[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Melnibonéanin schował stawiającego opór Zwiastuna Burzy.- To pierwszy raz, kiedy nie dałem ci się posilić.Ciekaw jestem, co teraz zrobisz? - mruknął i wziął broń Moongluma.Pochylił się nad ofiarą i ciął Teokratę w policzek, otwierając głęboką i długą ranę, z której trysnęła krew.Jagreen Lern przeraźliwie wrzasnął.- Elryku, nie! Zabij!!!Z okrutnym uśmiechem albinos ciął drugi policzek.Jagreen Lern wykrzywił zakrwawioną twarz wołając o śmierć, lecz kat, wciąż z obojętnym uśmiechem, odezwał się cichym i miękkim głosem:- Chciałeś naśladować Cesarzy z Melniboné, prawda? Drwiłeś z Elryka z rodu królów, torturowałeś go, porwałeś jego żonę.Zamieniłeś ją w piekielną kreaturę, przemieniłeś cały świat.Zamordowałeś przyjaciół Elryka i w swojej bezczelności wyzwałeś go do walki.Ale jesteś jeszcze mniejszym pionkiem, niż kiedykolwiek był Elryk.Teraz, maluczki człowieczku, dowiesz się, jak Melnibonéanie zabawiali się z takimi parweniuszami, w czasach gdy władali światem!Jagreen Lern umierał przez godzinę.Dzięki błaganiom Moongluma, tylko tyle trwały jego męki, Rudowłosy na wszystko zaklinał, żeby Melnibonéanin szybko to skończył.Albinos wytarł splamiony miecz w kawałek materiału z odzienia Teokraty i zwrócił go Moonglumowi.Spojrzał na okaleczone ciało i trącił je nogą.Potem odwrócił się i popatrzył na Władców z Wysokich Światów.Walka wyczerpała go, jak również wysiłek, który musiał włożyć w schowanie Zwiastuna Burzy do pochwy.Ale z chwilą, gdy spojrzał na tamtą gigantyczną bitwę, zapomniał o zmęczeniu.Władcy Prawa i Władcy Chaosu zmienili się w olbrzymy i ich postaci owiała lekka mgła, lecz walczyli wciąż utrzymując ludzkie kształty.Byli jak na pół realni giganci, walczący teraz na ziemi i ponad nią.Daleko na horyzoncie Elryk zauważył Donblasa, Twórcę Sprawiedliwości, zmagającego się z Chadrosem Żniwiarzem.Lśnili różnobarwnym światłem, wśród którego migał wysmukły, prowokujący miecz, ścierając się z ogromną kosą.Nie będąc w stanie wziąć udziału w walce, oraz nie wiedząc, na którą stronę przechyla się szala, Elryk i Moonglum patrzyli na zmagania olbrzymów, obserwując zanikanie ziemskich kształtów obu walczących stron.Zdawało się, że walka toczy się we wszystkich wymiarach wszechświata.Jakby w oczekiwaniu nadchodzącej transformacji, Ziemia również traciła swą formę.Aż po jakimś czasie ostatni żywi ludzie dryfowali wśród zmieszanych ze sobą, wirujących obłoków powietrza, ognia, ziemi i wody.Ziemia ulegała rozproszeniu, a Bogowie z Wysokich Światów wciąż o nią walczyli.Materia ziemska powróciła do swej pierwotnej postaci.Jej składniki istniały, lecz nie były uformowane.Zwycięzcy będą mieli przywilej ukształtowania nowej planety.A walka trwała.ROZDZIAŁ 6Ostatecznie skłębiona ciemność ustąpiła miejsca światłu i rozbrzmiał kosmiczny wrzask nienawiści i zawodu, i Elryk pojął, że Władcy Chaosu zostali pokonani, wygnani.Zwycięscy Władcy Prawa wykonali plan Przeznaczenia.Pozostała jeszcze jedna rzecz do całkowitego zamknięcia tego rozdziału - zadęcie w Róg.Melnibonéanin zdał sobie sprawę, że brak mu siły, żeby zagrać na Rogu po raz trzeci.Dookoła dwóch przyjaciół świat ponownie nabierał dostrzegalnych i ostrych kształtów.Stali na skalistej równinie.W oddali wydźwigały się smukłe szczyty nowo uformowanych gór.Purpurowe wierzchołki ostro rysowały się na tle spokojnego błękitu.Wtem Ziemia zaczęła się poruszać.Coraz szybciej i szybciej obracała się dookoła własnej osi.Z niesamowitą prędkością dzień gonił noc, mrok ustępował miejsca światłu.Nagle glob znów zwolnił bieg.Słońce wisiało na nieboskłonie, niewzruszone jak zawsze.Przemiana dokonała się.Panowało tu teraz Prawo.Jednak pomimo zwycięstwa Prawo nie mogło uczynić nic, póki Róg nie zagrał po raz ostatni.- Więc wszystko skończone - wymamrotał Moonglum.- Wszystko zniknęło: Elwher, miejsce moich narodzin, Karlaak nad Płaczącym Pustkowiem, Bakshaan, a nawet Miasto Snów i Wyspa Melniboné.Nie ma ich już, nie można ich przywrócić do życia.A to jest nowy świat stworzony przez Prawo.Jest bardzo podobny do poprzedniego.Elryka również przepełniło poczucie straty.Wiedział, że wszystkie bliskie mu miejsca, nawet całe kontynenty, już nie istniały, zostały zastąpione nowymi.To było jak utrata dzieciństwa.Może rzeczywiście byli świadkami przemijania dzieciństwa Ziemi?Potrząsnął głową i odrzucił tę myśl.- Muszę zagrać na Rogu po raz ostatni, jeżeli Ziemia ma wstąpić w nową erę.Ale brak mi siły.Czyżby Przeznaczenie zostało w końcu oszukane?- Mam nadzieję, że nie, mój przyjacielu - odrzekł Rudowłosy i spojrzał na Elryka.- Zostaliśmy tylko my dwaj - westchnął Melnibonéanin.- Ty i ja.Nawet tak wielkie wydarzenia, jak te, nie dały rady zniszczyć naszej przyjaźni, nie rozłączyły nas.Jesteś jedynym człowiekiem, którego towarzystwo mnie nie zmęczyło, jedynym, któremu całkowicie ufałem.Na twarzy Rudowłosego pojawiło się coś, co przypominało jego dawny zarozumiały uśmiech.- A tam, gdzie wspólnie dzieliliśmy przygody, jeżeli nie ty, to ja zazwyczaj coś zyskiwałem.Wzajemnie się uzupełnialiśmy.Nigdy się nie dowiem, dlaczego dzieliłem z tobą twój los.Możliwe, że nie ode mnie to zależało, lecz od Przeznaczenia.I jest jeszcze jedna rzecz, którą mogę wykonać w imię naszej przyjaźni.Elryk miał już zamiar zapytać Moongluma, o co mu chodziło, gdy nagle doleciał ich z tyłu znajomy głos.- Przynoszę dwie wiadomości.Pierwsza to podziękowania od Władców Prawa.Druga pochodzi od o wiele potężniejszej istoty.- Sepiriz! - Elryk krzyknął i zwrócił się w stronę swego przewodnika.- Czy jesteś zadowolony z mojej pracy?- Tak, bardzo - jednak twarz Sepiriza była smutna i pełna współczucia [ Pobierz całość w formacie PDF ]