[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- No, przestań już pajacować, trzeba spać.Jeszcze raz pocałowała go w główkę i westchnęła.I chociaż przed chwilą przyrzekła sobie, że już więcej mu o tym nie wspomni, nagle, przyglądając się złotym źdźbłom, które muskały jej nozdrza, usłyszała własny nie znoszący sprzeciwu głos:- Zrobiłeś to wszystko ze względu na dońę Heloizę? Bo nie chciałeś, żeby ktokolwiek zastąpił twoją mamusię? Bo nie mogłeś ścierpieć, że dońa Lukrecja może zająć jej miejsce w tym domu?Poczuła, że dzieciak sztywnieje i milknie, jakby zastanawiając się, co ma odpowiedzieć.Później obejmujące jej szyję rączki zacisnęły się mocniej, żeby zmusić ją do schylenia głowy, tak aby wąskie usteczka mogły przybliżyć się do jej ucha.Ale zamiast wyszeptać jej swój sekret - a to miała nadzieję usłyszeć - nagle ugryzł ją lekko w ucho, potem zaczął łaskotać pocałunkami jej szyję.- Dla ciebie to zrobiłem, Justysiu - mruknął z aksamitną czułością - a nie dla mamy.Żeby sobie poszła z domu i żebyśmy mogli zostać sami, mój tatuś, ja i ty.Bo ja ciebie.Całkowicie zaskoczona, poczuła, że usta dziecka szukają jej ust.- Mój Boże, mój Boże - uwolniła się z jego ramion, popychając go, potrząsając nim.Potykając się wypadła z pokoju, wytarła sobie usta, przeżegnała się.Zdawało jej się, iż jeśli nie zaczerpnie powietrza, serce jej pęknie z wściekłości.- Mój Boże, mój Boże.Już na korytarzu, usłyszała, jak Fonsito znów się śmieje.Nie było w tym złośliwości ani szyderstwa z miotającego nią wstydu i oburzenia.Śmiał się radośnie, jakby ciesząc się z własnego żartu.Ten śmiech, świeży, potoczysty, zdrowy, dziecięcy, zagłuszał szmer spływającej do umywalki wody, wydawał się wypełniać sobą noc i unosić ku owym gwiazdom, które, wyjątkowo tego wieczoru, ukazały się na brunatnym niebie Limy [ Pobierz całość w formacie PDF ]