RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Blokada, jak sądzę, nie dotyczy ani mnie, ani was, Zygisbercie.Ona dotyczy dzieci!* Namiestnicy cesarscy – bracia Ryszard i Lotariusz Filangier.Sprawowali w imieniu cesarza władzę do r.1243,kiedy zostali przez baronów Outremer (francuskie określenie na kraj „za morzem”, Ziemię Świętą) przepędzeni.W zamęcie wojny domowej utracono ostatecznie Jerozolimę (1244).Tego Niemiec nie oczekiwał, jego wesołość gdzieś się ulotniła.– Dzieci są tutaj?Gawin skinął głową.Także on był zatroskany.Czerwony Sokół podszedł do okna.– Istnieją przecież z pewnością podziemne drogi ucieczki, jak z każdego warownegozamku templariuszy.– To nie jest zamek, lecz dawny szpital dla pielgrzymów.Zakon przejął go jako magazyni kazał zasypać wszystkie podziemne korytarze, gdyż lubili z nich korzystać złodzieje.Dziśistnieje tylko jedno wejście: brama, lecz jest oblężona.– Obawiam się – powiedział Zygisbert – że oni na tym nie poprzestaną.– Także Ludwik, pod wpływem fałszywych doradców, może zmienić stanowisko irozkazać nam wydać dzieci – umocnił go Gawin w jego zatroskaniu – musiałby wprawdziedrogo za to zapłacić.–.ale tu i teraz wcale nam to nie pomoże – doprowadził Niemiec jego myśl do końca.–Nie sprostamy połączonym siłom krzyżowców.– Długo nie sprostamy – zgodził się templariusz.– Lecz dzisiejszej nocy nie ma się czegoobawiać, a więc chodźmy spać.Zygisbercie, jesteście moim gościem!– Tylko wówczas, jeśli jutro rano będzie mi wolno opuścić ten dom – zażartowałKrzyżak.– Złożę uszanowanie królowi Franków i pożalę się na to zakłócanie megozasłużonego nocnego spoczynku!– La tassubbu az- zajta ala an- nari!* – wmieszał się jeszcze raz Konstancjusz.– Miejcieraczej oczy i uszy otwarte, żeby się wywiedzieć, kto na dworze konspiruje przeciwko nam ijakie są plany naszych wrogów, którzy są wrogami dzieci.Czerwony Sokół był w swoim żywiole.– Wszyscy tutaj obecni – tym samym włączył zręcznie Gawina – rozważymy, jak się immożna przeciwstawić, jak ich ubiec.Komandor templariuszy nie mógł powstrzymać uśmiechu.– W ten sposób znaleźliśmy się znowu na początku całej historii: trzej rycerzezaprzysiężeni i oddani tylko jednemu celowi, ratowaniu dzieci Graala!– Vivent les enfants du Graal!* – powiedział Niemiec, dumny ze swojej znajomościfrancuskiego.– Vive Dieu Saint- Amour!* – roześmiał się Konstancjusz, wykrzyknąwszy bojowezawołanie templariuszy, tak że Gawinowi nie pozostało nic innego, jak dodać:– Allahu kabir.Allahu azim.Allahu al- mu’in** La tassubbu az-zajta ala an-nari! (arab.) – nie dolewaj oliwy do ognia!* Vivent les enfants du Graal! (fr.) – niech żyją dzieci Graala!* Vive Dieu Saint-Amour! (fr.) – niech żyje Bóg Świętej Miłości! Okrzyk bojowy templariuszy.* Allahu kabir.(arab.) – Allah jest wielki, Allah jest potężny, wszelka pomoc przychodzi dzięki niemu.– Dlaczego nie wypowiesz hrabinie służby i nie przeniesiesz się do mnie na trierę? –mruknął Firuz i stoczył się ze swojej żony, która nie okazała z tego powodu niezadowolenia.Madulajn leżała w półmroku spiżarni z głową ułożoną na gryce, z workiem prosa podtyłkiem i nie mogła sobie wyobrazić nic piękniejszego niż miękkie łóżko w kajucie, a do tegokażdego dnia, któremu Pan pozwoli nastać, krzepki ogon swego męża, mimo to powiedziałazjadliwie:– To nie jest twój statek, Firuzie, na razie jesteś kapitanem z Bożej łaski; tak jak ja jestemsłużącą, tak ty jesteś pachołkiem hrabiny, o tym chyba zapomniałeś, podobnie jak o wieluinnych sprawach.W jej błyszczących oczach była tęsknota za towarzyszem wcześniejszych zdrożności, zatym zwierzęciem w Firuzie, które nigdy nie miało dosyć.Teraz zaś małżonek leżał obok niejna brzuchu i pozwalał, aby jego drogocenny ogon zwisał na owsiane otręby.Firuz był pijany.– Przedtem szukałaś każdej sposobności i stale też znajdowałaś drogę, aby być razem zemną, Madul – powiedział Firuz rozdrażniony, ale wciąż jeszcze zabiegający o jej względy.Udawała, że nie słyszy.Z podgiętymi, bezwstydnie rozłożonymi nogami sypała sobie wzamyśleniu na łono ziarna pszenicy.Firuza ogarnęła wściekłość.– Piękni rycerze zawrócili ci w głowie, nie jestem dla ciebie wystarczająco wytworny!– Chyba masz rację – odparła chłodno.– Ale ty ani nie zabiegasz już o mnie w miłysposób, ani nie wbijasz mi rozkosznie swej włóczni w czasie gay d’amor*, pewnie portowedziewki pozwoliły zmarnieć memu jurnemu kozłowi i stał się potulnym królikiem.Firuz zerwał się na równe nogi.– Nie chodzę z takimi flejtuchami jak twój mnich, William, ale może powinienem! –warknął i zwalił się na ziemię.– Z mniejszą ochotą niż ty, kobieto, one nie potrafią tego robić.Madulajn milczała, patrzyła w sufit izby i zastanawiała się, dlaczego każe mu takcierpieć, zmusza do wypowiadania takich słów.Najchętniej potrząsnęłaby nim mocno, ażebyją, siebie i świat doprowadził do porządku, jednakże zamiast tego powiedziała:– Za Ingolindę, tę ladacznicę z Metzu mogę przecież wystarczyć, ale wolałabym, żebyjakiś rycerz starał się grzecznie o moje względy, kochał mnie serdecznie, niż żebyś ty.Nie dokończyła, bo jej małżonek zasnął.Zostawiła go i udała się na palcach do izby,którą dzieliła razem z Szirat i dziećmi.Była już późna noc albo nawet wczesny ranek.Drżałaz zimna.Bem degra de chantar tener,quar a chan coven alegriers;e mi destrenh tant cossiriersquem fa de totas partz dolerremembran mon greu temps possat,* Gay d’amor (stfr.) – gra miłosna, rozkosz miłosna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl