RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ryby, dobre ryby  syczał Gollum. Smeagolu!  trochę głośniej powtórzył Frodo.Gollum umilkł. Sme-agolu, twój pan przyszedł po ciebie.Twój pan jest tutaj.Zbliż się, Smeagolu.Zamiast odpowiedzi usłyszał lekki syk, jakby Gollum przez zęby wciągał od-dech. Chodz tutaj, Smeagolu  rzekł Frodo. Jesteśmy w niebezpieczeń-stwie.Ludzie zabiją cię, jeżeli tu cię znajdą.Chodz prędko, jeżeli chcesz uniknąćśmierci.Chodz do swego pana. Nie!  odparł głos. Pan niedobry.Porzucił Smeagola i odszedł z nowy-mi przyjaciółmi.teraz niech pan czeka.Smeagol nie skończył ryby. Nie ma czasu do stracenia!  rzekł Frodo. Wez rybę z sobą i chodz. Nie.Muszę skończyć rybę. Smeagolu!  zawołał Frodo z rozpaczą. Skarb się na ciebie pogniewa.Powiem skarbowi: spraw, żeby połknął ość i udławił się na śmierć.Nigdy więcejnie skosztujesz ryb.Chodz, skarb na ciebie czeka!Rozległ się przenikliwy syk.Z ciemności wypełznął na czworakach Gollum282 niby pies przywołany z włóczęgi do nogi pana.Jedną na pół zjedzoną rybę trzy-mał w zębach, drugą ściskał w garści.Zbliżył się do Froda niemal nos w nosi obwąchał go.Blade oczy lśniły.Nagle wyjął z ust rybę i wyprostował się przedhobbitem. Dobry pan!  szepnął. Dobry hobbit, wrócił po biednego Smeagola.Dobry Smeagol przyszedł do pana.Chodzmy teraz prędko, tak.Między drzewami,póki obie Twarze nie świecą.tak, chodzmy! Pójdziemy  odparł Frodo  ale nie zaraz.Pójdę z tobą tak, jak przyrze-kłem.Powtarzam obietnicę! Ale nie zaraz.Jeszcze nie jesteś bezpieczny.Uratujęcię, musisz jednak mi zaufać. Zaufać mojemu panu?  nieufnie spytał Gollum. Dlaczego? Gdzie jestten drugi hobbit, ten zły, ordynarny hobbit? Gdzie on jest? Tam na górze  odparł Frodo wskazując wodospad. Nie zostawię gotutaj samego.Musimy po niego wrócić.Serce mu się ścisnęło.Te namowy zbyt były podobne do wciągania w pułapkę.Nie obawiał się, co prawda, żeby Faramir pozwolił zabić Golluma, lecz przypusz-czał, że każe go uwięzić i spętać, a wówczas nieszczęsny, zdradziecki stwór napewno poczuje się zdradzony przez hobbita.Nigdy może nie zrozumie ani nieuwierzy, że Frodo ocalił mu życie i że nie było innego sposobu ratunku.Cóż bo-wiem mógł zrobić Frodo, jeśli chciał obu stronom w miarę możności dochowaćwiary? Chodz, Smeagolu  rzekł  bo skarb rozgniewa się, jeśli mnie nie posłu-chasz.Wracamy w górę strumienia.Idz pierwszy.Gollum przepełznął kawałek drogi tuż nad krawędzią, chlipiąc i węsząc po-dejrzliwie.nagle zatrzymał się i podniósł głowę. Tu ktoś jest!  powiedział. Nie tylko hobbit. Odwrócił się znienacka.W wyłupiastych oczach migotało zielone światełko. Niedobry pan!  syknął. Zły! Podstępny! Fałszywy!  Splunął i wyciągnął długie ramię zakończonebiałymi, chwytliwymi palcami.W tym samym okamgnieniu ogromna, ciemna sylwetka Anborna wynurzyłasię tuż za nim.Człowiek dopadł Golluma, silną, ciężką ręką chwycił go za karki przygiął do ziemi.Stwór błyskawicznie skręcił się cały; wilgotny i oślizły wiłsię niczym węgorz, a gryzł i drapał napastnika jak kot.Lecz z mroku już wybiegłodwóch żołnierzy spiesząc z pomocą Anbornowi. Ani się rusz  powiedział jeden z nich do Golluma  bo naszpikujemycię tak, że się w jeża zmienisz.Ani się rusz!Gollum opadł bezsilnie, jęcząc i płacząc.Ludzie związali go dość brutalnie. Nie tak ostro!  odezwał się Frodo. ten biedak nie może się z wamimierzyć na siły.Starajcie się nie sprawiać mu bólu.On wówczas także spokojniejsię zachowa.Smeagolu! Nie bój się, oni ci nic złego nie zrobią.Pójdę razemz tobą, nie spotka cię od ludzi żadna krzywda.Chyba że ja także zginę z ich rąk.283 Zaufaj swojemu panu.Gollum odwrócił się i splunął hobbitowi pod nogi.%7łołnierze podnieśli goz ziemi, nasunęli mu na głowę kaptur i powlekli z sobą.Frodo szedł za nimi,bardzo zgnębiony.Przez ukryty w gąszczu otwór, a potem schodami i korytarza-mi wrócili do pieczary.Płonęło kilka pochodni, ludzie krzątali się, już zbudzeni.Sam, który tu czekał na Froda, obrzucił zagadkowym spojrzeniem bezwładny tłu-mok wleczony przez żołnierzy. Złapali go?  spytał. Tak.Właściwie nie.Nie złapali  odparł Frodo. Przyszedł dobrowolniedo mnie, bo zaufał memu słowu.Nie chciałem, żeby go tak porwano związanego.Mam nadzieję, że wszystko się dobrze skończy, ale przykro mi okropnie, ze taksię to odbywa. Mnie też przykro  rzekł Sam  ale z tą nieszczęsną pokraka nic się niemoże odbywać przyzwoicie.Jeden z żołnierzy skinął na nich i zaprosił do wnęki w głębi pieczary.Fara-mir siedział w fotelu, a nad jego głową świeciła umieszczona w niszy latarnia.Wskazał hobbitom stołki, a gdy siedli, rzekł do podwładnego: Podaj gościom wino i każ przyprowadzić jeńca.Przyniesiono wino, a po chwili zjawił się Anborn niosąc w ramionach Gol-luma.Zdjął z jego głowy kaptur, postawił go na ziemi i został przy nim, by gopodtrzymywać na nogach.Gollum mrużył oczy maskując chytre spojrzenie podciężkimi, bladymi powiekami.Wyglądał żałośnie, przemoczony do nitki, ocie-kał wodą i cuchnął rybami; jedną z nich ściskał wciąż jeszcze w garści.Rzadkikosmyki jak zbutwiałe wodorosty zwisały mu nad kościstym czołem i pociągałzasmarkanym nosem. Rozwiążcie! Rozwiążcie!  bełkotał. Sznur nas rani, tak, rani nas,a przecież nic złego nie zrobiliśmy. Nic złego nie zrobiłeś?  rzekł Faramir patrząc na nieszczęśnika przeni-kliwie, lecz z kamienną twarzą, w której nie było ani gniewu, ani zdumienia czyteż litości. Tak powiadasz? Nigdy nie popełniłeś nic takiego, żeby zasłużyć nawięzy lub jeszcze cięższą karę? Jednakże nie do mnie należy sąd nad tobą za tam-te sprawy.Dziś ujęliśmy cię tam, gdzie nie wolno wchodzić pod grozą śmierci.Za ryby z tej sadzawki trzeba drogo płacić.Gollum wypuścił rybę z ręki. Nie chcę ryb  powiedział. cena nie jest nałożona na ryby  rzekł Faramir. Karzemy śmierciąza wtargnięcie w ten zakątek gór, za jedno spojrzenie na jezioro.Darowałem cidotychczas życie na prośbę Froda, który twierdzi, że ma wobec ciebie jakieś długiwdzięczności.Ale musisz się przede mną usprawiedliwić.Jak się nazywasz? Skądprzyszedłeś? Dokąd idziesz? Czego szukasz? Zabłąkani jesteśmy, zabłąkani  odparł Gollum. Nie mamy imienia,284 niczego nie szukamy, straciliśmy skarb, nie zostało nam nic.Tylko pustka.Tylkogłód, tak, głód.Za kilka rybek, za marne ościste rybki, chcą biedne stworzeniekarać śmiercią.taka jest ich mądrość, taka sprawiedliwość, taka wielka sprawie-dliwość. Może nie jesteśmy bardzo mądrzy  powiedział Faramir  ale sprawie-dliwi z pewnością na tyle, na ile nasza niewielka mądrość pozwala.Rozwiąż mupęta, Frodo!Faramir wyciągnął zza pasa mały nożyk i podał go Frodowi.Gollum, na swójsposób rozumiejąc ten gest, wrzasnął i padł na ziemię. Spokojnie, Smeagolu!  rzekł Frodo. Powinieneś mi zaufać.Nie opusz-czę cię w biedzie.Odpowiadaj na pytania, jak umiesz najuczciwiej.To ci nie za-szkodzi, lecz właśnie pomoże.Przeciął powróz krępujący napięstki i kostki Golluma, podniósł go z ziemi. Podejdz bliżej!  rozkazał Faramir [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl