[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.My staliśmy tam jak osłupiali ipatrzyliśmy na świnię leżącą na kanapie.Charczała i miała konwulsje, z jejpyska sączył się żółtawy płyn i spływał na marmurową posadzkę, co byłowyraznie widać, strużką po białej skórze kanapy.Nagle wdowa zauważyła, co274Janusz L.Wiśniewski Samotność w siecisię dzieje.Opuściła z krzykiem słuchawkę i rzuciła się na ratunek świni.Jacofnęłam się pod ścianę.Student uciekł z salonu, a Asia podbiegła z wdową dokanapy.Jakubku! Gdybym tego nie widziała, nigdy bym w to nie uwierzyła.Alewidziałam to tak samo, jak Alicja, która podczas tego wszystkiego wpiła mi siępaznokciami w skórę dłoni i przez cały czas trzęsła się jak galareta.Wdowapodbiegła do kanapy i zaczęła robić świni sztuczne oddychanie metodą usta-ryj.Masowała i uciskała okolice jej serca, otwierała siłą pysk i ustami pom-powała jej powietrze do płuc.Zwinia nie przestawała charczeć.Po chwili wyplu-ła czerwone od krwi resztki brązowej sierści zmieszane z bezkształtną masągazetowego papieru.Alicja wybiegła z salonu.Asia odwróciła się plecami dokanapy, na której leżała świnia.Wdowa nie przestawała pompować powietrzaustami przez ryj świni.Nie mogłam na to patrzeć.Zamknęłam oczy.Po chwilicharczenie ustało.Zwinia zsunęła się z kanapy i uciekła z salonu.Wdowa sie-działa wyczerpana na marmurowej posadzce, opierając głowę na żółtej od wy-miocin i czerwonej od krwi chomika, którego resztki wypluła świnia, kanapie.Asia podeszła do mnie.Wzięła mnie za rękę i wyszłyśmy bez słowa na ze-wnątrz.Limuzyna już czekała.Alicja siedziała obok kierowcy, student natylnym siedzeniu.Wsiadałyśmy z Asią bez słowa.Taksówka ruszyła.Nikt nieodezwał się przez całą drogę.Gdy limuzyna stanęła przed hotelem,wysiadłyśmy w milczeniu.Alicja także.Nie pożegnała nawet swojego studenta.Po raz pierwszy od przyjazdu do Paryża nocowała z Asią.Będąc już sama w moim pokoju, otworzyłam butelkę wina, usiadłam przyoknie i patrząc na ogród przed moim pokojem, myślałam o tym, że podziwiamtę wdowę.Za wierność swoim przekonaniom.Bo jakoś nie mogłam uwierzyć,że ona naprawdę mogła kochać tę wietnamską świnię.Szczególnie po tym, jakzżarła jej chomika.Po chwili nowe wino wzmocniło bordeaux sprzed godzin.Oddaliłam sięod Paryża.Wróciłam do sedna rzeczy.Myślałam o Tobie.Tęskniłam za Tobą.Kiedyś pytałeś, co to znaczy tęsknić za Tobą".W przybliżeniu to taka hybryda zamyślenia, marzenia, muzyki,wdzięczności za to, że to czuję, radości z tego, że jesteś i fal ciepła w okolicachserca.Dotknę Cię.Już jutro.Dotknę.275Janusz L.Wiśniewski Samotność w sieci@9276Janusz L.Wiśniewski Samotność w sieciON: W Nowym Jorku mieszkał w Marriott Marquis, na rogu Broadway i 45.ulicy.Obliczył, że jeśli zamówi taksówkę na wpół do szóstej, to spokojnie zdąży.Popierwszym kilometrze wiedział, że popełnił ogromny błąd.Start zaplanowano dopierona dwudziestą trzydzieści, ale już teraz wiedział, że ma niewiele czasu.Minęły trzy kwadranse, a oni tkwili ciągle w przerażającym korku naManhattanie i do Queens Midtown Tunnel, łączącego Manhattan z Queens, gdzieznajdowało się lotnisko Kennedy'ego, z którego miał odlecieć, było jeszczenieskończenie daleko.Hinduski kierowca (miał wrażenie, że taksówkami w NowymJorku kierują wyłącznie Hindusi) nie przestawał mówić, uśmiechał się, nieustannieuspokajał go, że na pewno zdążą, ale on wiedział, że nawet gdyby siedzieli w tejtaksówce pół dnia i samolot już dawno odleciał bez niego, ten Hindus ciągle by muwmawiał, że zdążą.Hinduscy