[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ostatecznieco miał powiedzieć? To ty? zapytać ze zgrozą i z niedowierzaniem?Zabrania się głosiła instrukcja przeładowywać pralek; uży-wać zbył dużo proszku, gdyż zatyka maszynę; zostawiać prania;prać narzut na łóżka.George wyciągnął z torby brudne rzeczy i białe spodnie, które po-życzył od swego szefa.Wszystko to wsunął w otwór wybranej pralki.Wybierz program głosiły niezdarnie wypisane kulfony. PO-TEM wsyp proszek.Automat przyjmuje tylko właściwe monety.George sięgnął do kieszeni.Brakowało mu drobnych, znalazł je-dynie kilka jednopensówek, monetę jednofuntową, pogniecionybanknot pięciofuntowy, żeton telefoniczny, kawałek paczki po papie-rosach z wypisanym numerem telefonicznym do kogoś, kogo nie pa-miętał.Podniósł głowę. Czy możesz mi rozmienić na drobne? zapytał, wyciągającbanknot w stronę koleżanki ze szkoły.Dziewczyna oderwała wzrok od czasopisma. Cześć, George.55 To ty?Dziewczyna skinęła głową. Pamiętasz Colina? Colina Weavera? Mieszkamy u jego matki.Colin jezdzi ciężarówką w browarze.A to oświadczyła, wskazującbez szczególnego zainteresowania wózek jest Emma. Bomba, dziecko! mruknął George. Nieplanowane poinformowała młoda matka. Studiujesz? Tak.Ale nie chcę tych brudów nieść do domu. Widuję twojego brata.Adama.Jest w wieku mojej siostry.George nie chciał rozmawiać o Adamie.Adama rozśmieszy wia-domość, że George ma już dosyć hotelarstwa. Jesteś stuknięty oświadczył George'owi, gdy ten wyjeżdżał doBirmingham. Kompletny świr.Hotele! Czy nie masz już dosyć tychpieprzonych hoteli? Czy możesz mi rozmienić na drobne? zapytał ponownieGeorge. Na pięciopensówki.Dziewczyna potrząsnęła głową. Nie mam.Czekam, aż Col skończy pracę.Nie chcę bez niegowracać do domu.Nie do tej starej krowy. Jesteście małżeństwem?Dziewczyna znów sięgnęła po czasopismo. Chyba żartujesz odparła sucho.George, ściskając w dłoni pomięty banknot, wyszedł na ulicę.Za-mierzał rozmienić go w kiosku, w którym Adam i on kupowali czaso-pisma muzyczne, a George dodatkowo papierosy, które pózniejukradkowo palił w otwartym oknie sypialni.Robił tak nie dlatego, żerodzice kategorycznie zabraniali mu palić, ale dlatego, że Hilary, ile-kroć wyczuła od niego woń tytoniu, robiła bardzo kąśliwe uwagi.Przed kioskiem omal nie wpadł na Sophy Bedford.Była bardzo blada,miała prawie przezroczystą cerę, a na jego widok wykrzywiła twarz,zupełnie jakby miała zemdleć lub wybuchnąć płaczem. George.?Klepnął ją mocno po ramieniu.Stara, dobra, zabawna Sophy.56Raczej koleżanka i rówieśnica Adama, ale George bardzo ją lubił,choć traktował z wyższością.Gus adorował ją od zawsze. Gus zaprzysiągł jej miłość do grobowej deski oświadczyła kie-dyś Hilary. Cudownie, że cię widzę powiedział.Sophy skinęła głową.Włosy miała zaplecione w jakiś bardzoskomplikowany warkocz, wytarte dżinsy i obszerną spłowiała bluzę zobdartymi mankietami i ściągaczem pod szyją. Nie wiedziałam, że wróciłeś do domu. Tylko na weekend.Chciałem.no cóż, chcę uprać trochę ciu-chów, zanim spotkam się z mamą. Wyszczerzył zęby. Rozumiesz,dyplomacja.Idę właśnie do Skinnera rozmienić pieniądze. Mam drobne odparła Sophy. Mogę ci pożyczyć. Zaczęłagrzebać w plecionym koszyku na skórzanym pasku, który trzymała naramieniu. Pójdę z tobą. Nie trzeba odparł uprzejmie. Tak.Zerknął na nią z ukosa. Soph? Czy wszystko w porządku?Wyciągnęła z koszyka brezentową, purpurową portmonetkę. Masz.George ujął ją za nadgarstek. Co się stało? Opowiem ci odrzekła.Jej nadgarstek był niczym krucha ga-łązka. W pralni.Ty będziesz prał, a ja ci o wszystkim opowiem.Dziewczyny z dzieckiem w spacerówce w pralni już nie było.Pozo-stało tylko rzucone na pomarańczowe, plastikowe krzesło czasopi-smo, które czytała, Real Life Modern Romances.George posadziłSophy na krześle obok pralki, wsypał proszek do maszyny, puściłwodę i uruchomił urządzenie.Usiadł obok dziewczyny. Może wpadniemy gdzieś na kawę? Nie, wolę zostać tutaj.Tutaj jestem bardziej.niewidzialna.George pochylił się.57 A więc co się wydarzyło?Sophy sięgnęła na plecy po warkocz i zaczęła bawić się jego koń-cem. Kiedy.kiedy wrócisz do domu, zastaniesz tam pewnie mojąmatkę. Ginę? I co z tego? Chodzi o to.Nie chodzi o wizytę, ona zapewne zostanie u wasprzez jakiś czas.Raz sypia u was, raz u nas.Gdy wraca do Jego Wy-sokości, ja wracam z nią.Kiedy jej tam nie ma, nocuję u Ba. Sophy. Tata odszedł oświadczyła, kręcąc nerwowo koniec warkocza. Odszedł.Trzy tygodnie temu.Zabrał połowę naszego dobytku iwyniósł się do Londynu.George ukrył twarz w dłoniach. Och, mój Boże! Ba twierdzi, że było o jedną kłótnię za dużo.Tata powiedział, żematka się zmieniła, że nie jest już tą osobą, z którą się ożenił, i żewzajemnie się zabijają.Oświadczył, że nie ma żadnej narzeczonej.Powiedział, że nie zostanie w tym domu ani jednego dnia dłużej, na-wet ze względu na mnie.George uniósł twarz i popatrzył na Sophy.Nie płakała, ale wyglą-dała tak, jakby po prostu już zabrakło jej łez i przypominała zmiętąkartkę papieru lub starą szmatę. Boże, to straszne! Gus nieustannie przynosi mi kwiaty.Zupełnie jakby mój tataumarł.Nie wiem, gdzie je wstawiać.Nie wiem nawet, gdzie jest mójdom.Pralka zaczęła wirować, wyjąc przy tym przerazliwie. Mama nic o tym nie wspominała odezwał się George.Rozmawiałem z nią w zeszłym tygodniu, ale nic mi nie mówiła. Podejrzewam, że prosiła ją o to moja matka.Słyszałam, jak nasiebie krzyczały [ Pobierz całość w formacie PDF ]