[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ruszył na podwórko.Ziemia pod jego znoszonymi sandałami była gorąca.Większość owadów zginęła albo przeszła wylinki.Ich ciała chrzęściły mu pod stopami.Na powierzchnię wydostały się zwiędłe korzenie.Pękały już i obłaziła z nich kora.Było wśród nich widać fragmenty czaszek i złamanych kości długich, a tu i ówdzie również nadmiernie wielkie kręgi.Ze wszystkich stron otaczały go szczątki zapadniętych kurhanów.Tak wiele historii zginęło bez śladu w tej buchającej parą ziemi.I całe szczęście, bo to była z reguły nieprzyjemna historia.Niestety, garstka starożytnych koszmarów pozostała przy życiu.W gruncie rzeczy przeżyty te najwredniejsze.A jeden z nich przysiągł pomóc w walce z pozostałymi.Bugg doszedł do wniosku, że nie jest to zbyt obiecująca sytuacja.– Jest wśród nas nieznajomy.Zatrzymał się, marszcząc brwi.– Kto mówi?– Moi bracia cię witają.Ja cię witam.Podejdź bliżej.Podaj nam rękę i wyciągnij nas.Czekają cię niezmierzone nagrody.– I niezmierzony żal.Obawiam się, że nie mogę spełnić twojego życzenia, Toblakai.– Podszedłeś o jeden krok za blisko, nieznajomy.Jest już za późno.Wykorzystamy cię.Do umysłu Bugga napłynęła fala mocy, próbująca nad nim zapanować.Nagle jednak zniknęła.– Nie.Nie ciebie.Nie zbliżaj się.– Przykro mi, że okazałem się dla was nie do przełknięcia.– Odejdź.– Ciebie i twoich braci czeka walka – ostrzegł rozmówcę Bugg.– Wiesz o tym, prawda?– Nas nie można pokonać.– Och, jakże często słyszy się te słowa.Ilu waszych współwięźniów również je wypowiedziało w pewnej chwili? Taka zarozumiałość nigdy nie trwa długo.– To nie twoja sprawa.– Masz rację, nie moja.Ale powinienem was ostrzec.Małej Imbryk nie może się stać krzywda.– Ona nic dla nas nie znaczy.– To świetnie.Dopilnujcie, żeby tak zostało.– Ostrożnie z groźbami, nieznajomy.– Ach.Nie zrozumiałeś mnie, tak? Jeśli zaatakujecie dziecko, przebudzi się ten, kto się w nim ukrywa.A on zabije was wszystkich i zapewne całą resztę na dodatek.– A kto się ukrywa w tym dziecku?– Pytasz o jego imię? Nie znam go, ale to Forkrul Assail.– Kłamiesz.Lokaj wzruszył ramionami, odwrócił się i ruszył w stronę czekającej nań Imbryk.Doszedł do wniosku, że zdążą jeszcze pójść na zakupy.* * *Król Ezgara Diskanar siedział bez ruchu na tronie, blady jak marmur, i spoglądał spod opadających powiek na pierwszego eunucha Nifadasa.Brysowi przemknęło przez głowę, że ta scena jest godna pędzla artysty.Była pełna dostojeństwa i przesycona mrocznymi barwami.Zapowiedź wielkiego upadku.Wszystko to zawierało się w tej jednej chwili.Malarz mógłby nazwać swe dzieło Wigilią Siódmego Zamknięcia, radując się po cichu wieloznacznością tego tytułu.Nie było tu jednak malarza, nie było kraczącego sępa o krwawym spojrzeniu, który przysiadłby na skrzydłach chwiejącego się budynku cywilizacji.Audytorium składało się z Brysa, pierwszej konkubiny Nisall, predy Unnutal Hebaz oraz czterech gwardzistów królewskich.Słońce chyliło się już ku zachodowi i przez wprawione w kopułę płytki barwionego szkła do środka wpadały snopy krwawego blasku, nadające brzydki kolor drobinom unoszącego się w powietrzu kurzu.Pachniało tu potem i dymem z lamp– To właśnie czeka mój lud – odezwał się wreszcie król Ezgara.Pierwszy eunuch zamrugał, kierując na władcę małe oczka.– Panie, żołnierze nie cieszą się na myśl o służbie nowym panom.Będą walczyli w twej obronie.– Do tej pory nie zauważyłem na to dowodów, Nifadasie.– Panie, szybko stało się oczywiste, że nie zdołamy sprostać nieprzyjacielowi w tradycyjnym boju – wyjaśniła preda.– Jego czary są zbyt potężne.Odwrót był taktyczną koniecznością.Musieliśmy unikać bitwy.– Ale teraz mamy za plecami tylko miejskie mury, predo.– I mamy też czas na przygotowania.Prowadzimy je od chwili, gdy pierwszy oddział dotarł do Twierdzy Brans.Panie, nigdy jeszcze nie wystawiliśmy tak licznej armii.Mamy ponad dwa tysiące trebuszy, tysiąc pięćset mangoneli oraz trzysta dreshanskich bahst, tych osadzonych na trzech wozach.Wykopaliśmy doły, okopy, pułapki.Magowie przygotowali rytuały obejmujące swym wpływem całe pole bitwy.Same oddziały pomocnicze liczą z górą dziesięć tysięcy.– Niewyszkolonego motłochu, predo.To straszliwe marnotrawstwo naszych obywateli.Czy w ogóle dano im broń?– Włócznie i tarcze, panie.I skórzane zbroje.Król oparł się wygodnie na tronie.– Nifadasie, czy nadal nie ma wieści o losie mojej żony i syna?– Nasi posłowie dotąd nie wrócili, panie.– Co on zamierza z nimi zrobić?– Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie – przyznał pierwszy eunuch.– Cesarz Tiste Edur jest nieprzewidywalny [ Pobierz całość w formacie PDF ]