RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Starając się nie niepokoić reszty bydła, przepędziliśmy najwięcej, jak się dało, zpowrotem na pastwisko.Marmie jednak się przydała.Kiedy już znalazła się we właściwymmiejscu, poradziła sobie całkiem niezle.Inaczej mówiąc: gdy ustawiłam ją za stadem izachęciłam, żeby je pognała i od czasu do czasu ładnie szczeknęła, okazała się dośćskuteczna.Mówią, że dobry pies jest wart tyle ile trzech mężczyzn.Pomijając seksistowskiwydzwięk takiej opinii, powiedziałabym, że Marmie była warta tyle samo co ja i Gavin,przynajmniej w tamtej chwili.Bo bywały chwile, w których była równie pożyteczna jak nadziewana oliwka.Zostawiłam Gavina, żeby naprawił ogrodzenie najlepiej, jak umiał.Powiedziałam,żeby potem przywiązał do niego Marmie.Wiedziałam, że Marmie obszczeka każdą krowę,która podejdzie na odległość dwudziestu pięciu metrów.Kiedy Gavin wziął się do pracy,pobiegłam nad staw.To było zimne popołudnie i robiło się ciemno.Bałam się wejść do wody, ale niemiałam innego wyjścia.Skrzywiłam się i ruszyłam naprzód, trzymając sznur.Myślałam, żenajpierw zajmę się krowami, ale kiedy podeszłam bliżej, zauważyłam, że jedna z nichugrzęzła głębiej niż reszta.Dlatego uznałam, że spróbuję wydostać drugą krowę i dwa byki, anajgorszy przypadek zostawię na koniec.Brnęłam przez błoto i wodę, wydając miłe, obłaskawiające dzwięki, podczas gdypierwsza krowa podejrzliwie mierzyła mnie wzrokiem.W takich sytuacjach mówi sięzupełnie idiotyczne rzeczy, bo wiadomo, że nikt nie słyszy.- No, gdzie jest moja śliczna dziewczynka? Z maseczką błotną, żeby wyglądałajeszcze ładniej? Hej, na pastwisku obok czeka jeden byczek, który bardzo się na ciebienapalił.Tak, mała.Chyba właśnie obietnica randki w ciemno z bykiem załatwiła sprawę, bo krowa stałaspokojnie i pozwoliła mi się obwiązać sznurem.Potem się wycofałam i wspięłam na wzgórze,na którym czekał pikap.Wolałabym traktor, ale nie było czasu, żeby go ściągnąć.Pikap miałnapęd na cztery koła i szperę, więc uznałam, że nada się do tego zadania. Przywiązałam sznur do haka holowniczego i popędziłam osiemdziesiąt na godzinę.Nie, żartuję.Ale myślałam o reklamie telewizyjnej, w której farmer odrywa w ten sposóbgłowę krowie.Powolutku ruszyłam pod górę, zerkając we wsteczne lusterko i żałując, że niema Gavina, który mógłby mi dać jakiś sygnał.Na szczęście wszystko poszło, jak trzeba.Krowa wyskoczyła z błota i powlekła swoje zmęczone ciało na brzeg stawu.Cielę przybiegłodo niej galopem.Odwiązałam sznur i zostawiłam tych dwoje w spokoju.Wolałabym odprowadzićmatkę z młodym na pastwisko, ale nie było na to czasu.Pozostawała mi nadzieja, że krowawykaże się wystarczającym rozsądkiem i nie ugrzęznie w błocie po raz drugi, chociażużywanie słów  krowa i  rozsądek w jednym zdaniu to raczej kiepski pomysł.Wiedziałam, że wkrótce zrobi się ciemno, więc wskoczyłam do wody i przewiązałampierwszego byka.Kiedy brnęłam z powrotem do pikapa, zjawił się Gavin.Jego widok sprawiłmi ogromną radość.Teraz musiałam jedynie obserwować jego sygnały, wrzucając bieg ipowoli ruszając pikapem.Tym razem też obyło się bez problemów.Gavin pokazał mi dwauniesione kciuki i szeroko się uśmiechnął, a ja mogłam wysiąść z pikapa i wrócić nad staw.Z jednej strony miałam cielę, które gorączkowo żłopało mleko wyciągniętej przedchwilą matki, a z drugiej ubłoconego byka, który otrząsał się z wody i wyglądał nawkurzonego.Ale już teraz pożerał ogromne kępy trawy, wyrywając