[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po drodze właśnie przyszło jej na myśl, że nie ma zielonego pojęcia, jak chrzestna babcia wygląda.Jako Amerykanka, równie dobrze mogła być wielką, grubą babą, jak i malutką, zasuszoną, żylastą staruszką.Nie było też wykluczone, że zdjęto z niej pół wieku i z daleka czyni wrażenie młodej kobiety, taka Marlena Dietrich na przykład, albo co.Jak, na litość boską, ma ją poznać?- Jezus Mario.- jęknęła do siebie cichutko.Kierowca dosłyszał, bo siedziała obok niego, na przednim fotelu.- Co się stało? Coś nie gra?Dorotka dopiero teraz popatrzyła na niego uważniej.Przedtem wsiadła w okropnym zdenerwowaniu i od razu zaczęła wyjaśniać, że angażuje go chyba na dłużej i te panie przy telefonie może mu już powiedziały, musi mieć zapewnioną taksówkę, czeka na starszą osobę, nie wiadomo, czy samolot się nie spóźni, osobie trzeba będzie pomóc i jakoś tak się zachować, żeby jej było przyjemnie, a w dodatku nie wiadomo także, dokąd potem pojadą i jakie osoba może mieć życzenia.Mówiła to wszystko jednym ciągiem, niespokojnie patrząc przed siebie, bo na Czerniakowskiej był korek.Dopiero kiedy się z niego wyplątali, przyjęła do wiadomości pełną zgodę kierowcy na te utrudnienia, które go jakoś, na szczęście, wcale nie przestraszyły.Odetchnęła z ulgą, uświadomiła sobie kolejny problem, jęknęła i w przygnębieniu popatrzyła na faceta.Okazał się młody, dwadzieścia parę, przystojny i sympatyczny.Wyglądał niezwykle czysto i elegancko.Dorotka ponownie doznała ulgi, na chrzestnej babci powinien zrobić doskonałe wrażenie.Tak, świetnie, tylko tę cholerną chrzestną babcię trzeba będzie odnaleźć i rozpoznać!- O mój Boże, jeszcze jedno - powiedziała z rozpaczą.- Otóż ja nie mam pojęcia, jak ona wygląda.Ma osiemdziesiąt osiem lat, ale to nic nie znaczy, bo nawet nie wiem, jakiego jest wzrostu.I nie wiem, czy siwa, może być ufarbo-wana albo w peruce z warkoczami.Zdaje się, że stare Amerykanki są zdolne do wszystkiego!- Zgadza się, są - przyświadczył Jacek Woliński, zaczynający się doskonale bawić.- A to Amerykanka z dziada pradziada?- Nie, przeciwnie, ona nasza.Ale wraca po.zaraz.trzydzieści dziewięć.muszę policzyć, ile to będzie.?- Od trzydziestego dziewiątego do tej pory? Prawie sześćdziesiąt.Po pięćdziesięciu ośmiu latach przylatuje po raz pierwszy?- Pierwszy.- A cały czas mieszkała w Stanach? To nie ma siły, Amerykanka, jak w pysk strzelił.Może wyglądać dowolnie i pewnie będzie miała kapelusz z wieńcem chryzantem i gniazdkiem mysikrólików.Wie pani chociaż, jak się nazywa?- To wiem.Wanda Parker.- Możemy poprosić, żeby krzyknęli przez głośnik.Pani Wanda Parker proszona jest o podejście do kiosku informacji.Ona mówi po polsku?- Zdaje się, że wyłącznie.Podobno przez te prawie sześćdziesiąt lat.jak pan to tak szybko policzył.? Nie nauczyła się po angielsku.- Bystra musi być.Albo można pogadać z kontrolą paszportową.Jak się nadzieją na panią Parker, dadzą pani jakiś cynk.Płeć męska i małolaty odpadają.Ona sama przyjeżdża?- Podobno sama.- Dziwne.Musi nieźle się trzyma.Czego w umyśle brakuje, to w ręce i nogi weszło.Nie ma sprawy, załatwimy.Ulga w Dorotce zagnieździła się trwale.Miała szczęście, trafiła na przytomnego faceta.- Jak ci na imię? - spytała w odruchu wdzięczności.-A, widzę, Jacek.Jacek Woliński.Dorota Pawlakowska jestem.- Wiem.Zamawiałaś taksówkę.W chwili ustawiania mercedesa na parkingu już byli zaprzyjaźnieni.Jacek od pierwszego spojrzenia docenił wdzięczną urodę pasażerki, co jeszcze go zbytnio nie wzruszyło, bo wiele pięknych dziewczyn już woził, po drodze jednak jakoś to jej zakłopotanie do serca mu przypadło.Miał wielką ochotę pomóc i zdjąć jej te troski z głowy.Dorotka jego pomoc powitała jak szczególną łaskę boską.- Co w ogóle robisz, oprócz tego, że odbierasz z lotniska tę zmurszałą kopalinę? - spytał z zainteresowaniem, kiedy już dowiedzieli się, że samolot ma dwadzieścia minut opóźnienia, i usiedli spokojnie w barku przy herbacie, mając przed sobą pół godziny oczekiwania.- Studiujesz czy pracujesz?- Jedno i drugie - odparła Dorotka.- Studiować właściwie już przestaję, jakiś dyplom mi chyba dadzą.Nazywa się to studium języków obcych, ale dawno już umiem więcej, niż mnie tam uczą.Pracuję jako tłumacz z doskoku, korekty i tak dalej.Ostatnio zarekomendowałam do tłumaczenia i wydania kubański kryminał, wiesz, że oni tam świetnie piszą.Inne to jakieś niż nasze, ale znakomite!- Pójdziesz do emhazetu albo emeszetu?- Na etat nie chcę.Wolę mieć swobodę.Znam czternaście języków, wezmą mnie chyba na zlecenie w razie potrzeby?- Żartujesz.? Czternaście.?- No i cóż takiego, do tego się akurat nadaję.A gdybyś ty nie policzył, ile czasu tej Wandy Parker tu nie było, to ja bym, bez kalkulatorka, liczyła przez dwa dni.Dwa do dziesięciu jeszcze dodam, ale jak trzeba od tego odjąć cztery, to już mi nie bardzo wychodzi.Odejmowałeś, zdaje się, niektórzy potrafią, a ja ich podziwiam.Jacek bawił się coraz lepiej.- I wzajemnie.Czternaście języków.! Znam angielski, obskoczyłem trochę francuski i niemiecki, no, ruski ujdzie, ale na tym koniec.Nie czuję się na siłach.Natomiast swobodę rozumiem, po to jestem taksówkarzem, żeby mieć swobodę.Matka z ojcem wydzierają sobie włosy z głowy.- Dlaczego? - zdziwiła się Dorotka, zawód taksówkarza bowiem nie wydawał się jej godzien potępienia.- Bo chcieli mieć syna z ugruntowanym wyższym wykształceniem.Mój brat na to poszedł, kończy prawo.A ja nie.Wyższe wykształcenie prawdopodobnie mam, tyle że nieudokumentowane i nieco rozproszone.Pochodziłem sobie na rozmaite wykłady, niektóre mnie nawet zainteresowały, wiesz ty, na przykład, że korzeń żywokostu wydziela z siebie jeden składnik tylko przez minutę po wyrwaniu z ziemi? A średniowieczne znachorki umiały go ocalić.Wiesz, że wojna stuletnia wybuchła tylko dlatego, że Izabella z Ka-petyngów była cholernie niezadowolona z męża-pedała?- Każdy by był - wyrwało się Dorotce.Jacek wybuchnął śmiechem.- Ale nie każdy odwali taką robotę jak ona, szczególnie w dzisiejszych czasach.Takie drobiazgi mnie ciekawią i co mi szkodzi posłuchać, poczytać, posprawdzać sobie czasem.Byle pługu za sobą nie ciągnąć, do orania służy traktor.A jeździć lubię i umiem.Ludzi spotykam multum, ludzie też mnie ciekawią.Mogę być kierowcą przez całe życie.Dlaczego kierowca, który robi to, co lubi i co mu łatwo przychodzi, nie miałby być facetem wykształconym? Powolutku do moich starych zaczyna to docierać.- I przestają się czepiać?- Przestają.- Zazdroszczę ci.Mnie się rodzina czepia.- O co?- Szczerze mówiąc, nie wiem.Pojęcia nie mam.Niczego niestosownego właściwie nie robię, a one jak nietoperze.To nie rodzice, to ciotki, rodzice nie żyją.To znaczy matka, a jak ojciec, to nie wiem.Zanim przez głośnik rozległa się informacja, że oczekiwana DELTA właśnie siada, Dorotka zdążyła się zwierzyć pierwszy raz w życiu widzianemu taksówkarzowi z wszystkich niemal uciążliwości swojej egzystencji.W skrócie, rzecz jasna, ale on, najwyraźniej w świecie rozumiał i słuchał z wielkim i życzliwym zainteresowaniem.Śmieszyło go to.Miał rację, właściwie ją też powinno śmieszyć, niepotrzebnie tak się przejmowała całym gadaniem ciotek, jeśli na przykład Melania wmawiała w nią brzydotę, mogła w tym uczestniczyć.Stanąć przed lustrem i z zapałem przyświadczać, że tak jest, ciotka ma rację, co za ohydny nos, a te brewki, jak u prosiaczka [ Pobierz całość w formacie PDF ]