RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rezultat f przypominał katalog firmy wysyłkowej.Ale jeżeli nawet układanie listy sprawiło tylko tyle, że zajęliśmy czymś myśli, wysiłek nie poszedł na marne.Josella ziewnęła i wstała.- Senna jestem - powiedziała.- A jedwabna pościel czeka na bajecznym łożu.Zdawało się, że przefrunęła przez gruby dywan.Z ręką na klamce zatrzymała się i przejrzała z powagą w dużym lustrze.- Niektóre rzeczy były przyjemne - powiedziała i ręką przesłała pocałunek swemu odbiciu.- Dobranoc, próżne, urocze widziadło - powiedziałem.Odwróciła się z lekkim uśmiechem, a potem znikła - w drzwiach jak mgiełka, która się rozwiała.Nalałem sobie ostatnią kroplę wspaniałego koniaku, ogrzałem go w dłoniach i piłem wolno.- Nigdy, nigdy już nie zobaczysz takiego widoku - mówiłem sobie.- Sic transit.Strach mnie zdjął, że się zupełnie rozkleję, udałem się więc do swego znacznie skromniejszego łóżka.Wyciągnięty wygodnie, balansowałem już na skraju snu, gdy rozległo się pukanie do drzwi.- Bili - odezwał się głos Joselli.- Chodź prędko! Jest światło!- Co za światło? - spytałem gramoląc się z łóżka.- Na zewnątrz.Chodź i zobacz.Stała na korytarzu owinięta jakimś negliżem, który mógł należeć tylko do właścicielki zdumiewającej sypialni.- Wielki Boże! - rzuciłem zaskoczony,- Nie wygłupiaj się - ofuknęła mnie z irytacją.- Chodź i spójrz na światło.Światło niewątpliwie było widać.Patrząc przez jej okno w kierunku północno - wschodnim ujrzałem jasny promień jak gdyby reflektora, zwrócony niezmiennie w górę.- To musi oznaczać, że tam jest ktoś, kto widzi - powiedziała.- Z pewnością.Usiłowałem zlokalizować źródło światła, ale w otaczających ciemnościach było to bardzo trudne.Niezbyt daleko od nas, byłem tego pewien, i wystrzelające jak gdyby sponad domów, co oznaczało zapewne, że umieszczone jest na wysokim budynku.Zawahałem się.- Zostawmy to lepiej do jutra - postanowiłem.Myśl o błądzeniu po nieoświetlonych ulicach, była niezbyt ponętna.Przy tym możliwe było - mało prawdopodobne, ale możliwe - że jest to pułapka.Człowiek nawet niewidomy, ale zręczny i doprowadzony do ostateczności mógł przecież zmontować taką konstrukcję po omacku.Znalazłem pilnik do paznokci i przysiadłem w kucki mając oczy na poziomie parapetu.Ostrzem pilnika wyryłem starannie linię w farbie okrywającej parapet, oznaczając dokładnie kierunek, skąd padało światło.Potem wróciłem do swego pokoju.Położyłem się, ale przez godzinę albo i więcej nie mogłem zasnąć.Nocny mrok potęgował ciszę, a przerywające ją dźwięki jeszcze bardziej chwytały za serce.Z ulicy od czasu do czasu dobiegały głosy pełne irytacji, załamujące się histerycznie.Raz rozległ się wrzask mrożący krew w żyłach - brzmiało to, jak gdyby ktoś nie posiadał się z radości, że traci wreszcie rozum.Gdzieś nie opodal szlochała kobieta, ( bez końca, bez nadziei.Dwakroć usłyszałem krótkie szczeknięcie pojedynczych strzałów rewolwerowych.Z głębi serca wdzięczny byłem losowi, który zesłał mi do towarzystwa Josellę.Gorszej sytuacji od całkowitej samotności nie mogłem sobie w owej chwili wyobrazić.Sam jeden byłbym niczym.Towarzystwo innej osoby dawało mi poczucie celowości działań, a istnienie celu umożliwiało poskromienie strachów.Starałem się odciąć od dźwięków przypominając sobie wszystko, co mam do zrobienia jutro, pojutrze i w dniach następnych; zastanawiając się nad tym, co może oznaczać ów promień reflektora i jaki może wywrzeć wpływ na nasze plany.Ale kobiece łkanie w pobliżu wciąż trwało, przywodząc mi na myśl potworne sceny, które widziałem dzisiaj i które niechybnie będę musiał oglądać jutro.Stukot otwieranych drzwi sprawił, że zerwałem się przerażony.Weszła Josella z zapaloną świecą w ręce.Źrenice miała rozszerzone, oczy pociemniałe, twarz zalaną łzami.- Nie mogę spać - powiedziała.- Boję się.okropnie się boję.Słyszysz ich.wszystkich tych nieszczęśliwych ludzi? Nie mogę tego znieść.Przyszła do mnie jak dziecko, szukając pocieszenia.Nie jestem pewien, czy potrzeba jej było pociechy bardziej niż mnie.Zasnęła wcześniej ode mnie, wsparta głową o moje ramię.Mnie wspomnienia przeżytego dnia nadal nie dawały spokoju.Ale człowiek w końcu przecież zasypia.Tuż przedtem, nim sen mnie zmorzył, rozbrzmiał mi jeszcze w uszach głos dziewczyny, która śpiewała balladę - Byrona:Już nie będzie się łaziło.SPOTKANIEKiedy się obudziłem, usłyszałem, że Josella krząta się już w kuchni.Mój zegarek wskazywał siódmą rano.Zanim się ogoliłem dość nieporadnie przy użyciu zimnej wody, umyłem i ubrałem, po mieszkaniu rozszedł się aromat kawy i grzanek.Josella trzymała patelnię nad prymusem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl