[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A jednak.Kontekst sprawy cię zdradza, Tanz.Cholera, czego oni uczą teraz na kursach przygotowawczych na szefów korporacji? W moich czasach.ale mniejsza z tym.Pytam raz jeszcze: co kombinujesz?Sullamora, jąkając się i przerywając co chwila, opowiedział o planach zaangażowania się kompanii w nowe przedsięwzięcie, o plotkach opisujących zasoby Gromady Eryx.Jego szpiedzy (chociaż takiego słowa akurat nie użył) przekazali mu, że krążące pogłoski nie są dalekie od prawdy, a bogactwa czekają wręcz bajeczne.Przedsiębiorca pragnął widzieć podpis imperatora na zezwoleniu dającym kompanii pełną swobodę eksploracji.- Było od tego zacząć - powiedział władca.- Nie cierpię, jak ktoś kluczy i łazi ogródkami.- No dobrze - poddał się Sullamora - proszę zatem wprost.Moja kompania chce zainwestować w nowe tereny.- Nie - odparł imperator bez namysłu.Po chwili zrobiło mu się jednak żal gospodarza.Napełnił jego szklankę i poczekał, aż prezydent kompanii przełknie kilka sporych łyków.- O wiele ciekawszy wydaje mi się pomysł utworzenia konsorcjum - rzekł władca.- Konsorcjum! - zakrzyknął Sullamora, rozlewając alkohol po stole.- Właśnie.Będziecie działali wespół z innymi wielkimi kompaniami górniczymi.Zbadałem już grunt - skłamał.- Nawiążecie współpracę i jako jedno ciało weźmiecie się za Eryx.- Ależ zyski - zaprotestował Sullamora.- Zbyt wiele kompanii.Wieczny Imperator przerwał mu, unosząc dłoń.- Zrobiłem już rozeznanie w tej sprawie.Jeśli jakaś kompania zacznie penetrować Eryx w pojedynkę, zbankrutuje.Planety tej gromady stanowią pogranicze, obszar przyfrontowy.Jeżeli jednak utworzycie wspólną kasę, rzecz da się przeprowadzić.Tak przedstawia się moja wizja całego przedsięwzięcia.Oczywiście to tylko sugestia.- Sugestia?- Owszem.Rzucam ci pomysł, a ty sam zdecyduj, czy go wykorzystać.A przy okazji, czy to twoja kompania wnioskowała ostatnio o zwiększenie dostaw AM2?- Tak.I co?- Jeśli wy, to znaczy przedsiębiorcy, jakoś się dogadacie w sprawie konsorcjum, wtedy i ja się zastanowię.Ponieważ obrót uniwersalnymi akumulatorami (AM2) pozostawał całkowicie w gestii Wiecznego Imperatora, Sullamora znalazł się na straconej pozycji.Władca nalał sobie kolejnego drinka, wypił i odstawił szklanicę z takim hukiem, że bogacz aż podskoczył.- Postawmy sprawę jasno - mruknął imperator.- Jeśli zaakceptujesz mój pomysł z połączeniem kompanii, to mogę zwiększyć wasz przydział nawet dwukrotnie.Co ty na to?Sullamora nie był głupi.Z miejsca zapłonął entuzjazmem.- Wasza Wysokość naprawdę zamierza zdwoić jego przydział? - spytał z niedowierzaniem Mahoney.- Myślałem o tym - odparł przełożony tajniaka.- Nie cierpię tych kompanii górniczych.Są prawie tak samo upierdliwe jak dawne Siedem Sióstr.Machnął ręką, widząc, że Mahoney nie ma pojęcia, o jakie rodzeństwo chodzi.- Po prawdzie, przez wzgląd na stare dzieje, mógłbym pewnie dołożyć im z połowę, o ile przystąpią do konsorcjum, rzecz jasna.Mahoney trwał w szoku.- To znaczy, że zamyśla pan wpuścić ludzi do tej gromady? Przecież jesteśmy jeszcze w polu!Imperator kazał mu zamilknąć.Skrzywił się i pociągnął Mahoneya za kosmyk włosów nad czołem.- A gdzie gratulacje? Gdzie powinszowania dla szefa? Podziw dla jego genialnego planu? Gdzie oklaski, owacje i kwiaty? Właśnie dałem ci trochę więcej czasu, Mahoney.Szef wywiadu jednak milczał.Imperator pojął, że coś jest nie w porządku.Pochylił się ponad biurkiem i strzelił palcami.- Co nawaliło, pułkowniku? Mahoney uparcie nie otwierał ust.- Cholera, co się rypło?- Nie mogę nawiązać kontaktu ze Stenem, naszym wysłannikiem - rzekł w końcu po chwili wahania.- I co z tego?- Nie wiem.Wszystko mogło się zdarzyć.Imperator sięgnął po butelkę.- A niech to diabli! Chyba przechytrzyłem sam siebie.ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY ÓSMY- On.on.nie żyje?- Niestety, kochana.Parral pochylił się, aby utulić łkającą siostrę.Sofia jednak odsunęła się i otarła łzy.- Ale jak to się mogło zdarzyć?Parral uśmiechnął się do niej ciepło.- Och, walczył dzielnie, inni też, ale wróg dysponował zbyt wielkimi siłami.Wpadli w pułapkę.Wszyscy zginęli.Sofia spojrzała bratu w oczy, jakby chciała sprawdzić jego prawdomówność.ale przecież do czegoś takiego nawet Parral nie byłby zdolny.Zanosząc się płaczem, padła w jego ramiona [ Pobierz całość w formacie PDF ]