je tak szybko, jak był wstanie żuć.Ten widok mnie ucieszył: jedzenie może zdziałać cuda u zwierząt w kiepskimstanie, daje im zastrzyk energii.Możliwe, że te zwierzęta spędziły w wodzie cały dzień,czekając, aż wrócę ze szkoły.W zimnej wodzie, osłabione próbami wyswobodzenia się, napewno szybko traciły siłę.Z drugim bykiem nie poszło tak łatwo.Znałam tego kolesia: był humorzastym,podłym mieszańcem.Niektórym krowom nadawałam imiona, mimo że podobno nie należynadawać imion zwierzętom, które zamierza się sprzedać do rzezni, bo człowiek za bardzo siędo nich przywiązuje.Tego byka nazwałam Majorem Harveyem, bo tak nazywał się człowiek,który próbował mnie zabić podczas wojny.I w żadnym razie nie zamierzałam się do niegoprzywiązywać.Gdy tylko podeszłam, zaczęło się.Byk zarzucał łbem i prychał, pokazując białkaoczu.Gdyby mógł, uderzyłby kopytem w ziemię i zbliżyłby się do mnie o kilka kroków wtym swoim uroczym, przyjaznym stylu.Powtarzając sobie, że nawet jeśli jest nieprzyjemny ihumorzasty, jego wartość sięga co najmniej tysiąca dolarów, próbowałam obwiązać draniasznurem.Szybko zaczęłam marzyć, żeby jednak miał trochę mniej energii, żeby był słabszy,bo zdałam sobie sprawę, że czeka mnie naprawdę niebezpieczne zadanie.Musiałam obmyślić inną strategię.Wycofałam się i dzięki odrobinie pokazywania na migi i odrobinie czytania z ustpoprosiłam Gavina, żeby przyniósł trochę siana.Tymczasem podeszłam do ostatniej krowy.Przynajmniej ona nie była zainteresowana atakowaniem mnie.Gwałtownie traciłazainteresowanie wszystkim, nawet życiem.Problem polegał na tym, że utkwiła głęboko wbłocie - tak głęboko, że nigdy nie zdołałabym przeciągnąć sznura pod jej brzuchem, awiedziałam, że obwiązanie głowy nie wystarczy.Poza tym musiałam uważać, żeby też nieugrzęznąć.Pięćdziesiąt lat temu pewna starsza pani na farmie w dolinie Halloway zginęła,kiedy ugrzęzła w błocie, robiąc to samo co ja.Krowa drżała z zimna i ze stresu.Też zaczynałam drżeć.Kiedy słońce zaszło i nadstawem zapadł zmrok, odniosłam wrażenie, że w jednej chwili temperatura spadła o dziesięćstopni.Znowu wyszłam z wody i zaczekałam na Gavina.Podskakiwałam, biegałam iwymachiwałam rękami, a potem wpadłam na wspaniały pomysł, żeby przepędzić dwojewyswobodzonych zwierząt z cielakiem na wzgórze, żeby nie wchodziły mi w drogę i znalazłysię bliżej pastwiska.Dzięki temu trochę się rozgrzałam i jednocześnie zrobiłam cośpożytecznego.Kiedy Gavin wrócił, prawie się zmartwiłam, bo to oznaczało, że muszę znowu wejśćdo wody.Pocieszało mnie jedynie to, że on też musi wejść do stawu.Ale Gavin nawet niemrugnął, kiedy mu powiedziałam, co ma zrobić.Pomaszerował na brzeg i po prostu wlazł dowody. Bóg mi świadkiem - pomyślałam, idąc za nim - czasami wcale nie jesteś taki zły.Gavin był niski, więc musiał się natrudzić, żeby podejść do Majora Harveya i uniknąćzamoczenia siana.Już w połowie drogi praktycznie płynął.Wiedziałam, że to się nie uda.Kazałam mu wyjść z wody, poszłam do pikapa, wzięłam małą plandekę i ułożyliśmy na niejsiano.Potem Gavin ją ciągnął, a ja szłam za nim.Tym razem wzbudziliśmy zainteresowanie byka.Zawsze się dziwię, jak bardzo bydłouwielbia siano.Zrobiłoby wszystko, żeby je dostać.Dla bydła siano jest jak lody o trzechsmakach, mango i batoniki Cherry Ripes albo to wszystko razem wzięte.Major Harvey mierzył siano łakomym wzrokiem i jednocześnie podejrzliwie zerkał wmoją stronę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl