RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pomimo ogarniającego ją lęku kobieta uznała tę uwagę za obraźli-wą i odparła z uporem:- Jestem gotowa zezwolić na przeszukanie domu przez uprawnioną do tego władzę zwierzchnią, pan jednak jest mi zupełnie obcy.Hrabia skłonił się kpiąco.- Jak pani chce.Bez pani pozwolenia nie mogę rzecz jasna wedrzeć się do pomieszczeń mieszkalnych, jednak nie sprawdziwszy faktów nie jestem w stanie znaleźć rozwiązania dla tych jakże nieprzyjemnych dla pani wydarzeń.Chce pani wkroczyć na ścieżkę wojenną, więc dobrze, będziemy walczyć! Rezygnuję z gościny u państwa i wycofuję się.W gospodzie powitają mnie bardziej ochoczo, aniżeli tutaj.Lecz potem niech pani nie oczekuje ode mnie żadnego zrozumienia.Na skutek tej ukrytej groźby zmienił się nieco uparty wyraz twarzy wyniosłej kobiety Zachowanie hrabiego przestraszyło ją i odebrało jej pewność siebie.Zmusiła się jakoś do uprzejmej odpowiedzi.- Nie musi pan zatrzymywać się w zajeździe.Cały nasz dom stoi do pańskiej dyspozycji i zobaczy pan, że zostanie dobrze ugoszczony.Zechce pan pójść ze mną do pokoju gościnnego! Oczywiście tu, na Syberii nie mogę panu zaoferować tych wszystkich wygód, do jakich jest pan z pewnością przyzwyczajony.Skierowała się właśnie ku drzwiom, gdy wtem rozległo się głośne pukanie i do pokoju wkroczył porucznik.- Ja do pana rotmistrza! - rzekł, zapomniawszy z pośpiechu pozdrowić obecnych.- Nie ma go tu, - odparła pani domu.- A naczelnik?- Także go nie ma!- Do wszystkich diabłów! W takim razie mam straszny kłopot Obok więzienia stoją dwaj wartownicy, których nie mogę zwolnić bez zgody pana naczelnika lub pana rotmistrza, ponieważ panowie wydali im surowy rozkaz, aby do ich powrotu nie ruszali się z miejsca.- Bogu dzięki, przynajmniej jest jakiś ślad! - zawołała kobieta z ulgą, - Kiedy mój mąż i mój syn rozmawiali z wartownikami?- Diabli wiedzą! Chciałem ich wypytać, ale nie wydostałem z nich żadnej rozsądnej odpowiedzi.Może pani wie, dokąd panowie poszli?- Nie mam najmniejszego pojęcia.- To trzeba ich poszukać.- Proszę, niech pan to zrobi jak najszybciej i powiadomi mnie o rezultacie!Oficer oddalił się, a pani naczelnikowa poprowadziła hrabiego do pokoju gościnnego.* * *Kiedy porucznik opuścił budynek, natknął się na trzech mężczyzn, którzy właśnie zamierzali do niego wejść, Byli to trzej przybysze z Ameryki i na ich widok twarz porucznika natychmiast spochmurnia-ła.Wczorajszego wieczora był również obecny na balu, wiedział więc o wszystkim, co się tam wydarzyło.- Czego tu panowie szukacie? - zagadnął obcesowo wchodzących.Sam spojrzał mu w twarz z uśmiechem.- Czy pan mieszka w tym domu?- Nie.- W takim razie nie powinno to pana obchodzić, po co tu przyszliśmy.- Za pozwoleniem, to jest budynek rządowy!- Wiem o tym,- A ja jestem urzędnikiem państwowym i żądam odpowiedzi! Sam Hawkens spoważniał.- Człowieku, czyżbyś sądził, że damy się strofować jakiemuś kozakowi? Nie wyobrażaj sobie za wiele! Jeżeli powiesz jeszcze choćby jedno nieuprzejme słowo, napiszę do mojego przyjaciela, generalnego gubernatora Wschodniej Syberii, jeśli się nie mylę.On już się o to postara, żebyś był grzeczniejszy!Wyglądało na to, że Sam znalazł właściwy sposób na zaskarbienie sobie szacunku porucznika,- Wybacz, ojczulku! - wystękał porucznik zbity z tropu.Przypomniał sobie wczorajsze wystąpienie Sama, szczególnie opowieść o piciu kawy i grze w karty w Carskim Siole.- Nie wiedziałem, że generalny gubernator jest pańskim przyjacielem - dodał.- I bez tego mógłby pan zachowywać się uprzejmiej! - - zganił go Sam, ciągle jeszcze udając urażonego.- Chcemy rozmawiać z naczelnikiem.- Nie zastaniecie go.Zniknął.Musimy go najpierw znaleźć._______/w takim razie chcemy się widzieć z jego synem, rotmistrzem.- Ten także zniknął - pośpieszył usłużnie z wyjaśnieniem.- I nie wiecie, gdzie są?- Nie.- No, jakoś do tego dojdziemy.Obcemu może się to czasem łatwiej powieść niż miejscowemu.A co to za ludzie, ci dwaj? Stoją tak sztywno, jakby połknęli kij.- Wartownicy.- To może wiedzą, dokąd udali się tamci dwaj.Z miejsca, gdzie stoją musieli ich przecież widzieć.- Przesłuchiwałem ich już.Nie wiedzą nic- Prawdopodobnie niewłaściwie pan pytał.Byłem kiedyś prezydentem sądu i nauczyłem się tak stawiać pytania, aby zawsze otrzymać pożądaną odpowiedź, hihihihi!- Niech więc pan będzie tak dobry i pomoże mi przy powtórnym przesłuchaniu wartowników! - prosił porucznik.Jego uznanie dla małego trapera wzrosło ogromnie.Puścił całą trójkę przodem, a sam pozostał skromnie w tyle.Sam stanął przed wartownikami w szerokim rozkroku.- Moi kochani synkowie! Wiecie, gdzie podziewa się pan rotmistrz?- Nie, panie - odparł jeden z nich.- Kto wam kazał tu stać?- Nasz ojczulek, rotmistrz.- A więc jednak widzieliście go.Kiedy to było?- O północy.- Był sam?- Nie, z naszym ojczulkiem, naczelnikiem.- Po co tu przyszli?- Nie wiemy.- Musieli przecież coś powiedzieć.Zresztą, pokaż no się tu! Na twojej kurtce widać mnóstwo pręg.Kto cię tak pobił? Kto?- Ojczulek rotmistrz.- To nieładnie z jego strony.A dlaczegoż to musiał uciec się do użycia knuta?- Z powodu żaby.- Dzieci, w ten sposób w ogóle nie posuwamy się do przodu.Muszę wyciągać z was niemal każde słowo, a to kosztuje mnie dużo czasu i cierpliwości.Opowiedzcie, co tu się stało!Mówiąc to Sam Hawkens wyrwał zza pasa pejcz, który nosił na Syberii jako atrybut swej męskości, aby tym gestem wzmocnić jeszcze nieco swoje żądanie.- A więc, jak to było z tą żabą9- Chciała nam pokazać skarb.- Skarb? Zapewne miał leżeć tu.w tym miejscu, a kiedy chcieliście go wykopać, pojawili się ojczulkowie, czy tak?- Tak, tak właśnie było.Potem młody ojczulek zabronił nam ruszać się z miejsca, dopóki nie wróci.- Ale przecież musicie znać kierunek, w jakim się udali.Nie patrzyliście, dokąd idą?- Nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl