RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Większośćdziewcząt była teraz młodsza od niej, a świątynia nie przetrzymywała ich dłużejniż to konieczne.Zakapturzeni kapłani zabrali Soli, która w ciągu tych dwóch lat zaledwie zdą-żyła osiągnąć dojrzałość i przykuli ją w wąwozie.Była naga.Jej czarne, lśnią-111 ce włosy opadały na ramiona, małe piersi sterczały wyprostowane, a niezle jużukształtowane uda drżały, gdy poruszała się niespokojnie.Var poczuł gwałtowny dreszcz.Soli bardzo przypominała swą matkę, Solę.Gdy tylko jej biodra i piersi rozwiną się całkowicie.Ale to się nigdy nie stanie, jeśli on jej nie uratuje!Czekał między drzewami, aż kapłani odejdą.Potem nie ruszył się jeszczeprzez pół godziny, aby się upewnić, że nie wrócą i że w okolicy nie ma żadnychstrażników.Ta część wąwozu nie była widoczna ze świątyni.Prawdopodobnieurządzono to celowo, z litości dla pozostałych dziewczynek.Var wiedział już,w jaki sposób większość z nich trafiała do świątyni.Zgłaszały się dobrowolnie,by ocalić swe rodziny przed głodem.Na wyspie było wielu biednych ludzi.Płaca,która wystarczała Varowi, była zbyt niska, aby utrzymać rodzinę, co powodowałonieustanną, powszechną nędzę.System Odmieńców i koczowników był lepszy.W Ameryce nikt nie głodował.Upewniwszy się, że nikt go nie widzi, Var dał sobie spokój z filozoficznymirozważaniami, wyszedł z ukrycia i ruszył w głąb wąwozu.Soli usłyszała go i pod-niosła wzrok z chwytającym za serce okrzykiem przerażenia, sądząc, że już nad-chodzi bóg.Potem westchnęła z ulgą. Var!Zbliżył się i położył dłoń na jej kajdanach. Nigdy o tobie nie zapomniałem  powiedział. Czy myślałaś, że pozwo-lę cię pożreć?Kajdany były mocne, a on nie miał żadnego narzędzia, którym mógłby jeotworzyć. Dziękuję. zaczęła i łzy napłynęły jej do oczu. Dziękuję ci, Var, alenie mogę odejść z tobą.Złożyłam przysięgę. Wypełniłaś ją już! Jeszcze nie.Spełnię ją dopiero po.ofierze  odparła.Var szarpnął za drugą obejmę.Wydawała się przymocowana nieco luzniej. Nie mogę ci na to pozwolić  powiedziała przez łzy.Var nie zwrócił na nią uwagi.Nadal walczył z metalem.Nagle coś odrzuciło go to Tylu.Soli kopnęła go mocno w pierś.Teraz zrozumiał, że mówiła poważnie.Zamie-rzała stawić mu opór, aby dotrzymać przysięgi.Oznaczało to, że nie zdoła jej uwolnić, jeśli wcześniej jej nie ogłuszy.Czyjednak będą mogli dalej być przyjaciółmi, jeśli w ten sposób pogwałci jej wolę?Zresztą i tak nie mógł zdobyć się na to, by ją uderzyć.Każdego innego, tylkonie Soli.Podniósł się i spojrzał jej w twarz. W takim razie pójdę zabić Minosa  oświadczył. Nie!  krzyknęła przerażona. Nikt nie zdoła go pokonać!112  Złożyłem przysięgę, że zabiję człowieka, który skrzywdzi dziecko Soli odrzekł Var. To było na długo przed twoją przysięgą.Czy chcesz, żebym za-czekał, aż ten stwór nadejdzie? Ale Minos jest bogiem, nie człowiekiem! Nie zdołasz go zabić! Pożera dziewczęta, a nie jest zwierzęciem?  zdumiała go własna ironia. Czymkolwiek jest, muszę się z nim zmierzyć, chyba, że pójdziesz teraz ze mną. Nie mogę.Var zrozumiał, że dalsza rozmowa nie ma sensu.Pomaszerował w głąb wąwo-zu, nie zważając na jej wołanie.Po kilkudziesięciu krokach dotarł do niewielkiego placu, z którego odchodziłopięć korytarzy.Uniósłszy w górę pałki zapuścił się ostrożnie w jeden z nich.Prowadził on do jaskini wypełnionej kośćmi.Var nie przyglądał się im do-kładnie.Wiedział skąd pochodzą.Jeśli jego misja się nie powiedzie, kości Solizostaną dodane do leżących tutaj.Ruszył dalej.W następnej komorze leżało kilka wyschniętych czaszek.Trzecia była pusta.Nie było tu świeżych śladów obecności Minosa.Varowi dopiero teraz przyszło do głowy, że bóg-potwór może wyjść na ze-wnątrz innym korytarzem i zaatakować Soli, podczas gdy on będzie przeszukiwałpuste jaskinie.Pospiesznie wycofał się w kierunku wejścia.Minął po drodze ko-morę z czaszkami, ale następna była pusta.Zrozumiał, że zabłądził.Minął właściwy korytarz i nie wiedział teraz, gdziesię znajduje [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl