powiedział Frodo.- Co to było? Ile było tych potworów?- Nie wiem - odparł Gandalf - ale wszystkie te ramiona wyciągały się do jednegookreślonego celu.Coś wypełzło, może zostało wypędzone z czarnej wody pod górami.Wgłębinach świata istnieje wiele starszych i gorszych jeszcze niż orkowie stworzeń.Gandalf nie chciał powiedzieć głośno tego, co w duchu pomyślał: że kimkolwiek byłystwory żyjące na dnie jeziora, chwyciły one nieomylnie przede wszystkim Froda spośródcałej drużyny.Boromir mruknął do siebie, lecz echo odbite od kamiennych ścianspotęgowało jego głos tak, że zabrzmiał jak ochrypły szept, dosłyszalny dla całejkompanii:- W głębinach świata.Weszliśmy w te podziemia wbrew mojej woli.Kto nas poprowadziprzez te straszliwe ciemności?- Ja! - odparł Gandalf.- Gimli zaś będzie szedł obok mnie.Podążajcie za światłem mojejróżdżki.Czarodziej ruszył w górę po olbrzymich schodach, a koniec różdżki, którą trzymałwzniesioną, rozbłysnął łagodnym światłem.Schody były potężne i nie zniszczone.Naliczyli dwieście stopni, szerokich i niskich, nim u szczytu stanęli w sklepionymkorytarzu prowadzącym poziomo w głąb ciemności.- Siądzmy na chwilę, odpocznijmy i zjedzmy coś tutaj, skoro sali jadalnej niespodziewamy się znalezć - rzekł Frodo.Otrząsnął się już ze zgrozy, którą go napełniłodotknięcie oślizłego ramienia, i był teraz okropnie głodny.Wszyscy przyjęli tę propozycję jak najchętniej.Siedli na ostatnim stopniu, grupka cieni wmroku.Kiedy się posilili, Gandalf dał każdemu, trzeci raz w tej wędrówce, po łykumiruworu z Rivendell.- Nie na długo, niestety, starczy tego trunku - powiedział - ale uważam, że bardzo namjest potrzebny teraz, po okropnościach, które przeżyliśmy pod drzwiami.Co prawda, jeślinie będziemy mieli wyjątkowego szczęścia, przyda nam się ta resztka niejeden jeszczeraz, nim ujrzymy wyjście po drugiej stronie.Oszczędzajcie też wody! W tychpodziemiach jest wiele strumieni i zródeł, nie należy ich wszakże ruszać.Możliwe, że niezdarzy nam się okazja do napełnienia bukłaków i manierek wcześniej niż w DolinieDimrilla.- A jak długo trzeba tam iść? - spytał Frodo.- Nie wiem - odparł Gandalf.- To zależy od rozmaitych okoliczności.Idąc prosto, bezprzeszkód i bez omyłek, dojdziemy chyba po trzech albo czterech dniach marszu.Napewno jest co najmniej czterdzieści mil od zachodnich drzwi do wschodniej bramy wprostej linii, ale droga może się okazać bardzo kręta.Po krótkim odpoczynku ruszyli znowu [ Pobierz całość w formacie PDF ]