taksówkarze w Nowym Orleanie byli tacy sami.Ten jednak tutaj uosabiał najgorsze, co mogło mu się zdarzyć: był młody iwylękniony.Taksówkarz w Nowym Jorku może być niewidomy, ale nie może byćwylękniony!Na Manhattanie o tej porze dnia nie można wyprzedzać, patrząc przedtem wnieskończoność w lusterko wsteczne.Tutaj trzeba mignąć migaczem, przyśpieszyć,nacisnąć klakson i zmienić pas ruchu.To wiedział nawet on, chociaż nigdy nie był taksówkarzem.Gdy dotarli do lotniska, Hindus ciągle się uśmiechał, a on miał dokładnie 18minut do odlotu.Był wściekły na siebie, na swoją głupotę, na Nowy Jork, na wszystkichHindusów i na swoją bezsilność.Biegł jak szalony do swojego terminalu, modląc się w duchu, aby nie wyrzuciligo z listy pasażerów, uszczęśliwiając kogoś z listy oczekujących.Nie mogli mu tego zrobić!Ona przecież ma odebrać go w Paryżu i na pewno będzie na niego czekać.Nie, tego mu nie zrobią.Gdy dobiegł, TWA800 był już odprawiony.Pierwsza i business class siedziały w samolocie i sączyły szampana, jakprzypuszczał, ostatnie rzędy economy wołano właśnie do bramy.Wiedział, że przegrał z czasem.Tak idiotycznie i bez sensu przegrał.277Janusz L.Wiśniewski Samotność w sieciZebrał wszystkie siły, przykleił do twarzy najpiękniejszy uśmiech, na jaki mógłsię zdobyć w tej chwili, i podszedł do młodej, tęgiej blondynki w uniformie TWA, którastała z telefonem przy bramie, nad którą świecił się numer jego lotu.- Pani oczywiście wie, że ja muszę polecieć tym samolotem.Delta mnie tuprzeniosła wbrew mojej woli, wy to potwierdziliście faksem i telefonem, i ja ten faksmogę pani zaraz pokazać.Czy mój rząd był już wywoływany do wyjścia? - zapytałnajbardziej spokojnym głosem, jaki mógł teraz z siebie wydobyć.Sądził, żebezczelnością zmusi ją do defensywy.Zrozumiała tę grę natychmiast.Uśmiechnęła się i zapytała o nazwisko.Gdy je przeliterował, sprawdziła w komputerze i powiedziała spokojnie:- Ma pan ogromne szczęście.Gdy pana wyrzuciliśmy z tego lotu, bo się panspóznił, Delta przyjęła pana na lot o dwudziestej trzydzieści pięć.Tylko dlatego, żebył pan tam pierwszy na liście oczekujących, że ktoś odwołał swój lot w ostatnimmomencie i że przez awarię ich komputera nie zdjęli pana z listy po rezerwacji u nas.Ma pan względy u komputerów.Oni są na tym samym terminalu.Radzę jaknajszybciej przejść do nich.W Paryżu będzie pan tylko pół godziny pózniej, niż byłbypan z nami.Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, odwróciła głowę i zajęła się innympasażerem.Zarejestrował w biegu tutaj, że Delta ma swoje stanowiska we wschodniejczęści tego terminalu, więc teraz nie mówiąc słowa, odwrócił się i pobiegł w tamtymkierunku.Gdy dotarł do stanowiska Delty, ciągle jeszcze kłębił się tam tłum.Odetchnął.Delta zawsze miała czas.Wiedział to od kilku lat, gdy zaczął z nimi latać.Dopiero gdy odbierał kartę pokładową, zdał sobie sprawę, że ona nie wie o tejnagłej zmianie lotu, a oni wywołują już pasażerów do samolotu i telefonu też nie maw pobliżu.Wyślę jej e-mail z pokładu samolotu i zadzwonię do hotelu - pomyślał.Podniósł walizkę i torbę z laptopem i wszedł do rękawa prowadzącego dosamolotu.Gdy odnalazł i zajął swoje miejsce przy oknie, poczuł się nagle ogromniezmęczony.Siedział nieruchomo.Gdy samolot podnosił się ociężale, patrzył zupełniespokojnie na fantastyczną iluminację Nowego Jorku rozciągającą się za oknem i278Janusz L.Wiśniewski Samotność w siecimyślał, że po raz pierwszy od długiego czasu może na to patrzeć i się nie boi [ Pobierz całość w formacie PDF ]