RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mitch zastanawiał się, czy był to wywiad przedmałżeński,czy raport przedstawiający wyniki inwigilacji, czy też może plan jakiejś spryt-nej akcji, którą Lomax zamierzał podjąć w obronie któregoś ze swoich klientów.W popielniczce na jej biurku piętrzył się stos niedopałków z wyraznymi śladamiróżowej szminki.Pisząc przez chwilę tylko lewą ręką, prawą szybkim, precyzyj-nym ruchem wyjęła z paczki następnego papierosa i włożyła go między lepkiewargi, po czym, teraz przez moment pisząc prawą ręką, lewą nacisnęła zapalnicz-kę.Płomyk wystrzelił w górę i objął koniuszek bardzo cienkiego i nieprawdopo-dobnie długiego papierosa.Kiedy zgasł, odruchowo zacisnęła wargi wokół filtrai zaciągnęła się głęboko.Litery zamieniały się w słowa, słowa w zdania, zdaniaw paragrafy, ona tymczasem łapczywie wypełniała płuca dymem i w końcu, gdypapieros stał się calowym niedopałkiem, wyjęła go z ust dwoma lśniącymi, czer-wonymi paznokciami i odkaszlnęła głośno.Dym płynął falami ku poplamionemusufitowi, psuł utworzony poprzednio obłok i krążył wokół lampy.Kaszlała dośćdługo i od tego suchego, gwałtownego kaszlu poczerwieniała jej twarz, a biustpodskakiwał rytmicznie.Chwyciła stojącą przy maszynie filiżankę i wypiła łap-czywie jej zawartość, a potem włożyła do ust kolejnego papierosa i znowu zacią-gnęła się dymem.Po dwóch minutach Mitch zaczął się obawiać, że ulegnie zaczadzeniu.Do-strzegł niewielki otwór w szybie okiennej, której z jakiegoś powodu pająki nieosnuły pajęczyną.Podszedł bliżej do okna, przysunął twarz do postrzępionych,pokrytych kurzem firanek i próbował oddychać, starając się mieć usta blisko owe-go otworu.Poczuł mdłości.Kaszel dochodzący od strony biurka zaczął się nasilać.Próbował otworzyć okno, ale uniemożliwiała to gruba warstwa zaschniętej farby.Właśnie wtedy, gdy zaczęło mu się kręcić w głowie, stukot maszyny ucichłi dziewczyna zgasiła papierosa. Prawnik?Mitch odwrócił się od okna i spojrzał na sekretarkę.Siedziała teraz na stole,założywszy nogę na nogę, z czarną spódnicą podciągniętą wysoko nad kolana.Sączyła pepsi. Tak. Z dużej firmy? Zgadza się. Tak myślałam.Poznałam po garniturze, po oryginalnej koszuli i jedwab-nym, stonowanym krawacie.Zawsze odróżniam prawników z dużych firm od pło-tek kręcących się po Sądzie Miejskim.Dym się przerzedził i Mitch poczuł się lepiej.Patrzył na jej nogi, których w tej101 pozycji nie można było nie podziwiać.Ona przyglądała się jego butom. Podoba ci się ten garnitur, co?  zapytał. Jest drogi, to widać.Tak samo krawat.Nie mam pewności co do butówi koszuli.Mitch przypatrywał się jej skórzanym butom, spódnicy i ciasnemu sweterkowiopinającemu jędrne piersi i zastanawiał się, co miłego mógłby jeszcze powiedzieć.To taksujące ją od stóp do głów spojrzenie sprawiało jej wyraznie przyjemność.Znowu sączyła pepsi.Kiedy ugasiła pragnienie, skinęła głową w stronę drzwi Eddiego i powiedziała: Możesz tam teraz wejść.Eddie czeka.Detektyw rozmawiał przez telefon.Starał się uspokoić jakiegoś biednego, star-szego mężczyznę, którego syn, jak się okazało, był homoseksualistą.Bardzo ak-tywnym homoseksualistą.Wskazał na drewniane krzesło i Mitch usiadł.Zauważyłdwa okna, oba szeroko otwarte, i odetchnął z ulgą.Eddie wyglądał na zdegustowanego i przykrył ręką słuchawkę. On płacze  szepnął do Mitcha, który uśmiechnął się grzecznie, jakby goto rozbawiło.Detektyw miał na nogach buty ze skóry jaszczurki z wydłużonymi noskami,ubrany był w dżinsy Levi Strausa i dobrze wykrochmaloną, brzoskwiniową ko-szulę, rozpiętą na pokrytej czarnymi, gęstymi włosami klatce piersiowej.Na szyinosił dwa ciężkie złote łańcuchy, jeden z turkusowym wisiorkiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl