[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Spotkamy siÄ™ na dziedziÅ„cu powiedziaÅ‚ Morris, a po chwili dodaÅ‚: MogÄ™ siÄ™trochÄ™ spóznić. Lepiej siÄ™ nie spóznij, niedÅ‚ugo zapadnie zmrok odparÅ‚ Kelso. Postaram siÄ™ mruknÄ…Å‚ Morris i odwiesiÅ‚ sÅ‚uchawkÄ™.39¬¬¬W przeciwieÅ„stwie do pozostaÅ‚ych oddziałów szpitala, gdzie o tej porze krÄ™ciÅ‚o siÄ™wielu odwiedzajÄ…cych, w zwiÄ…zku z czym panowaÅ‚ zgieÅ‚k i haÅ‚as, na szóstym piÄ™trzebyÅ‚o cicho, tak jak zawsze.PielÄ™gniarki bardzo pilnowaÅ‚y tej wyjÄ…tkowej atmosfery spo-koju. Tam siedzi, doktorze powiedziaÅ‚a oddziaÅ‚owa, wskazujÄ…c ruchem gÅ‚owy dziew-czynÄ™ czekajÄ…cÄ… na Å‚awce.Morris podszedÅ‚ do niej.MÅ‚oda, wrÄ™cz uderzajÄ…co Å‚adna kobieta o dÅ‚ugich, zgrab-nych nogach przypominaÅ‚a mu aktorkÄ™. Jestem doktor Morris. Angela Black. Dziewczyna wstaÅ‚a, wyciÄ…gajÄ…c do niego rÄ™kÄ™. PrzyniosÅ‚am todla Harry ego. UniosÅ‚a niewielkÄ…, granatowÄ… torbÄ™ podrÄ™cznÄ…. ProsiÅ‚ mnie o tychparÄ™ rzeczy. W porzÄ…dku rzekÅ‚ Morris, biorÄ…c od niej torbÄ™. Sam mu to dorÄ™czÄ™.Kobieta zawahaÅ‚a siÄ™, a po chwili zapytaÅ‚a: Czy mogÄ™ siÄ™ z nim zobaczyć? To nie jest dobry pomysÅ‚. Morris stwierdziÅ‚ w duchu, że Bensona zapewne jużogolono, a wiÄ™kszość pacjentów obciÄ™tych przed operacjÄ… do goÅ‚ej skóry nie chciaÅ‚a siÄ™pokazywać nikomu ze znajomych. Nawet na krótko? DostaÅ‚ leki nasenne.ByÅ‚a wyraznie rozczarowana. Czy w takim razie mógÅ‚by mu pan przekazać wiadomość? OczywiÅ›cie. ProszÄ™ powiedzieć, że wracam do mojego dawnego mieszkania.On bÄ™dzie wie-dziaÅ‚, o co chodzi. Dobrze. Nie zapomni pan? Nie, na pewno mu przekażę. DziÄ™kujÄ™.UÅ›miechnęła siÄ™ dość sympatycznie, choć caÅ‚y efekt tego uÅ›miechu psuÅ‚y dÅ‚ugiesztuczne rzÄ™sy i gruba warstwa kosmetyków na twarzy.Dlaczego mÅ‚ode dziewczÄ™talubiÄ… siÄ™ tak mocno malować? przemknęło mu przez myÅ›l. Chyba już pójdÄ™ powiedziaÅ‚a, odwróciÅ‚a siÄ™ i szybkim krokiem ruszyÅ‚aw stronÄ™ wyjÅ›cia.Morris przez chwilÄ™ spoglÄ…daÅ‚ za niÄ…, podziwiajÄ…c jej dÅ‚ugie, bardzo dÅ‚ugie nogii króciutkÄ… minispódniczkÄ™, wreszcie uniósÅ‚ torbÄ™ i zważyÅ‚ jÄ… w rÄ™ku.ByÅ‚a dość ciężka.40Policjant siedzÄ…cy pod drzwiami pokoju siedemset dziesięć powitaÅ‚ go sÅ‚owami: Jak leci? Niezle.Gliniarz obrzuciÅ‚ podejrzliwym spojrzeniem torbÄ™, nic jednak nie powiedziaÅ‚.MorriswszedÅ‚ do Å›rodka.Harry Benson oglÄ…daÅ‚ jakiÅ› western w telewizji, Morris musiaÅ‚ przyciszyć odbior-nik. Pewna piÄ™kna dziewczyna przyniosÅ‚a ci trochÄ™ rzeczy. Angela? zapytaÅ‚ Benson z uÅ›miechem. Owszem, ma caÅ‚kiem zgrabnÄ… obu-dowÄ™.Mechanizm w Å›rodku może nie jest nazbyt skomplikowany, ale obudowa niczegosobie. WyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ po torbÄ™. PrzyniosÅ‚a wszystko, o co prosiÅ‚em?Morris nie odpowiedziaÅ‚, w milczeniu przyglÄ…daÅ‚ siÄ™, jak tamten wyjmuje kolejnerzeczy i rozkÅ‚ada je na koÅ‚drze: dwie piżamy, golarka elektryczna, pÅ‚yn po goleniu, kie-szonkowe wydanie powieÅ›ci.Benson z pewnym ociÄ…ganiem wyciÄ…gnÄ…Å‚ czarnÄ… perukÄ™. A to po co? zapytaÅ‚ Morris.Tamten wzruszyÅ‚ ramionami. PomyÅ›laÅ‚em, że wczeÅ›niej czy pózniej bÄ™dzie mi potrzebna. ZachichotaÅ‚. Boprzecież w koÅ„cu mnie stÄ…d wypuÅ›cicie, prawda?Morris także siÄ™ zaÅ›miaÅ‚.Benson wrzuciÅ‚ perukÄ™ z powrotem do torby i wyjÄ…Å‚ nie-wielki, plastikowy futeraÅ‚; w Å›rodku coÅ› zabrzÄ™czaÅ‚o metalicznie.OdpiÄ…Å‚ suwak i oczomzdumionego Morrisa ukazaÅ‚ siÄ™ komplet różnej wielkoÅ›ci Å›rubokrÄ™tów, starannie po-ukÅ‚adanych w przegródkach. A to do czego?Pacjent przez chwilÄ™ patrzyÅ‚ na niego zmieszany, wreszcie odparÅ‚: Może wam wyda siÄ™ to niezrozumiaÅ‚e, ale. Tak? Zawsze je noszÄ™ ze sobÄ….Na wszelki wypadek.ZamknÄ…Å‚ etui i ostrożnie, prawie z namaszczeniem wÅ‚ożyÅ‚ je z powrotem do torby.Morris zdawaÅ‚ sobie sprawÄ™, że niektórzy pacjenci, zwÅ‚aszcza ci poważniej chorzy, przy-nosili ze sobÄ… do szpitala nieraz bardzo dziwne przedmioty.Traktowali je niczym swo-iste totemy, jak gdyby mieli nadziejÄ™ zachować w ten sposób pewne magiczne siÅ‚y.Zwykle byÅ‚y to rzeczy nieodzowne w ich codziennej pracy albo majÄ…ce coÅ› wspólnegoz hobby.PrzypomniaÅ‚ sobie pewnego żeglarza czekajÄ…cego na wyciÄ™cie guza pod czasz-kÄ…, który przyniósÅ‚ ze sobÄ… plastikowy model statku i naprawiaÅ‚ w nim żagle.ZetknÄ…Å‚siÄ™ też z kobietÄ… ciężko chorÄ… na serce, która trzymaÅ‚a na stoliku pojemnik z piÅ‚kami dotenisa.Nie byÅ‚o to nic niezwykÅ‚ego. Tak, rozumiem mruknÄ…Å‚.Benson odpowiedziaÅ‚ mu uÅ›miechem.6W pokoju TELEKOMP-u nie byÅ‚o nikogo; monitory staÅ‚y wygaszone, drukarki niepracowaÅ‚y.Tylko na kilku ekranach pojawiaÅ‚y siÄ™ od czasu do czasu jakieÅ› kolumnyliczb.Janet przeszÅ‚a w róg pomieszczenia i nalaÅ‚a sobie kawy do kubeczka, po czymwsunęła kartÄ™ psychodeksu z ostatnimi odpowiedziami Bensona do czytnika kompu-tera.Na oddziale neuropsychiatrii opracowano caÅ‚y szereg testów psychologicznych, któ-rych wyniki analizowano za pomocÄ… komputera.StanowiÅ‚y one integralnÄ… część wiel-kiego planu McPhersona, który sam autor nazywaÅ‚ myÅ›leniem dwukierunkowym.Jegozasada polegaÅ‚a na tym, że umysÅ‚ ludzki, podobnie jak komputer, może dziaÅ‚ać dwu-torowo, w przeciwnych kierunkach [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]