RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kerra podejrzewała, że możeto być jakaś granitowa pozostałość po erozji lub też fragment oddzielonyod kontynentu przez to same sejsmiczne zdarzenie, które ukształtowałozatokę.Zauważyła, że na jego szczycie znajduje się jakaś budowla zespłaszczoną kopułą, która wystawała ze wszystkich stron poza pagórek, sprawiając, że cała formacja przypominała olbrzymi grzyb balo.Co jakiśczas między stoliwem a miastem kursowały śmigacze.W zatoce widaćbyło coś jeszcze - boje wielkości gwiezdnych myśliwców, unoszące się nawodzie w koncentrycznych kręgach, które rozchodziły się promieniście odpagórka w głąb lądu.Dziwne.A jeszcze dziwniejsze było to, że nikt nie wyszedł im na spotkanie.- Jedi, myślę, że trafiło ci się lepiej, niż mogłabyś się spodziewać.Kerra odwróciła się i zobaczyła Rushera, stojącego u dołu jednej z rampna sterburcie.Kiedy stało się jasne, że na platformie nie czeka żadenkomitet powitalny, Kerra zeszła na ląd jako pierwsza, a po niej Novallo i jejekipy sprawdzające szczelność kadłuba.Rusher jednak się nie spieszył.- Cicho tu - przyznała Kerra.- W każdym razie nikt nas nie zatrzymywał - zauważył Rusher.Dziwniewyglądające myśliwce na orbicie nawet się nie poruszyły, kiedy wyszli znadprzestrzeni.Nikt nawet się do nich nie odezwał aż do momentu, gdypodchodzili do lądowania; wtedy przez system łączności rozległ sięgardłowy głos, który skierował  Gorliwość" na jedną z platformotaczających zatokę.- No i wiemy, że nie jesteśmy w przestrzeni Daimana - dodał brygadier,ukląkł i wskazał na wyłożoną płytkami powierzchnię lądowiska. Gorliwość"była zaparkowana na ogromnej literze aurek utworzonej z sześciokątów obarwie kredy.- %7ładnych małych znaków.Normalny alfabet.- No, nie wiem - zastanowiła się Kerra.- Może robotnicy Daimana niezabrali się jeszcze za kamieniarkę.- Ale i ona wątpiła, żeby to byłyterytoria Daimana.Te równe rzędy bloków.no i żadnych holograficznychposągów w zasięgu wzroku.Ani też prawdziwych.I z całą pewnością nie były to terytoria Odiona.Wciąż stało tu miasto - nawet jeśli widać było niewielu mieszkańców.Rusher przeciągnął się, unosząc laskę wysoko ponad głowę.- No cóż, jak dla mnie wygląda w porządku - stwierdził, odwracając się wstronę rampy towarowej.Przyłożył dłoń do ust i krzyknął: - Rozładowywać!W jednej chwili pozostałe siedem ramp otworzyło się ze szczękiem.Pometalowej powłoce rozniosło się dudnienie i pierwsza grupa uchodzcówzaczęła schodzić po pochyłościach za plecami Rushera.Kerra skoczyła w kierunku rampy, prawie przewracając brygadiera.- Stać! Stać! - wrzasnęła.Spojrzała w górę.Dackett stał na czele tegoexodusu, Beadle Lubboon zaś prawie się zagubił w potoku ciał.Tupot nie ustawał, aż w końcu Kerra zapaliła miecz świetlny i zawołała:- Nie ruszać się!Zdziwiony tłum się zatrzymał, chociaż po innych rampach wciąż schodzilikolejni uczniowie.Kerra rzuciła Dackettowi gniewne spojrzenie.- Więc po to cię wezwali, tak?Pierwszy oficer wzruszył ramionami i ruchem głowy wskazał naprzełożonego.Kerra wycelowała świecącą klingę w pierś brygadiera.- Mówiłam, że najpierw muszę sprawdzić to miejsce!Strona 76John Jackson Miller - błędny rycerz.txt- Myślałem, że to właśnie teraz robiłaś - odparł Rusher, spoglądając zirytacją na żarzący się koniec broni.- A może sprawdzałaś tylko morskie powietrze?Kerra wyłączyła miecz świetlny i podeszła bliżej.- Muszę przeprowadzić porządny rekonesans - zawołała.- Wiesz w ogóle,co to jest?Mężczyzna popatrzył na nią chłodno.Toczyli tę grę przez kilka ostatnichdni, ale zawsze to on wybierał pole walki.Wiedziała, że te sprzeczki z małąJedi pozwalają mu zyskać w oczach żołnierzy.Zawsze był górą alboudawał, że to, w czym ustępuje, nie jest ważne.Teraz jednak nie miałazamiaru puścić mu tego płazem - nawet jeśli musiałaby go złamać przyjego oficerach i tych wszystkich uchodzcach.- Sądzę - powiedział powoli Rusher - że w tym mieście znajdziecieschronienie.Jest tam znacznie więcej miejsca niż na moim statku.I nikt nas nieostrzelał za to, że tu przylecieliśmy.- Wyliczył na palcach zalety Byllury: -Schronienie.Bezpieczeństwo.Pożywienie.Wygrałem.%7łegnam.Zaczął iść, ale Kerra zagrodziła mu drogę.- Nic nie wiemy o Sithach, którzy rządzą tą planetą! Dlaczego w ogóle ichtu jeszcze nie ma?- Może poszli popływać - zasugerował Rusher.- Jest dobry dzień napływanie.Słuchaj, mówiłem ci przecież.Na datapadzie to miejsce ma wszystko,czego wam trzeba.- Dla ciebie najważniejsza jest teoria!- Czyja wyglądam na teoretyka? - Rusher uśmiechnął się kpiąco. Kerra rozumiała, że znów popisuje się przed swoją załogą.Nie miałazamiaru mu na to pozwolić.- Myślę, że nic cię to wszystko nie obchodzi.Nie odwiedziłeś nawetuchodzców przez cały ten czas, kiedy byliśmy na pokładzie.- Wskazała naprzysłuchujący się im tłum uczniów stojących na rampie.- To dlategosłużysz w artylerii? %7łeby nie widzieć, kogo atakujesz?Rusher w końcu wybuchnął.- Słuchaj no! - Chwycił ją gwałtownie za ramiona i przesunął za jeden zewsporników rampy, tak że była teraz niewidoczna dla większości tłumu.Zaskoczona tym nagłym ruchem Kerra popatrzyła na niego.- Myślisz, że dla mnie to nie jest realne? - Brygadier mówił szybko, starającsię nie podnosić głosu.- Może nie widzę, do kogo strzelam, mała Jedi, alezawsze widzę, kto oberwał.Miałem w oddziałach dzieciaki w wieku twojejSullustanki i młodsze, które musiałem wywozić w fiolkach!Wyciągnął zaskoczonego Beadle'a z kordonu i odgiął mu ucho, pokazującwszczepiony czip.- Wszyscy moi ludzie mają elektroniczne znaczniki, żebym wiedział, ktogdzie jest o każdej porze - powiedział.- Nikogo nie zostawiam samego,chyba że akcja ratunkowa miałaby kosztować więcej istnień niż by ichocaliła.Tak jak na Gazzari.- Wyprostował się i obejrzał na rampę.-Wożenie twoich uchodzców może kosztować życie moich ludzi.Kerra zakipiała złością.Oto ujrzała jeszcze jedno oblicze Rushera - alewidać było, że tym razem brygadier nie żartuje.Z takim mogła się dogadać.- Wystarczy mi godzina - powiedziała.Rusher spojrzał na most prowadzący do miasta i cofnął się w kierunkurampy. Zerwał słuchawki komunikatora z głowy Beadle'a i rzucił je Kerrze.- Jedna godzina.Kerra popędziła po kamienistej nawierzchni w stronę nierównej kładki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl