[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Telrii skinął głową widocznie czekał właśnie na te słowa.Przedtem obietniceHrathena były niejasne, ale teraz nie mógł ju\ sobie pozwolić na brak zaanga\owania.Jegosłowa dały diukowi dowód, \e Hrathen próbuje obalić tron kalkulowane ryzyko, ale Hrathenbył dobry w takich kalkulacjach. Będą tacy, którzy się sprzeciwią ostrzegł. Na przykład? Ta kobieta, Sarene odparł Telrii. Jej głupota to oczywista gra.Moi informatorzytwierdzą, \e darzy niezdrowym zainteresowaniem twoje posunięcia i pytała o ciebie naprzyjęciu dzisiaj wieczorem.Bystrość Telrii zaskoczyła Hrathena.Mę\czyzna wydawał się tak pretensjonalny, takpró\ny a jednak najwyrazniej posiadał pewne kompetencje.To mo\e być albo wada, albozaleta. Nie martw się dziewczyną.Wez tylko pieniądze, które dostarczyliśmy, i czekaj.Twoja chwila wkrótce nadejdzie.Słyszałeś wieści, jakie otrzymał dzisiaj król?Telrii zawahał się, ale skinął głową. Wszystko zatem odbywa się zgodnie z obietnicą odrzekł Hrathen. Musimyjedynie być cierpliwi. Doskonale odparł Telrii.Wcią\ jeszcze miał pewne zastrze\enia, ale logika Hrathena, w połączeniu z otwartąobietnicą tronu, wystarczyła najwidoczniej, by go przekonać.Diuk skłonił się Hrathenowiz niezwykłym szacunkiem, po czym skinął dłonią na stra\ i ruszył w swoją stronę. Diuku Telrii! zawołał Hrathen, tknięty nagłą myślą.Telrii zatrzymał się i odwróciłpowoli. Czy twoi \ołnierze wcią\ mają przyjaciół w Stra\y Miejskiej Elantris? zapytałHrathen.Telrii wzruszył ramionami. Tak mi się zdaje. Powinieneś podwoić ich \ołd rzekł Hrathen cicho, by nie usłyszeli go \ołnierzediuka. Mów przy nich dobrze o Stra\y Miejskiej Elantris, daj im czas, aby mogliporozmawiać ze swoimi dawnymi towarzyszami.Byłoby.dobrze dla twojej przyszłości, bypomiędzy stra\nikami rozeszło się, \e nagradzasz tych, którzy ci wiernie słu\ą. A ty dostarczysz fundusze, \eby opłacić dodatkowo moich ludzi? upewnił sięTelrii.Hrathen wzniósł oczy do nieba. Dobrze.Telrii skinął głową i odszedł w stronę swojej gwardii.Hrathen odwrócił się i oparł o mur, spoglądając na Kae.Będzie musiał chwilęodczekać, nim zawróci na schody i zejdzie.Telrii wcią\ się obawiał przyznania do lojalnościwobec Derethi i nie chciał, aby widziano, jak się spotyka z Hrathenem.Oczywiścieprzesadzał z obawami, ale mo\e lepiej, by przez jakiś czas jeszcze udawał, \e nie zmieniareligii.Hrathena martwiło jednak, \e Telrii wspomniał o Sarene.Z jakiejś przyczyny teodzkaksię\niczka postanowiła sprzeciwić się Hrathenowi, choć nie dał jej ku temu \adnegopowodu.Tkwiła w tym nawet niejaka ironia, nie wiedziała bowiem, \e w tej chwili Hrathenjest jej największym sprzymierzeńcem, a nie wrogiem.Ludzie nawrócą się tak czy owak.Albo odpowiedzą na namowy Hrathena, albo zostaną zmia\d\eni przez fjordelską armię.Hrathen wątpił, czy kiedykolwiek zdoła ją przekonać o tej prawdzie.Widział w jejoczach nieufność.natychmiast przyjmowała, \e wszystko, co mówi, jest kłamstwem.Nienawidziła go irracjonalną nienawiścią osoby, która wie, \e jej własna wiara jest gorsza.Nauki Korathi poszły ju\ w niepamięć w większości krajów Wschodu, wkrótce nastąpi torównie\ w Arelonie i Teod.Shu-Korath był za słaby; brakowało mu \ywotności.Shu-Derethbył potę\ny i silny.Jak dwie rośliny walczące o jeden kawałek ziemi Shu-Dereth wkrótcezdławi Shu-Korath.Pokręcił głową, po czym odwrócił się i ruszył powoli ku stopniom wiodącym w dół,do Kae.Nagle usłyszał głuchy łomot i znieruchomiał.Dzwięk przypominał odgłoszatrzaskiwanej bramy. Co to było? zapytał, podchodząc do kilku stra\ników, którzy stali w kręgupełgającego światła pochodni.Stra\nicy wzruszyli ramionami, ale jeden wskazał na dwie sylwetki przemierzającepogrą\ony w mroku plac. Chyba złapali kogoś, kto próbował uciec.Hrathen zmarszczył czoło. Czy to się często zdarza? Stra\nik pokręcił głową. Większość jest zbyt otumaniona, by próbować ucieczki.Raz na jakiś czas któryśpróbuje czmychnąć, ale zawsze ich wyłapujemy. Dziękuję odparł Hrathen i powoli ruszył w dół po schodach.Zaledwie zszedł z ostatniego stopnia, skierował się do głównej stra\nicy.Dowódcabył w środku, oczy miał półprzytomne, jakby dopiero co się obudził. Problemy, kapitanie? Mę\czyzna uniósł głowę. Och, to ty, gyornie.Nie, \adne kłopoty, to tylko jeden z moich poruczników zrobiłcoś, czego nie powinien był robić. Wpuścił paru Elantrian z powrotem do miasta? zapytał Hrathen.Kapitan zmarszczył brwi, ale skinął głową.Hrathen widywał go ju\ wiele razyi zawsze łaskotał chciwość \ołnierza kilkoma monetami.Ten człowiek był ju\ prawie jego. Następnym razem, kapitanie rzekł, sięgając do pasa i wyjmując sakiewkę proponuję ci inną opcję.Oczy kapitana zalśniły, gdy Hrathen wyjmował z sakiewki złote wyrningi wybitez wizerunkiem głowy Wyrna Wulfdena. Chciałem przyjrzeć się bli\ej jednemu z tych Elantrian, z przyczyn religijnych,oczywiście wyjaśnił, kładąc na stole kupkę monet. Będę bardzo wdzięczny, jeśli kolejnypojmany Elantrianin trafi do mnie do kaplicy, zanim wrzucicie go z powrotem do miasta. Przypuszczalnie da się to załatwić, panie odrzekł kapitan, zręcznie zbierającmonety ze stołu. Oczywiście, nikt nie będzie musiał o tym wiedzieć dodał Hrathen. Oczywiście, panie.Rozdział 16Raoden próbował kiedyś uwolnić Iena.Był wówczas młodzieńcem o prostym umyślei dobrych intencjach.Od jednego ze swych nauczycieli usłyszał o niewolnictwie i wbił sobiedo głowy, \e Seony były trzymane wbrew ich woli.Tego dnia poszedł we łzach do Ienai za\ądał, \eby Seon przyjął wolność. Ale\ ja jestem wolny, młody panie odpowiedział Ien płaczącemu chłopcu. Nie, nie jesteś! sprzeciwił się Raoden. Jesteś niewolnikiem.robisz to, co inni cika\ą. Robię to, bo chcę, Raodenie. Dlaczego? Nie chcesz być wolny? Chcę słu\yć, młody panie wyjaśnił Ien, pulsując łagodnie. Moja wolność jesttutaj, z tobą. Nie rozumiem. Patrzysz na te sprawy jak człowiek, młody panie rzekł Ien pobła\liwym tonem.Widzisz rangi, ró\nice, próbujesz uporządkować świat tak, aby wszystko, co istnieje, znalazłoswoje miejsce ponad lub poni\ej ciebie.Dla Seona nie ma powy\ej i poni\ej, są tylko ci,których kochamy.A tym, których kochamy, chcemy słu\yć. Ale nawet nie otrzymujesz zapłaty! odparł z oburzeniem Raoden. Ale\ otrzymuję, panie.Moja zapłata to ojcowska duma i macierzyńska miłość.śyjęsatysfakcją, kiedy patrzę, jak rośniesz.Minęło wiele lat, zanim Raoden zrozumiał te słowa, ale pozostały one na zawszew jego pamięci.W miarę, jak dorastał i się uczył, słuchając niezliczonych kazań Korathi natemat jednoczącej siły miłości, zaczął postrzegać Seony na nowy sposób.Nie jako sługi,nawet nie jako przyjaciół, ale coś znacznie głębszego i potę\niejszego.Wydawało się, \e sąinkarnacją samego Domi, odbiciem jego miłości do ludzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]