[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słońce jest jeszcze dosyć wysoko, a dochodzi do tego jasne światło księżyca. Czyżby? wtrąciła Zek.Jazz obejrzał się.Księżyc przeciął przełęcz i już tylko jegoskrawek widoczny był za wschodnim szczytem siodła. Obrót planety wokół Słońca jest tu dużo wolniejszy niż ten, do którego przywykli-śmy, ale księżyc krąży wokół niej szybciej i po bliższej niż nasz orbicie.Przypadkowo teżnazwali tę planetę Ziemia.Zresztą, to chyba naturalne przy takim podobieństwie.W każdym razie obrót ze wschodu na zachód trwa tu bardzo długo, a bieguny niezostały wyznaczone w zależności od położenia planety względem słońca.Słońce jest tuwidoczne w wędrówce z zachodu na wschód, bardzo powolnej i po niewielkim łuku.Nie jestem ani astronomem, ani badaczem kosmosu, nie pytaj więc skąd to wszystkowynika.Opowiem ci, jak to wszystko działa w praktyce.Tu, w Słonecznej Krainie, rano trwa mniej więcej dwadzieścia pięć godzin, dzień siedemdziesiąt pięć, wieczór znów dwadzieścia pięć godzin, zaś noc okołoczterdziestu.Oczywiście noc zapada, gdy słońce znika za horyzontem.Jazz jeszcze raz spojrzał w górę.Księżyc był już ledwie widoczny za wysokimi góra-mi. Ja też nie jestem astronomem powiedział ale tempo tego księżyca jest im-ponujące! Zgadza się odparta Zek. Na dodatek, w odróżnieniu od naszego, pokazujesię ze wszystkich stron. Bezwstydny, co? zażartował Jazz. Czasem przypominasz mi pewnego Anglika, którego znałam dawno temu.Wyda-wało się, że jest tylko trochę naiwny, ale okazało się, że jest nieprawdopodobnie naiw-ny! odezwała się po chwili. Tak? zainteresował się Jazz. Kto był tym szczęściarzem? Wcale nie był takim szczęściarzem odparła cicho i lekko pochyliła głowę.Sim-mons patrzył na jej profil.Podobała mu się.I bardzo ją lubił. Był członkiem a może nawet głową waszego INTESP.Nazywał się Harry Ke-ogh.Miał szczególny talent.Ja też mam talent.ale z nim było całkiem inaczej.Był ne-kroskopem.Jazz zdecydował właśnie, że nie będzie na razie okazywał jej swojego sceptycyzmu. Kim? zapytał tylko. Potrafił rozmawiać ze zmarłymi powiedziała lodowato i odsunęła się wyraznie105od mężczyzny.Poczuła się urażona, ogarnęła ją złość. Co ja takiego zrobiłem? spytał Jazz zaskoczony. Coś sobie pomyślałeś sapnęła z pasją. Pomyślałeś: Co za bzdury. Chryste Panie! wyrwało się Jazzowi.Tak właśnie pomyślał. Posłuchaj ciągnęła Zek. Wiesz od ilu lat ukrywałam swoje zdolności? Niemogłam pracować dla Wydziału E! Nie chciałam, bo zdawałam sobie sprawę, że prędzejczy pózniej znów będę musiała stanąć twarzą w twarz przeciwko Harry emu.Cierpia-łam męki. OK! powiedział Jazz, przerywając jej w pół słowa. Nie zajdziemy daleko, je-śli nie będziemy sobie ufać.Ale nic też nie osiągniemy, okłamując i zwodząc się wzajem-nie.Jeśli mi mówisz o swoich możliwościach, muszę ci wierzyć na słowo.A jednak.czynie mogłabyś tego udowodnić? Musisz przyznać, że nietrudno było przed chwilą od-gadnąć moje myśli, Zek.Nie powiesz mi chyba, że nigdy dotąd nie spotkałaś się ze scep-tycyzmem! Chcesz mnie wypróbować? Jej oczy płonęły gniewem. Kusisz? Odejdz, sza-tanie! To talent otrzymany od Boga, tak? Jazz ciągle nie dowierzał. Jeśli jesteś takdobra, dlaczego nie wiedziałaś, kto się zbliża do przełęczy? Naprawdę mnie złościsz! powiedziała Zek. Nic nie rozumiesz.Ja ci mówię,że jestem telepatką, a ty mi na to: udowodnij.To tak, jakbyś mi kazał udowodnić, żejestem kobietą! Cholernie wysoko się cenisz.Bóg jeden wie, do jakiego rodzaju mężczyzn przywy-kłaś, ale. Simmons pokiwał głową. W porządku! sapnęła. Patrz.Spojrzała obojętnie na wilka, potem odwróciła się i zaczęła odchodzić.Stanęła w od-ległości stu metrów od niego. Nie zamierzam teraz nic mówić! krzyknęła stamtąd. Zaraz stanie się to,o czym pomyślisz!Jazz nachmurzył się. Co ona sobie [ Pobierz całość w formacie PDF ]