[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Służący może ją teraz spokojnie otworzyć zapasowym kluczem, który sobie wcześniej przygotował, wyjmuje naszyjnik i czeka stosownej chwili.Celestine opuszcza pokój po raz drugi i - pst! - kasetka błyskawicznie wraca do pokoju i z powrotem do szuflady.Wraca madame, kradzież zostaje odkryta.Pokojówka z hotelu, bardzo oburzona, nalega, aby ją przeszukano, i wolna od podejrzeń opuszcza pokój.Wcześniej chowa w łóżku Francuzki fałszywy naszyjnik, który ma już przygotowany - mistrzowskie posunięcie, ca!- Ale po co wyjeżdżałeś do Londynu?- Pamiętasz wizytówkę?- Oczywiście.Bardzo mnie zaintrygowała.i nadał intryguje.Sądziłem.- Zawahałem się nieco, spoglądając na pana Opalsena.Poirot roześmiał się serdecznie.- Une blague! Ze względu na służącego.Chodziło o to, aby się mogły na niej odbić odciski palców.Potem pojechałem prosto do Scotland Yardu, spotkałem się z naszym starym przyjacielem inspektorem Jappem i zapoznałem go z faktami.Tak jak podejrzewałem, tych dwoje było znanymi złodziejami klejnotów, poszukiwanymi od jakiegoś czasu przez policję.Japp przyjechał tu wraz ze mną, złodzieje zostali aresztowani, a naszyjnik odnaleziono wśród rzeczy służącego.Sprytna para, ale zawiodła ich metoda.Czy nie mówiłem ci, Hastings, przynajmniej ze trzydzieści sześć razy, że bez odpowiedniej metody.- Przynajmniej ze trzydzieści sześć tysięcy razy! - przerwałem mu.- Ale w czym tkwił błąd?- Mon ami, pomysł, aby przyjąć rolę pokojówki i służącego, był dobry, ale nie można się wtedy wymigiwać od pracy.Ten wolny pokój obok pozostawili nieodkurzony.I dlatego, gdy mężczyzna postawił kasetkę z biżuterią na stoliku przy drzwiach, zostawiła ślad.- Pamiętam! - zawołałem.- Na początku miałem pewne wątpliwości.Potem wiedziałem już na pewno! Nastała chwila ciszy.- I oto mam swoje perły - niczym chór grecki zakończyła pani Opalsen.- No cóż - odparłem - zjadłbym coś.Poirot udał się wraz ze mną.- To zapewne dodało ci prestiżu - zauważyłem.- Pas du tout - spokojnie odparł Poirot - Japp i miejscowy inspektor podzielili się uznaniem.Ale - poklepał się po kieszeni - mam tu czek od pana Opalsena, co ty na to, przyjacielu? Ten weekend nie minął nam zgodnie z planem.Może wrócimy tu w następnym, tym razem na mój koszt!Porwanie premieraTeraz, gdy wojna i jej problemy należą już do przeszłości, sądzę, iż mogę odważyć się wyjawić światu rolę, jaką mój przyjaciel Poirot odegrał w chwili narodowego kryzysu.Sekret ten był bardzo dobrze strzeżony.Ani słowo nie przedostało się do prasy.Teraz jednak, gdy nie ma już potrzeby dalszego dochowywania tajemnicy, uważam, że Anglia powinna się dowiedzieć, ile zawdzięcza memu przyjacielowi, którego zdumiewający umysł tak umiejętnie zażegnał grożącą nam katastrofę.Pewnego wieczoru po obiedzie, nie podam tu żadnej dokładnej daty; wystarczy, iż nadmienię, że był to okres, gdy “pokój osiągnięty drogą negocjacji” stał się ulubionym frazesem wrogów Anglii, mój przyjaciel i ja siedzieliśmy u niego w mieszkaniu.Kiedy bowiem zwolniono mnie ze służby w wojsku z powodu złego stanu zdrowia i otrzymałem pracę w wojskowej komisji uzupełnień, weszło mi w zwyczaj wpadanie wieczorami, po obiedzie, do Poirota, aby porozmawiać z nim o wszelkich interesujących sprawach, o jakich akurat słyszał.Właśnie próbowałem omówić z nim sensacyjną wiadomość dnia, ni mniej, ni więcej, tylko próbę zabójstwa pana Davida MacAdama, premiera Anglii.Relacje na ten temat w gazetach były najwyraźniej dokładnie ocenzurowane.Nie podano żadnych szczegółów, ograniczając się do tego, że premier cudem uniknął śmierci i że kula otarła mu się o policzek.Uważałem, że nasza policja musiała być bardzo niedbała, skoro doszło do takiego skandalu.Byłem w stanie zrozumieć, iż niemieccy agenci działający w Anglii daliby wiele, aby osiągnąć taki rezultat.“Nieugięty Mac”, jak go nazwano w jego własnej partii, z uporem zwalczał też tendencje pacyfistyczne, ostatnio coraz powszechniejsze.Był nie tylko premierem Anglii, był samą Anglią, i usunięcie go ze sfery wpływów stanowiłoby druzgocący i paraliżujący cios dla Wielkiej Brytanii.Poirot zajęty był czyszczeniem szarego garnituru malutką gąbką.Trudno o większego dandysa niż Herkules Poirot.Elegancja i porządek były jego pasją.Teraz, gdy woń benzenu wypełniła powietrze, nie był w stanie poświęcić mi wystarczająco dużo uwagi.- Jeszcze chwilę, przyjacielu.Już prawie skończyłem.Ta tłusta plama.nie podoba mi się.usunę ją, o tak! - Zaczął wymachiwać gąbką.Uśmiechnąłem się, zapalając kolejnego papierosa.- Pracujesz nad czymś interesującym? - zapytałem po chwili.- Pomagam.jak to się mówi po angielsku?.posługaczce odnaleźć męża.Trudna sprawa, wymagająca taktu.Sądzę, że gdy go już odnajdę, nie będzie z tego zadowolony.Czegóż chcesz? Jeśli o mnie chodzi, współczuję temu człowiekowi.Zależało mu na tym, żeby się zgubić.Roześmiałem się.- Nareszcie! Ta tłusta plama.zniknęła! Jestem do twojej dyspozycji.- Pytałem, co sądzisz o próbie zabójstwa MacAdama.- Enfantillage! - natychmiast odparł Poirot.- Trudno traktować to poważnie.Żeby strzelać z karabinu, to nie może się powieść.Takie pomysły należą już do przeszłości.- Niewiele brakowało, a tym razem by się udało - zauważyłem.Poirot, zniecierpliwiony, przecząco pokręcił głową.Miał mi właśnie odpowiedzieć, gdy gospodyni wsunęła głowę przez drzwi i oznajmiła, że na dole czeka dwóch dżentelmenów, którzy chcieliby się z nim widzieć.- Nie podali nazwisk, proszę pana, ale mówią, że to bardzo ważne.- Proszę ich wprowadzić - odparł Poirot, starannie składając swoje szare spodnie.Po kilku minutach goście weszli; na ich widok serce zabiło mi żywiej, gdyż w pierwszej osobistości rozpoznałem lorda Estair, przewodniczącego Izby Gmin, jego towarzyszem był pan Bernard Dodge, członek Rady Ministrów i o ile mi wiadomo, bliski przyjaciel premiera.- Monsieur Poirot? - indagował lord Estair.Mój przyjaciel skinął głową.Mąż stanu spojrzał na mnie i zawahał się.- Moja sprawa ma charakter poufny.- Może pan mówić bez obaw przy kapitanie Hastingsie - stwierdził mój przyjaciel, kiwnąwszy w moim kierunku głową na znak, abym został.- Choć nie posiada wszystkich możliwych przymiotów, jednak ręczę za jego dyskrecję!Lord Estair mimo to nadal się wahał, ale pan Dodge nagle wtrącił:- No już, nie przeciągajmy tego! Wkrótce będzie o tym wiedzieć cała Anglia.W tej chwili liczy się tylko czas.- Proszę usiąść, messieurs - powiedział uprzejmie Poirot.- Zechce pan zająć to wielkie krzesło, milordzie.Lord Estair nieznacznie drgnął.- Pan mnie zna?Poirot uśmiechnął się.- Oczywiście.Czytuję gazety, a w nich pojawiają się pańskie zdjęcia.Jak mógłbym pana nie znać?- Monsieur Poirot, przyszedłem, aby zasięgnąć pańskiej rady w bardzo pilnej sprawie.Muszę pana prosić o całkowitą dyskrecję.- Herkules Poirot ręczy za to swym honorem; sądzę, że nie muszę dodawać nic więcej! - pompatycznie odparł mój przyjaciel.- Sprawa dotyczy premiera.Jesteśmy w poważnym kłopocie.- Jesteśmy przyparci do muru! - wtrącił pan Dodge.- Obrażenia są zatem poważne? - zapytałem.- Jakie obrażenia?- Od kuli.- Ach, o to chodzi! - zawołał pogardliwie pan Dodge.- To stara historia.- Jak powiedział mój kolega - kontynuował lord Estair - ta sprawa jest już zakończona.Na szczęście nie powiodła się.Chciałbym móc powiedzieć to samo o drugiej próbie.- A więc była i druga próba?- Tak, chociaż nie tego samego rodzaju, monsieur Poirot, premier zniknął.- Co?- Został porwany!- Niemożliwe! - zawołałem oszołomiony [ Pobierz całość w formacie PDF ]