[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. %7łyczę powodzenia. Mam.Kierowanie nieoznakowanym pojazdem.Ten konik nie ma nawet światełodblaskowych o pozycyjnych, nie wspominając. Zgadza się.Sanie, fura przyczepa platforma muszą mieć światła odblaskowe.Alekonie nie.To taka luka w przepisach.Nie zacytuję z pamięci stosownego paragrafu.Alemam w domu kodeks ruchu drogowego.Gdyby pan chciał skorzystać.Birskiemu wpadł do głowy kolejny pomysł.Wyciągnął z kabury pistolet. Rzuć broń polecił. Nie mam. Rzuć broń.Rzuć broń. Proszę o dodatkowe wyjaśnienia.72 Proste.Muszę trzy razy ostrzec, abyś rzucił broń.Potem oddam strzał ostrzegaw-czy, a potem postrzelę cię w obronie własnej i postaram się, aby to był nieszczęśliwy wy-padek.Aby postrzał okazał się śmiertelny. Zaraz, zaraz.Przecież nie mam broni. Przepisy milczą o takim przypadku.To taka luka, Jakubie.Muszę ostrzec, oddaćstrzał ostrzegawczy i mogę strzelać. A jeśli rzucę broń, to już pan nie może? zaciekawił się Jakub. Wtedy nie.Egzorcysta sięgnął do cholewy buta i wydobywszy z niej nóż, rzucił go na ziemię.Prosto pod nogi Birskiego. Rzuciłem broń.Tym samym nie może pan strzelać.Birski rozpłakał się. Ja już nie mogę powiedział. Pan panie Wędrowycz jest okropnym człowie-kiem. No nie rozklejaj się.Milicjant, a beczy.Zagniesz mnie następnym razem.Posterunkowy otarł oczy. Rozmowa z panem to intelektualne przeżycie wyznał.Jestem szczęśliwy, żetylko pan w tej gminie jest tak inteligentny.Proszę jechać do domu. Nie omieszkam się.Jestem już stary i muszę się wysypiać.A odnośnie świateł od-blaskowych, to wiszą tam, pokazał gestem.Na końcu ogona kłaczka miała zapiętą spinkę do włosów, na której huśtał się odbla-skowy znaczek.Czterolistna koniczynka.Na szczęście.Birski wył długo i ponuro.Wyłtak przejmująco, że aż pobudzili się okoliczni mieszkańcy.Nie zapalali świateł.Stali zafirankami i przyglądali się temu zdumiewającemu widokowi.Pośrodku skrzyżowaniastał radiowóz, a koło niego miejscowy posterunkowy, zadarłszy głowę, wył do księży-ca.Okoliczne psy podchwyciły jego skowyt.Wkrótce obudziło się pół wsi.Jakub jechałprzez pola, śpiewając dziarską pieśń:Nasza Dunia zabolieta, Zachoteła wodku pit, Na dieńewiach napisała: Bież pałlitranie wchodit.Dojechał do siebie, rozkulbaczył Marikę i zaprowadził ją do stajni.Nasypał jej owsai przyniósł wiadro świeżej wody.A potem wszedł do domu.Monika już spała.On teżzaraz się położył.Obudziło go delikatne potrząsanie. Co się stało? wymamrotał. Przepraszam, że budzę tak po nocy, ale strasznie rozbolał mnie ząb.Mówił pano jakieś skutecznej metodzie. Tak.Ale metoda jest obrzydliwa. Nie szkodzi.Byleby pomogła. Muszę się ubrać.73Wyszła do kuchni.Po chwili przyszedł.Siedziała na ławie zawinięta w szlafrok. Załóż kapcie poradził. Musimy przejść się do obory. Do obory? Po co? Po główny składnik kompresu.Nie bój się, chodz.Poszli.Noc była chłodna i gwiazdzista.Weszli do stajni.Jakub zapalił światło.Marika,leżąca w stosie słomy i nakryta derką, otworzyła jedno oko i popatrzyła na nich z życz-liwym zainteresowaniem. Leż, leż poprosił. My na momencik.Patrzył uważnie pod nogi i po chwil podniósł z ziemi koński pączek.Pączek był jesz-cze ciepły.Rozłamał go na pół.Monika odskoczyła. Co pan chce zrobić? To najlepsza metoda.Przyłożyć koński pączek do policzka.Musi być jeszcze cie-pły.No nie bój się, pózniej się umyjesz. Czy to nie jest jakiś makabryczny dowcip? Ależ skąd wziął chusteczkę jednorazową i owinął w nią cudowny środek.Dał jej do ręki.Z lekką obawą przyłożyła niezawiniętą stroną do policzka. Potrzymaj tak ze dwadzieścia minut.Jeśli ból nie przejdzie, to wstawię ci na tomiejsce złoty ząb. Trzymam za słowo powiedziała. Tylko nie symuluj.Jestem ubogim emerytem.Roześmiała się.Wrócili do chałupy i zaraz uwalił się spać.* * *Noce w Chełmie były zimne i paskudne tej wiosny.Holmes, siedzący w swoim sa-mochodzie naprzeciw hotelu marzł, mimo grubego kożucha.Coś było mocno nie w po-rządku.Mijała już cała doba, a Herberto nie wyściubił nosa ze swojego pokoju.Nawetjedzenie nosili mu specjalnie do numeru.Ale kontrwywiad miał dużo czasu.Nawet, jeśliszpieg udający duchownego coś knuje, to wcześniej czy pózniej, będzie musiał wyjść.Jeśli majstruje sobie jakieś urządzenie, to będzie je musiał wynieść na zewnątrz.A jeślinie wyniesie, to będzie je można obejrzeć, gdy sam wyjdzie na miasto.Z uśmiechem po-trząsnął pęczkiem wytrychów.Rozdział VIINiedziela była ciepła i ładna.Przed kościołem tłoczył się tłum ludzi.Niedziela byłaświętem.Zapominano o urazach.Nikt nie czatował na nikogo ze sztachetą w dło-ni.Pijaczkowie przy konfesjonale przysięgali zmienić się.Niektórzy nawet próbowa-li.Monety sypały się z cichym brzękiem na tacę.Semen miał dobry dzień.Rzucił srebr-nego rubla.Jakub, który stał kawałek dalej, natychmiast odczuł potrzebę zlicytowaniaprzyjaciela.Rzucił na tacę srebrnego kanadyjskiego dolara.Monika rzuciła tylko dwa-dzieścia złotych z Nowotką.Student jest ubogi i ma suchoty.A na suchoty najlepszy jestpsi smalec.Wszystko, co występuje w przyrodzie, dopełnia się wzajemnie.Każde zwie-rzę jest potrzebne.Jedno daje mleko, z innego można zrobić lekarstwo.Koty też mająswoje zastosowanie.Jeśli do człowieka chorego na raka przykładamy kota, to kot zdech-nie, a człowiek wyzdrowieje.Bóg nie stworzył niczego bez celu.Ciekawe tylko, dlaczego nas faworyzuje do tegostopnia, że nakazał Eohippusom zejść z drzew.Może kiedyś nam to wyjawi.A możeodpowiedz kryje się w określeniu Na obraz i podobieństwo swoje.Iwan IwanowiczIwanów nie zastanawiał się nad tym.Czarował.Rzucał strasznie wymyślny urok naJakuba Wędrowycza i tą małą cizię, która się za nim plątała.Ciekawe, co taka widziaław tym starym dziadu.Wyszli z kościoła we trójkę.Jakub Monika i Semen.To, co sięstało, było zaskakujące.Przed kościołem stali esesmani ustawieni w szpaler z bronią go-tową do strzału. Co to jest? zdziwiła się dziewczyna [ Pobierz całość w formacie PDF ]