RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Grantham sprzeciwił się.Wdali się w prawdziwą kłótnię o to, kto pojedzie windą - i przegrała.Grantham miał rację: była to najszybsza droga do Curtisa Morgana.Ale i ona miała rację: była to najniebezpieczniejsza droga do Curtisa Morgana.Zgodziła się jednak, że inne drogi mogą okazać się równie niebezpie­czne.Cały plan był bowiem naszpikowany niebezpieczeń­stwami.Miała na sobie swoją jedyną sukienkę i jedyną parę szpi­lek.Gray powiedział, że wygląda naprawdę ładnie, ale czy mógłby powiedzieć coś innego? Winda zatrzymała się na ósmym piętrze i kiedy z niej wysiadła, poczuła skurcz w żołądku, miała również trudności z oddychaniem.Recepcja była po drugiej stronie bogato zdobionego foyer.Za plecami urzędującej w niej panienki widniały gru­be mosiężne litery, tworzące nazwę firmy.Darby czuła sła­bość w kolanach, ale udało jej się dojść do recepcjonistki, która uśmiechnęła się służbowo.Było dziesięć po piątej.- Czym mogę służyć? - spytała Peggy Young, bo takie nazwisko widniało na plakietce, przypiętej do służbowego kostiumu.- Otóż.- zaczęła Darby, odchrząknąwszy nerwowo -.byłam umówiona na piątą z panem Curtisem Morganem.Nazywam się Dorothy Blythe.W recepcjonistkę jakby piorun strzelił.Otworzyła usta i wlepiła oczy w Darby, obecnie Dorothy.Nie mogła wy­dusić z siebie ani słowa.Serce Darby stanęło.- Czy coś jest nie tak?- Eeemm.nie.Pani wybaczy.Sekundę.- Peggy Young zerwała się z miejsca i pobiegła w głąb korytarza.Uciekaj! Serce zaczęło jej walić jak młot.Uciekaj! Pró­bowała opanować oddech, co groziło hiperwentylacją.Nogi miała jak z gumy.Uciekaj!Rozejrzała się wokół, udając klientkę czekającą na pra­wnika.Przecież nie zastrzelą jej w foyer na ósmym piętrze kancelarii adwokackiej!Mężczyzna pojawił się pierwszy, recepcjonistka dreptała za nim.Miał jakieś pięćdziesiąt lat, grzywę siwych włosów i groźny wyraz twarzy.- Witam - powiedział.- Nazywam się Jarreld Schwabe, jestem jednym ze wspólników.Powiedziała pani, zdaje się, że jest umówiona z Curtisem Morganem.Trzymaj się.- Owszem.O piątej.Czy coś się stało?- I nazywa się pani Dorothy Blythe?Tak, ale nie mów do mnie Dot!- Właśnie.Mam panu pokazać prawo jazdy? Może ze­chce pan wytłumaczyć mi, o co tu chodzi? - Grała wspa­niale, ale jej irytacja wcale nie była udawana.- Jeśli wolno spytać.Kiedy umawiała się pani z Curtisem?- Nie pamiętam.Dwa tygodnie temu? Poznałam go na przyjęciu w Georgetown.Przedstawił się jako prawnik zaj­mujący się obrotem paliwami, a tak się składa, że ktoś taki jest mi pilnie potrzebny.Dzwoniłam tutaj i ktoś umówił mnie na spotkanie.A teraz, jeśli łaska, proszę powiedzieć: co się tutaj dzieje?!- Dlaczego jest pani pilnie potrzebny prawnik zajmujący się paliwami?- Drogi panie, nie mam zwyczaju tłumaczyć się przed obcymi, szczególnie w kwestii porad prawnych - syknęła niczym prawdziwa jędza.Otworzyły się drzwi windy.Wysiadł z niej jakiś męż­czyzna w tandetnym garniturze i szybkim krokiem pod­szedł do rozmawiających.Darby spiorunowała go wzro­kiem.Nogi w każdej chwili mogły odmówić jej posłu­szeństwa.- W naszych dokumentach nie ma informacji o takim spotkaniu.- Schwabe nie dawał za wygraną.- Więc niech pan zwolni swoją sekretarkę.Czy wszy­stkich klientów wita się tu w taki sposób?! - Oooch, jakże była oburzona!Ale Schwabe nie dał się zbić z tropu.- Nie może pani spotkać się z Curtisem Morganem -oznajmił.- A to dlaczego? - spytała.- Bo nie żyje.Nogi Darby ugięły się.Ostry ból targnął jej żołądkiem.“Nic nie szkodzi - pomyślała.- Możesz wyglądać na wstrząśniętą.Przecież umarł twój prawnik”.- Nie mogę w to uwierzyć! Dlaczego nikt mnie nie po­wiadomił?- Jak już wspomniałem, w naszym rejestrze nie figuruje nazwisko Dorothy Blythe - powiedział Schwabe, nadal pe­łen podejrzeń.- Ale.co się stało? - zapytała wstrząśnięta.- Został napadnięty, przed tygodniem.Zapewne padł ofiarą jakiegoś ulicznego gangu.- Czy ma pani jakiś dowód tożsamości? - zainteresował się facet w tandetnym garniturze.- A kim pan jest, do cholery? - warknęła.- Ochrona - wyjaśnił Schwabe.- Przed czym?! - krzyknęła jeszcze głośniej.- Prowa­dzicie tu firmę adwokacką czy więzienie?Wspólnik zerknął na gościa w tanim garniturze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl