[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od przeszło dziesięciu lat suweren nie odwiedzał miasta, które obudziło się teraz z letar-gu, nabierając niegdysiejszego dynamizmu i splendoru.Barcelona przekształciła się w jedną zestolic europejskiej dyplomacji.Mieszkańcy z ciekawością przyglądali się przybyciom i odjazdomzagranicznych ambasadorów i delegatów z królestw Izabeli i Ferdynanda.Wszyscy z warsztatu mistrza Eloi przyłączyli się do wiwatów i obchodów.Zapanowałaradosna atmosfera i lud uwierzył, że wszystko potoczy się lepiej.Wielu było przekonanych, żekról jest Nietoperzem z przepowiedni i paladynem chrześcijaństwa.Miał do spełnienia ważnąmisję, której Barcelona poczuła się uczestnikiem.Nieważne, że parę miesięcy wcześniej parakrólewska skazała %7łydów na wygnanie na mocy wydanych przez siebie dekretów.Wciąż przyby-wało tych, którzy wsłuchani w przemówienia inkwizytorów i królewską propagandę podzielaliideę zjednoczenia w wierze.Od podbicia Grenady po Hiszpanii rozprzestrzeniały się mesjani-styczne nastroje.Upadek królestwa nasrydzkiego był tylko wstępem do ekspansji na Afrykę i Bli-ski Wschód.Królowie mieli odzyskać Jerozolimę i Grób Zwięty miał powrócić dochrześcijaństwa.To było tak, jakby gwiazdy ustawiły się na firmamencie w szeregu, aby blaskiem swymprzydać jeszcze większej chwały owej świętej misji.Parę tygodni pózniej, przed jedenastymsierpnia, kardynał Rodrigo Borgia został wybrany na papieża i przyjął imię Aleksander VI.Po-chodził z Jativy w królestwie Walencji i zwyciężył, konkurując ze znamienitymi włoskimi roda-mi.Proroctwo Fiet unum ovile et unus pastor, Jedna niech będzie owczarnia i jeden pasterz ,miało wkrótce się spełnić.Nie było już miejsca dla %7łydów ani kogokolwiek, kto wierzyłby ina-czej.Lud, który oklaskiwał królów, nie pamiętał już ucieczki swych sąsiadów konwertytów anistrat, które wywołało ich odejście.W tawernach też można było odczuć obecność dworu.Wcześniej bywało, że świeciłypustkami, teraz wypełniły się barwnym towarzystwem.Rozbrzmiewał kastylijski, francuskii włoski.Joan znał już te języki, więc porozumiewał się w nich swobodnie.Człowiekiem, który zwrócił jego uwagę, był pewien zwykły przyjezdny.Pojawił się napoczątku grudnia.Był katalońskim wieśniakiem, chudym i wysuszonym, w wieku okołosześćdziesięciu lat.Siadał przy stoliku z dzbanem wina i z wiejskim akcentem opowiadał swe hi-storie tym, którzy chcieli ich słuchać.Niewielu było takich, ale gdy wyjawił, że jest chłopempańszczyznianym, skupił na sobie całą uwagę Joana.Chłopak od dawna utożsamiał się z tągrupą, ten zaś był pierwszym, jakiego poznał. Ale przecież chłopów pańszczyznianych już nie ma zaoponował Joan. Sześć latminęło, odkąd nasz król Ferdynand podpisał orzeczenie w Guadalupe, które zniosło niesprawie-dliwe prawa, i wy, pańszczyzniani, zyskaliście wolność. Mój dobry król Ferdynand! rzekł stary, unosząc swój kielich wina. Wznieśmy toastza jego zdrowie, niechaj Pan da mu długie życie.Joan podniósł swój kielich i wypili. A po co wyście przyjechali do Barcelony? Przyjechałem odebrać dług sześćdziesięciu dukatów. No to mam nadzieję, że wasz dłużnik będzie miał go z czego zapłacić powiedziałJoan.Mężczyzna się zaśmiał. Pewno, że ma sześćdziesiąt dukatów, a i sześćdziesiąt tysięcy też ma! To bogaty człowiek? Król Ferdynand. Król?! zawołał chłopak zdumiony.Stary musiał być niespełna rozumu. Właściwie to dług jego matki, jejmości pani Joanny Enriquez. Przecież umarła wiele lat temu! To rzeczywiście stary dług, ale król na mnie czeka i wiem od niego, że mi go spłaci powiedział mężczyzna absolutnie pewnym tonem.Joan poprosił go, aby opowiedział mu tę historię, a chłop, który przedstawił się jako Joande Canyamars, zrobił to z przyjemnością. Trzydzieści lat temu, na początku czerwca tysiąc czterysta sześćdziesiątego drugiegoroku, królowa Joanna Enriquez zbiegła do Girony przed wojną domową, która dopiero co wy-buchła.Była tam sama z infantem, don Ferdynandem, który miał wtedy dziesięć lat, gdyż jejmąż, król Jan Drugi Aragoński, nie mógł wjechać do Katalonii bez pozwolenia parlamentu [ Pobierz całość w formacie PDF ]