[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Muszę cię przeprosić rzekł po chwili że tak pózno przychodzę, a zarazem prosić cię,abyś nie miał mi za złe, że odejdę od ciebie nie jak porządni ludzie, lecz przełażąc przez par-kan w ogrodzie. Co to wszystko ma znaczyć? zapytałem.Wyciągnął ku mnie dłoń i przy świetle lampy ujrzałem, że dwa palce ręki były skaleczone. Jak widzisz, mam powód do obawy rzekł z uśmiechem. A czy pani Watson w domu? Nie, nie ma jej; pojechała z wizytą. Więc jesteś sam w domu? Najzupełniej sam. Tym lepiej.Przyszedłem zaproponować ci, byś za jakiś tydzień pojechał ze mną do Eu-ropy. Dokąd mianowicie? Dokąd chcesz.Wszystko mi jedno, byleby wyjechać.Było w tym coś dziwnego.Ostatniarzecz, o jaką mógłbym podejrzewać Holmesa, to właśnie bezcelowy wyjazd, zupełnie nieleżący w jego charakterze.A do tego ta twarz blada i zmęczona z widocznymi oznakaminadludzkiego wręcz napięcia.Spostrzegł moje zdumienie i, przybrawszy ulubioną pozę, w której zwykł oplatać rękomakolana, zaczął mi objaśniać, co się święci. Nie słyszałeś prawdopodobnie nigdy o profesorze Moriartym? zapytał. Istotnie, nie słyszałem. W tym właśnie tkwi jego geniusz! Człowiek ten jest sprężyną każdej zbrodni, jaka mamiejsce w Londynie, i nikt o nim nic nie wie.Gdyby mi się udało uwolnić świat od jego oso-by, uważałbym, mój drogi, że doszedłem do szczytu chwały i usunąłbym się całkiem z czyn-nego życia.Tym bardziej że moje ostatnie poczynania w sprawie dwóch państw Skandynawiii Republiki Francuskiej na tyle zabezpieczyły mnie materialnie, że mógłbym już całkowiciepoświęcić się badaniom chemicznym, które tak umiłowałem.Nie mogę jednak, zaznać spo-koju, wiedząc, że taki człowiek, jak profesor Moriarty, oddycha wolnym powietrzem, prze-mierza swobodnie ulice Londynu! Cóż on takiego zrobił?199 Jego kariera jest niezwykła.Pochodzi z dobrej rodziny, starannie wychowany, obdarzonyprzy tym niezwykłymi zdolnościami matematycznymi.Już w dwudziestym roku życia swymipracami w tej dziedzinie zwrócił powszechną uwagę i wkrótce otrzymał katedrę profesorskąna jednym z uniwersytetów.Czekała go świetna przyszłość.Ale człowiek ten miał w sobiezbrodnicze skłonności, poszedł za ich głosem, a dzięki swym niezwykłym zdolnościom jesz-cze je spotęgował.Stał się geniuszem zła.Mroczne wieści o tym rozniosły się po mieście, wktórym mieszkał, tak że był zmuszony opuścić katedrę profesorską i przenieść się do Londy-nu.Oto wszystko, co w ogóle wiedzą o nim, ja zaś.opowiem ci, co sam na jego temat odkry-łem.Jak wiesz zapewne, mój drogi Watsonie, nikt nie jest zaznajomiony lepiej ode mnie z tymwszystkim, co się dzieje w londyńskim półświatku.Od wielu już lat podejrzewałem, iż wLondynie istnieje jakaś potężna organizacja, która działa wbrew prawu, sprawiedliwości ibierze pod swoją opiekę przestępców.Czy to znaczniejsza kradzież, czy zabójstwo, wszędzieczułem tę tajemniczą silę, wykryłem ją w wielu przestępstwach, których nie rozwiązano, a wktórych wyświetlaniu brałem udział jedynie pośredni.Całymi dniami mozoliłem się nad wy-kryciem tej tajemnej organizacji i oto nareszcie po wielu trudach i zawodach, krok za krokiemudało mi się dojść do samego zródła tej siły i dociec, że jej głównym zbrodniczym motoremjest były profesor Moriarty.Jest on stanowczo Napoleonem zbrodni i występku.Połowa przestępstw w stolicy, niewyjaśnionych i nie rozwikłanych, jest dziełem jego ręki.Jest to geniusz, filozof, myśliciel,poeta.Umysłowość nadzwyczajna.Jak omotany pająk pozostaje on w środku pajęczyny; pa-jęczyna jednak posiada milion rozgałęzień i drgnięcie każdego z nich on zna doskonale.Oso-biście nie działa.Jedynie planuje.Jego agenci są jak piasek, liczni i doskonale zorganizowani.Czy trzeba popełnić zbrodnię, czy sfałszować papiery, czy zlikwidować kogoś, kto im zawa-dza, donoszą o tym profesorowi; rzecz w lot zostaje obmyślona, zarządzona i wykonana.Agenta nieraz złapią, ale na jego uwolnienie zawsze znajdują się pieniądze i pomoc, jakiejpotrzeba.Tylko główna sprężyna, oś wszystkiego, siła, rządząca agentami, pozostaje pozakołem podejrzeń.To on jest organizatorem zbrodni,, spoiwem wszystkich przestępstw, Wat-sonie.Odkryłem to i poświęciłem wszystkie siły, by go zdemaskować i zniszczyć.Lecz profesor potrafił otoczyć się murem nieprzebytym; wszystkie moje wysiłki, by goprzyłapać na gorącym uczynku i pociągnąć do odpowiedzialności, spełzły na niczym.Znaszmoje zdolności, Watsonie; po trzech miesiącach wytężonej pracy mogę ci śmiało powiedzieć,że spotkałem wreszcie godnego przeciwnika, przeciwnika, który dorównuje mi siłą intuicji iprzewidywania.Często podziw dla jego geniuszu brał we mnie górę nad odrazą, jaką budziływ moim umyśle jego zbrodnie.Wreszcie zrobił maleńki błąd, błąd ledwie dostrzegalny; sko-rzystałem z tego, pochwyciłem nić i począłem ze swej strony oplatać go pajęczą siecią.Teraz200już mi się nie wyśliznie.Za trzy dni, a więc w przyszły poniedziałek, profesor i główni człon-kowie jego szajki nareszcie znajdą się w rękach sprawiedliwości.A wtedy rozpocznie się pro-ces, największy i najciekawszy w tym stuleciu; ujawnionych zostanie około czterdziestuzbrodni i złoczyńcy zostaną powieszeni.Do tego jednak czasu wszystko musi pozostać wnajgłębszej tajemnicy, gdyż mogą się oni wymknąć, pomimo niezbitych dowodów.Gdybym mógł działać w tej sprawie bez wiedzy profesora Moriarty'ego, wszystko by byłow porządku.Moriarty jednak jest zanadto czujny i wie o każdym moim kroku.Nieraz jużstarał się wymknąć z mej sieci, ale jak dotąd umiałem temu zapobiec.Nigdy jeszcze nie natę-żyłem sił bardziej i nigdy jeszcze nie miałem takiego przeciwnika.Dziś rano zrobiłem osta-teczne przygotowania; za trzy dni wszyscy zostaną ujęci.Siedziałem w swym pokoju i wła-śnie sprawę tę opracowywałem, gdy naraz drzwi się otworzyły i przede mną stanął profesorMoriarty.Chociaż nerwy mam mocne, Watsonie, to jednak wyznaję, drgnąłem, gdy człowiek, któryod dawna był celem mych działań, stanął przede mną oko w oko.Poznałem go od razu.Jestwysoki i szczupły, czoło ma nadmiernie wysunięte, oczy głęboko osadzone.Starannie wygo-lony, ma minę aktora, chociaż dotychczas zachował w ruchach coś profesorskiego.Plecy nie-co pochylone od mozolnej pracy, a głowa zaledwie się porusza jakimś gestem złowieszczym,wężowym.Utkwił we mnie oczy i przyglądał się z wielką uwagą [ Pobierz całość w formacie PDF ]