[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pomimo wszystkich przeprowadzonych analiz istniała możliwość, że ta substancja jest trująca bądź też zawiera bakterie jakiejś choroby.W normalnych okolicznościach doktor Ernst nie podjęłaby nawet tak małego ryzyka.Teraz jednak czasu miała niewiele, a stawka była ogromna.Choćby okazało się konieczne prze prowadzić kwarantannę na Śmiałku, opłaciłoby się pani doktor zdobycie w ten sposób wiedzy.- To woda.Ale nie chciałabym jej pić.Pachnie jak hodowla alg, które się zepsuły.Wprost nie mogę się doczekać chwili, kiedy będę mogła przekazać ją do laboratorium.- Czy bezpiecznie jest chodzić po tym lodzie?- Tak, twardy jak kamień.- Wobec tego możemy dostać się do Nowego Jorku?- Czy możemy, Pieter? Próbowałeś kiedy przejść cztery kilometry po ślizgawce?- Och, rozumiem.Ciekaw jestem tylko, jak zareagowaliby w Dziale Zaopatrzenia, gdybyśmy poprosili o łyżwy.Co nie znaczy, żeby wielu z nas umiało jeździć na łyżwach, nawet gdybyśmy mogli je dostać.- I jeszcze jedna trudność - wtrącił się Boris Rodrigo.Temperatura już podniosła się powyżej zera.Wkrótce lód stopnieje.Ilu kosmonautów potrafi przepłynąć cztery kilometry? Na pewno nie ta pani.Doktor Ernst wróciła na krawędź urwiska, triumfalnie pokazując flaszeczkę z próbkami.- Długi był ten spacer, żeby zebrać kilka centymetrów sześciennych wody.Ale może one powiedzą nam o Ramie więcej, niż dotychczas wiemy.Wracajmy na statek.Ruszyli ku dalekim światłom na Piaście lekkimi, długimi susami, które przy słabym przyciąganiu były najlepszym sposobem chodzenia.Często oglądali się za siebie, urzeczeni zagadką wyspy pośrodku zamarzniętego morza.I tylko w pewnej chwili pani doktor Ernst wydawało się, że czuje na policzku muśnięcie wiatru.Ale to był tylko jeden lekki powiew, więc szybko o tym zapomniała.16.Kealakekua- Jak panu świetnie wiadomo, doktorze Perera - powiedział ambasador Bose tonem cierpliwej rezygnacji niewielu z nas posiada taką jak pan wiedzę w zakresie meteorologii matematycznej.Proszę zatem ulitować się nad nami ignorantami.- Z przyjemnością - odpowiedział egzobiolog, zgoła nie speszony.- Mogę to wyjaśnić najprzystępniej, jeśli powiem, co wkrótce stanie się w Ramie.Temperatura tam zaczyna wzrastać, bo do wnętrza Ramy przenika słoneczny żar.Jak wynika z ostatnich informacji, już jest powyżej zera.Lody Morza Cylindrycznego wkrótce zaczną topnieć, przy czym, w przeciwieństwie do lodów na Ziemi, będą topniały od dna w górę.To może wywołać dziwne skutki.Ale bardziej niepokoi mnie atmosfera.Będzie nagrzana, powietrze w Ramie, rozszerzone, zacznie się podnosić ku osi środkowej.W tym właśnie rzecz.Na poziomie gruntu, chociaż pozostaje pozornie nieruchome, ulega w rzeczywistości wirowaniu Ramy, z prędkością ponad ośmiuset kilometrów na godzinę.Otóż unosząc się ku osi, nie będzie mogło tej prędkości zachować, a prędkość ruchu obrotowego Ramy przecież się nie zmieni.Rezultatem będą gwałtowne wichury i zaburzenia meteorologiczne.Przewiduję prędkość wiatru od dwustu do trzystu kilometrów na godzinę.Nawiasem mówiąc, bardzo podobnie dzieje się na Ziemi.Na równiku, który, jak wiadomo, wiruje z prędkością Ziemi, sześćset kilometrów na godzinę - rozgrzane powietrze wywołuje podobne zjawiska, kiedy podnosi się i uchodzi na północ i na południe.- Ach, pasaty.Zapamiętałem to z lekcji geografii.- Właśnie, sir Robercie.Tam w Ramie będą pasaty w całym tego słowa znaczeniu.Przypuszczam, że potrwa to nie dłużej niż kilka godzin, po czym znów zapanuje jakaś równowaga.Ale tymczasem doradzałbym komandorowi Nortonowi ewakuację, możliwie najszybszą.To jest wiadomość, którą proponuję nadać.Nie potrzebując wysilać zbytnio wyobraźni komandor Norton powiedział sobie, że równie dobrze mógłby to być zaimprowizowany nocny obóz u podnóża góry gdzieś na pustkowiu Azji czy Ameryki.Bałagan śpiworów, składane krzesła i stoły, przenośna elektrownia, instalacja oświetleniowa, elektryczne urządzenia sanitarne, najróżniejsze aparaty i instrumenty naukowe wcale nie wyglądałyby niezwykle na Ziemi - tym bardziej że i tutaj ludzie pracowali bez aparatów tlenowych.Rozbijanie tego obozu Alfa było zadaniem żmudnym, ponieważ musieli wszystko najpierw przenosić sami przez śluzy, potem z Piasty wysyłać saniami, wreszcie na dole odszukiwać i rozpakowywać.Nierzadko, gdy spadochrony hamujące zawodziły, ładunek lądował o dobry kilometr za daleko.Pomimo to kilku członków załogi prosiło o pozwolenie na taką jazdę: Norton wydał stanowczy zakaz, ale nie szkodziło spróbować - może by ten zakaz odwołał.Prawie całe wyposażenie mieli odchodząc zostawić, ponieważ transport z powrotem na statek byłby zbyt trudny w istocie niemożliwy.Chwilami komandora Nortona jednak dręczył irracjonalny wstyd na myśl o tym, że w tak dziwnie nieskazitelnym miejscu zostawia tyle śmieci.Przed odejściem gotów był poświęcić trochę drogocennego czasu, żeby zostawić wszystko w porządku [ Pobierz całość w formacie PDF ]