[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Swego czasu pułkownik Reyes odbył z kolegą z jednostki nie rozstrzygniętą ostatecznie dyskusję na temat, czy jest coś przyjemniejszego niż stosunek płciowy.W tej chwili Reyes był w radiowym kontakcie z tym samym kolegą, znajdującym się w bazie na ziemi, i tenże kolega miał poinformować go, kiedy Peru znajdzie się oficjalnie w stanie wojny z Ekwadorem.Pułkownik Reyes już wcześniej uaktywnił mózg straszliwej, samosterującej rakiety podwieszonej pod jego samolotem.Był to jej pierwszy haust życia, chociaż już wcześniej szaleńczo zakochała się w czaszy radaru, znajdującego się na szczycie wieży kontrolnej Międzynarodowego Portu Lotniczego w Guayaquil.Odkąd Ekwador umieścił tam dziesięć swoich samolotów wojskowych, lotnisko w Guayaquil stało się prawnie usankcjonowanym celem militarnym.Ta zdumiewająca kochanka radaru, wisząca pod samolotem pułkownika, była w pewnym sensie podobna do wielkich lądowych żółwi: Wszystko, co potrzebne do życia, miała zamknięte w skorupie.Wreszcie nadszedł meldunek, że wszystko w porządku i Reyes może uwolnić „tę rzecz”.Więc Reyes ją uwolnił.Jego przyjaciel z bazy zapytał, jakie to uczucie, kiedy uwalnia się „taką rzecz”.Reyes odparł, iż w końcu doznał czegoś, co jest dużo przyjemniejsze od stosunku płciowego.Odczucia młodego pułkownika musiały być wówczas transcendentalne, musiały być skończonym produktem jego wielkiego mózgu, ponieważ samolot ani się nie wzdrygnął, ani nie zboczył z kursu, ani nie wzniósł się nieoczekiwanie do góry, ani nie opadł w dół, w chwili kiedy rakieta pomknęła w dół, by skonsumować swą miłość.Lot odbywał się dokładnie tak samo, jak przedtem, dzięki automatycznemu pilotowi, wyrównującemu natychmiast nagłe zmiany w ciężarze i aerodynamice samolotu.Co do efektów odpalenia rakiety, widocznych dla Reyesa: Było zbyt wysoko na to, by rakieta ciągnęła za sobą smugę pary, w związku z czym wylot jej dyszy był wyraźnie widoczny.Niemniej jednak — dla Reyesa — rakieta wyglądała jak pręcik, który błyskawicznie stał się punktem, potem punkcikiem, a potem zniknął w ogóle.Stało się to tak szybko, iż trudno było uwierzyć, że w ogóle istniał.No i tyle.Jedyny efekt tego wydarzenia w stratosferze miał miejsce w mózgu Reyesa, nigdzie indziej.Reyes był szczęśliwy.Był czuły.Był pełen grozy.Był wyczerpany.Reyes bynajmniej nie był szalony, widząc analogię pomiędzy tym, co zrobił, a zachowaniem się samca w czasie stosunku płciowego.To komputer, nad którym nie miał żadnej władzy, jeśli nie liczyć tego, że go włączył, ustalał właściwy moment na odpalenie rakiety i dostarczał szczegółowych instrukcji mechanizmowi wyzwalającemu.Reyes nie był mu do niczego potrzebny, tym bardziej, że nawet nie orientował się tak dobrze w zasadach działania tego mechanizmu.To była wiedza dla specjalistów.Na wojnie1, tak jak w miłości, Reyes był nieustraszonym, szczęśliwym poszukiwaczem przygód.Spuszczenie rakiety było w gruncie rzeczy identyczne z rolą, jaką spełniają samce w czasie reprodukcji.A oto, czego można było spodziewać się po pułkowniku — w potrzebie zawsze dobrze się spisze.Tak — a ów pręcik, który zmienił się w punkt, potem w punkcik, a potem zniknął zupełnie, był już teraz czyimś tam zmartwieniem.Od tej chwili cała akcja miała rozgrywać się na drugim końcu.Reyes zrobił już swoje.Ogarniała go słodka senność — a także uczucie odprężenia i dumy.Zaczynam się obawiać wypaczania mojej opowieści, ponieważ niektóre postaci w niej występujące są autentycznie szalone i może to sprawiać wrażenie, jakoby milion lat temu każdy był szalony.Wcale tak nie było.Powtarzam: wcale tak nie było.Dawno temu niemal wszyscy byli przy zdrowych zmysłach i z chęcią zaliczę Reyesa do tej ogólnej kategorii.Jeszcze raz powtórzę: Wielkim problemem w owych czasach nie było wariactwo, lecz to, że ludzkie mózgi były zbyt wielkie i zbyt kłamliwe, by mogły być użyteczne.Żadna pojedyncza istota ludzka nie mogła przypisywać sobie zasługi stworzenia takiej, idealnie wykonującej swoje zadanie, rakiety [ Pobierz całość w formacie PDF ]