RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znalazł fragment rozwiązania, chociaż jeszcze go nie rozumiał.Splot łączący wszystkie dzieci jest elementem tego, co czyni nas ludź­mi, chociaż Leyel wciąż nie wiedział, dlaczego.Niezwykłe, prze­wrotne indeksowanie frazy bez znaczenia skłoniło go do nowego spojrzenia na problem.To nie znaczy, że uniwersalna kultura dzieci jest nowym pomysłem.Po prostu dotąd nie przypuszczał nawet, że może mieć coś wspólnego z kwestią początku.Co miał na myśli indekser, kiedy dołączał tę wyliczankę? Czy także dostrzegł wizję?Może, ale raczej nie.Zapewne fraza o stawaniu się wywołała u indeksera skojarzenie z wysiłkiem - jak przy kręceniu korbą.A mo­że tylko ogólna myśl o ludzkości sięgającej gwiazd przypomniała, że wierszyk mówił o rakietach wznoszących się z planety początku, a potem opadającej na nowe światy.Kto może wiedzieć, co wier­szyk oznaczał dla indeksera? Kto zgadnie, dlaczego został połączo­ny z tym właśnie zdaniem?Leyel pojął nagle, że wyobraża sobie Deet dokonującą tego kon­kretnego skojarzenia.Nie miał powodów, by wierzyć, że to jej dzie­ło, ale dla niego była uosobieniem wszystkich indekserów.Przyłą­czyła się do nich, stała się jedną z nich, kiedy więc przeprowadzano indeksację, była jej częścią.To właśnie oznacza przynależność do społeczności - cała praca jest w pewnym stopniu twoja.Deet była częścią wszystkiego, co zrobili indekserzy, a zatem Deet to zrobiła.I znowu wyobraził sobie sieć, ale tym razem była to sieć topolo­gicznie niemożliwa, skręcona w sobie tak, że choćby trzymał w dło­ni dowolną cząstkę brzegu, trzymał cały brzeg i środek także.Była jednością, a każdy fragment zawierał w sobie całość.Ale jeśli wizja jest prawdziwa, to kiedy Deet przyłączyła się do społeczności bibliotekarzy, Leyel przyłączył się także, ponieważ za­wierała go w sobie.Przychodząc tutaj, wcale go nie opuszczała.Wplotła go w nową sieć, więc zamiast coś tracić, jedynie zyskiwał.Był tego częścią, ponieważ ona była, więc gdyby ją stracił, to tylko dlatego, że ją odepchnął.Zasłonił dłońmi oczy.W jaki sposób niezborne myśli o proble­mie początku doprowadziły go do rozważań o własnym małżeństwie? Już wierzył, że zbliża się do pełni zrozumienia, kiedy nagle powrócił do własnych kłopotów.Usunął wszystkie odniesienia do “Ene due dużo rakiet" i “Ene due rike fake" czy jak to brzmiało, po czym wrócił do oryginalnego dokumentu, próbując skupić myśli na zasadniczym temacie.Przegrywał jednak tę bitwę.Nie potrafił się oprzeć kuszącemu wy­zwaniu indeksu.Powinien czytać o używaniu narzędzi i techniki, o tym że nie może to być linia graniczna między człowiekiem a zwierzęciem, ponieważ istnieją zwierzęta, które wytwarzają narzędzia i uczą inne, jak z nich korzystać.I nagle indeks podsuwał mu opowieść grozy o człowieku, który zapragnął być największym geniuszem wszystkich czasów i sądził, że jedynie godziny tracone na sen nie pozwalają mu osiągnąć pożą­danej wielkości.Wynalazł więc maszynę, która spała za niego.Dzia­łała doskonale, dopóki nie uświadomił sobie, że maszyna ma rów­nież wszystkie jego sny.Zażądał, żeby mu je opowiedziała.Maszyna zaczęła przekazywać najwspanialsze, najbardziej bły­skotliwe idee, jakie mógł sobie wyobrazić - o wiele mądrzejsze, niż człowiek ów wymyślał na jawie.Wziął więc młotek i rozbił maszy­nę, by odzyskać swoje sny.Ale chociaż znowu mógł sypiać, nie zdo­łał osiągnąć tej jasności myśli, jaką posiadała maszyna.Oczywiście, nie mógł opublikować tego, co pisała maszyna - to nie do pomyślenia, by produkt maszyny przedstawiać jako dzieło człowieka.Kiedy umarł w rozpaczy, inni znaleźli maszynowe wy­druki i uznali, że ów człowiek napisał to wszystko i ukrył.Opubliko­wali teksty i wszyscy uznali go za największego geniusza w historii ludzkości.Opowieść tę powszechnie uznawano za obscenicznie przeraża­jącą, ponieważ występowała w niej maszyna kradnąca część umysłu człowieka i wykorzystująca ją, by go zniszczyć.Typowy motyw.Ale dlaczego indekser odwołał się do niej w dyskusji o wytwarzaniu na­rzędzi?Leyel zastanowił się i uznał, że opowieść sama w sobie jest ro­dzajem narzędzia.Tak samo jak maszyna, zbudowana przez czło­wieka, o którym mówi.Opowiadający przekazał w tej historii swoje sny, a kiedy ludzie słuchali jej lub czytali, te sny, a raczej koszmary, pozostawały im w pamięci.Pozostawały ostre i wyraźne, straszne i rzeczywiste.Gdyby starał się przekazać im te same prawdy bezpo­średnio, nie w formie opowieści, uznaliby, że jego idee są głupie i nie­istotne.Leyel przypomniał sobie słowa Deet, jak to ludzie absorbują opowieści własnej społeczności, przerabiają je na swoją modłę i wy­korzystują dla tworzenia własnej duchowej autobiografii.Pamięta­ją, jak robili to, co bohaterowie opowieści, i nadal odgrywają w ży­ciu postacie bohaterów, a jeśli im się nie udaje, przynajmniej oceniają się według norm ustalonych przez bohaterów.Opowieści stają się ludzkim sumieniem albo zwierciadłem.I znowu, jak już wiele razy, przerwał te rozmyślania z dłońmi przyciśniętymi do oczu, próbując wypchnąć - lub opanować - wizje sieci i zwierciadeł, światów i atomów, a kiedy wreszcie otworzył oczy, zobaczył siedzące przed nim Deet i Zay.Nie - pochylające się nad nim.Leżał na niskim łóżku, a one klęczały obok [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl