RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaczynaj!2Duża część informacji zawartej w tym raporcie jest wynikiem dedukcji, a nie bezpośredniej obserwacji.Muszę jednakże podkreślić, iż każdy wniosek wyprowadzony na podstawie tej dedukcji jest nie tylko logiczny w kontekście Rombu i naszej sytuacji, ale jest również prawdziwy dla wszystkich czterech światów.Dlatego też sądzę, że informacja przedstawiona tutaj jako fakt jest prawdziwa i poprawna, a uzyskana została poprzez zdalną, osobistą obserwację.Zacznijmy od problemów związanych z tą niezwykle złożoną i subtelną łamigłówką, jaką stanowi sam Romb Wardena.Punkt 1: Jakkolwiek byśmy na tę sprawę patrzyli, jest rzeczą oczywistą, że cztery światy Rombu nie są tworami naturalnymi.Każdy z nich znajdował się niewątpliwie w “strefie życia", zanim został przekształcony i zyskał stan obecny, ale przecież samo położenie w strefie życia nie jest wystarczające, by zapewnić warunki odpowiednie dla przetrwania istot żywych.Ten proces przekształcania całej czwórki w planety nadające się do życia zostałby bez trudu potwierdzony naukowo, gdyby wobec światów Rombu zastosowano naukową dokładność i precyzję; jednakże pojawienie się organizmu Wardena, z jego dziwacznymi cechami i skutkami ubocznymi, uniemożliwiło takie badania w pierwszych latach eksploracji, a obecnie jest ono wykorzystane w sposób pokrętny przez miejscowych.Niemniej z samej logicznej dedukcji wynika jednoznacznie, że światy te zostały w bardzo szerokim zakresie uformowane i jest na to olbrzymia liczba przykładów, z których podam kilka dla poparcia moich twierdzeń.Nie ma na przykład żadnych dowodów na to, że na którejś z tych planet zachodziły naturalne procesy ewolucyjne.I chociaż na każdej z nich mamy przykłady dominującej formy życia, to jednak nie sposób wyróżnić tam żadnej klasy, rzędu, gromady, grupy - każdy gatunek rośliny czy zwierzęcia jest jedynym i endemicznym.Pomimo faktu, że każde ewoluujące w sposób naturalny życie na tych czterech planetach musiałoby mieć wspólne korzenie; rośliny przykładowo są zbyt sobie bliskie i zbyt podobne do tych, które znamy skądinąd, dominujący typ zwierzęcy na każdej z nich istnieje bez żadnej poważniejszej konkurencji i bez jakichkolwiek oznak, że te trzy pozostałe gatunki w ogóle kiedyś istniały, chyba że jako zupełnie nie liczące się gromady.I tak zimnokrwisty gad dominuje na planecie najcieplejszej, owad jest praktycznie jedynym zwierzęciem na najbujniejszej, oddychające w wodzie stworzenie na pokrytej morzem, a duży ssak na planecie najzimniejszej jest gatunkiem dominującym zarówno na lądzie, jak i w oceanie.Innymi słowy, pomimo pewnego wspólnego pochodzenia cztery różne formy dominują na czterech różnych światach, a pozostałe gatunki są albo wyeliminowane, albo zepchnięte na zupełny margines.Szczerze mówiąc, cała ta sprawa przypomina raczej jakiś eksperyment niż proces przypadkowy; być może eksperyment polegający na sprawdzeniu, jaka forma najbardziej odpowiada danym warunkom.Zaakceptowanie tego, co istnieje na tych czterech planetach, jako wyniku naturalnych procesów biologicznych nie mieści się w żaden sposób w skali mojej łatwowierności.Punkt 2: Cała flora i fauna tych czterech światów całkiem logicznie zgodna jest z systemem życia opartym na węglu i cała też jest zintegrowana i biologicznie zrównoważona; cała, z wyjątkiem wszechobecnego organizmu Wardena, który jest unikatowy sam w sobie.Mamy tu bowiem do czynienia z całkowicie odmienną formą życia, nie posiadającą mikrobiologicznych krewnych, a jednocześnie na tyle statyczną, że jej właściwości i zachowanie na każdym ze światów jest jednolite i przewidywalne.Należałoby więc oczekiwać, iż “organizm" tego rodzaju będzie się mutował z błyskawiczną szybkością - jakkolwiek by było, dla tych czterech planet (wyjąwszy Lilith) przyjęliśmy teorię mówiącą, że to "my sami rozprzestrzeniliśmy ten “organizm", a on uległ natychmiastowej mutacji w celu dostosowania się do różnych warunków.Żąda się więc, bym zaakceptował “organizm", który błyskawicznie i doskonale przystosowuje się do innych planet, a jednocześnie nie przejawia żadnych oznak świadczących o mutacji czy odejściu od normy na tychże planetach.Jest to dla mnie sytuacja w sensie biologicznym niewyobrażalna.Dlatego też jestem zmuszony do wyciągnięcia wniosku, iż organizm Wardena jest formą życia utworzoną w sposób sztuczny i narzuconą wszystkim czterem światom przez jakieś istoty rozumne.Organizm Wardena jest stworzeniem zbyt prostym, by czynić coś więcej niż wywoływać jedynie jakąś chorobę czy choroby, a przecież stanowi on integralny składnik wszystkich czterech światów i jest do nich symbiotycznie dopasowany.Na Lilith organizm Wardena spełnia rolę pewnego rodzaju zarządcy na skalę planetarną, utrzymującego ekosystem w stanie stabilnym i statycznym; ta jego właściwość zadecydowała o ogólnie przyjętym poglądzie na temat jego pochodzenia z jednego źródła.Twierdzę, iż istnieją dowody na to, że jest on również podobnego typu zarządcą na pozostałych trzech planetach i że odpowiednio przeprowadzone badania potwierdzą, że tak właśnie jest.Nasze pierwotne wnioski na jego temat oparte były na bardzo różnorodnym wpływie, jaki wywierał on na ludzi, na ludzkie postrzeganie i na ludzkie zdolności.Jednak organizmu Wardena nie stworzono z myślą o człowieku; istnieje on po to, by utrzymywać ekosystemy tych czterech planet w pewnych granicach stabilności i by wyeliminować tak wiele zmiennych, jak to tylko jest możliwe.Charon i Meduza pokazują, że organizm Wardena, choć niezbyt złożony pod względem struktury chemicznej, posiada umiejętność działania kolektywnego i wykorzystywania bardzo skomplikowanej wiedzy.Nie jest to takie oczywiste na Cerberze i na Lilith, ale i tam mogę wskazać odpowiednie przykłady, a przy okazji przypomnieć jego zdolność do błyskawicznej regeneracji uszkodzonej czy zniszczonej tkanki ludzkiej, zdolność występującą na wszystkich czterech planetach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl