RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A po zastosowaniu mojej metody, jakże prostej w swojej istocie i łatwej w eksploatacji, osiąga się najdalszy punkt Wszechświata, i to w czasie nieskończeniekrótkim! Doprawdy, waham się, czy opublikować moje prace.Jadę właśnie do Birhoffa, którego pan niewątpliwie zna, to przecież obecnie największy autorytet w dziedzinie podróży transgalaktycznych.Ale jakże ubogie są dzisiejsze osiągnięcia na tym polu! Kilkanaście mniej lub bar­dziej rozsądnych prac traktujących zagadnienie czysto teoretycznie! Anijednego praktycznego rozwiązania! I nie zanosi się na znaczniejszy postęp w ciągu najbliższych dziesiątków lat.Czy mogę im wszystkim dać do ręki to, czego szukają w pocie czoła od lat, po zupełnie innej drodze i bez większej nadziei znalezienia? Obawiam się, że mogą potraktować mnie jak szaleńca, fanatyka czy maniaka.Dlatego bardzo zależy mi na pańskiej opinii o tym moim szaleństwie.- Sądzę, że zbyt mało wiem o całej sprawie, aby wyrokować o przydatności pańskiej metody.- Toteż wcale nie chodzi mi o pana zdanie na temat samej metody! - przerwał mi Ferenc.- Ta jest na pewno słuszna i prawdziwa, jestem o tym całkowicie przekonany! Chodzi mi raczej o.konsekwencje jej rozpowszechniania! Jak już mówiłem, prostota jej jest wprost zaskaku­jąca i każdy, we własnym zakresie, bez kosztownej aparatury, za pomo­cą bardzo prymitywnych urządzeń, potrafiłby przenieść się tam w dowolnej chwili i z dowolnego miejsca w przestrzeni!- Powiedział pan przecież, że taka „wyprawa" kryje w sobie niebezpieczeństwo, gdyż nie wiadomo, gdzie się trafi, jaki antypunkt odpoowiada danemu punktowi, na przykład naszej Ziemi! - Właśnie o to chodzi! Nie było wiadomo jeszcze przedwczoraj, ale mój wczorajszy eksperyment, o którym panu wspomniałem, wykazał wprost niewiarygodną! Niech pan sobie wyobrazi, że naszemu punktowi we Wszechświecie odpowiada antypunkt, w którym znajduje się planeta, i to zamieszkała przez istoty o stopniu cywilizacji o wiele wyższym od naszego! Wyniki moich sondowań są bardzo fragmentaryczne, niepełne i siłą rzeczy nie są w stanie dać odpowiedzi na wiele pytań które muszą się nasuwać, tak jak nasuwają się panu w tej chwili.A pierwsze i najważniejsze z nich, na które nie potrafi pan sobie odpowiedzieć, brzmi: „Czy ten człowiek jest wariatem, czy tylko nieszko­dliwym maniakiem?" Chodzi tu oczywiście o mnie!Treść moich, myśli odczytał tak trafnie, że nie zdobyłem się nawet na grzecznościowe zaprzeczenie.Widocznie nie miał mi tego za złe, bo po chwili mówił dalej:- Tym niemniej faktem jest istnienie tej planety, a fakt ten tłumaczy wiele nie wyjaśnionych dotąd zjawisk, które nie mieściły się w zakresie pojęć naszej nauki.Wystarczy założyć, że istoty, które zamierszkuja ów sprzężony z naszym świat, od dość dawna znają metodę kontaktu hyperprzestrzennego.To założenie podważa co prawda moje pierwszeństwo w tej dziedzinie nauki, ale w konsekwencji daje tak niebywałe wnioski, że warto poświęcić prawo prymatu.Wystarczy powiedzieć, że w prosty sposób pozwala na wyjaśnienie zagadki zaginionych kultur starożytnych, latających talerzy, które gnębiły ludzkie umysły w połowie ubiegłego wieku, oraz wielu innych.Wszystko to daje się wytłumaczyć ingerencją tych istot, których istnienie potrafię już teraz wykazać.Czy teraz rozumie pan już doniosłość mojego odkrycia?- Jeśli tak jest rzeczywiście - odparłem oszołomiony - to publi­kacja pańskich prac grozi.masowymi wycieczkami ludzi do tamte­go świata, a nie wiadomo, czy jego mieszkańcy życzą sobie tego.Spojrzał na mnie jakoś dziwnie i jakby skurczył się w kącie wagonu.- Więc i pan.uważa, że to mogłoby się źle skończyć?- O ile kontakt hyperprzestrzenny jest rzeczywiście tak łatwy i do­stępny dla każdego, jak pan mówił.- O, niewątpliwie tak jest.niestety.I dlatego przechowuję mojeprace w bardzo ścisłej tajemnicy, wynalazłem nawet specjalną symbolikę matematyczną, której nikt nie jest w stanie rozszyfrować.Te wszystkie notatki - wskazał na plik papierów na stoliku - są zapisane tą właśnie symboliką.Resztę materiałów zniszczyłem przed wyjazdem z domu.Os­trożność nigdy nie zawadzi.Tak więc jestem jedynym człowiekiem, który zna tajemnicę.Zgarnął papiery do teczki i zapiął ją starannie.Wstał i zaczął prze­chadzać się po przedziale założywszy w tył ręce.Nagłe szarpnięcie hamującego pociągu wgniotło mnie w materac kanapy.Zdołałem tylko zauważyć, jak Ferenc usiłuje złapać równowagę, machając w powietrzu rękami.Drugie szarpnięcie rzuciło mną o boczną ścianę wagonu.Uderzyłem głową o jakiś wystający przedmiot i straciłem przytomność.*Postać w białym fartuchu pochyliła się nade mną.Po chwili rozpo­znałem sympatyczną twarz pielęgniarki.- No, już wszystko w porządku! - powiedziała.- Czy boli pana głowa?- Trochę boli - odpowiedziałem - ale można wytrzymać.A.co się właściwie stało?- Katastrofa kolejowa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl