[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poszukiwalibyśmy obłąkanego, a tymczasem mordercą okazałaby się osoba o absolutnie zrównoważonym usposobieniu.O ile, oczywiście, mordercę z premedytacją można nazwać osobą o absolutnie zrównoważonym usposobieniu.W moim skromnym przekonaniu każdy morderca jest w pewien sposób obciążony psychicznie.Mówię: morderca, nie zabójca w stanie afektu lub z przypadku.Parker bez słowa skinął głową i powiedział:— Pomyślałem już i o tym.Ale na razie nie mamy żadnej zbrodni i żadnego mordercy.Byłem u generała Somerville’a przedwczoraj, kiedy nadszedł trzeci list, ten, którego jeszcze nie odczytałeś.I.— rozłożył ręce — usiłowałem go przekonać, że powinien otoczyć się naszą dyskretną opieką, którą, oczywiście, gotowi byliśmy natychmiast zaoferować.Ale.— znowu rozłożył ręce i powolnym ruchem opuścił je na kolana.— Generał nie zgodził się?— Wyrzucił mnie za drzwi.Dosłownie! — Parker roześmiał się niewesoło.— Nie chciał nawet przeczytać tych listów i powiedział, że to wierutna bzdura.A kiedy go zapytałem, kto w tej chwili przebywa w jego domu i czy nie żywi żadnych podejrzeń w stosunku do jakiejś określonej osoby, która może być autorem tych słodkich bilecików, powiedział, że obrażam jego gości i domowników i nie mam czego szukać pod jego dachem.Wskazał mi ręką drzwi, zupełnie jak na filmie.Powiedział: „Proszę opuścić progi tego domostwa”, czy coś podobnego.Brzmiało to bardzo majestatycznie.— I odszedłeś?— Oczywiście.Nie chciałbyś chyba, żebym próbował łamać prawo, którego jestem przedstawicielem.Prawo mówi, że policja nie ma wstępu do domu obywatela bez jego zgody, jeśli nie nastąpił tragiczny wypadek, który pozwoliłby nam uzyskać wstęp na teren jego posiadłości bez jego woli lub nawet wbrew niej.A nikt nie wydałby mi takiego zezwolenia.Zresztą, co miałbym zrobić, nawet gdybym je otrzymał? Nie mogę przecież postawić dwóch umundurowanych policjantów po obu stronach krzesła generała i kazać im nie odstępować go ani na krok! Ale przeczytaj jeszcze ten trzeci list.Z wielu względów wydaje mi się najciekawszy.Joe rozpostarł ostatnią kartkę.„Do Policji,Szczerze mówiąc, ta historyjka z figurą, która ma runąć mu na łeb, wydaje mi się coraz bardziej problematyczna.Przede wszystkim, nawet jeżeli przyjmiemy, że posłużę się pomysłem, który pozwoli na ulokowanie jej w celu — jeżeli wolno mi się tak wyrazić — z jaką taką precyzją, zawsze istnieje szansa, że odchyli się ona nieco padając i tylko zmiażdży mu, na przykład, ramię.Najprawdopodobniej w jego wieku byłoby to fatalne i zmarłby w końcu od obrażeń, ale moglibyście wyciągnąć zbyt wiele wniosków, a on sam mógłby wam pomóc, jeśliby nie stracił natychmiast przytomności.Dlatego proponuję, abyśmy porzucili ten efektowny, ale nie dający absolutnej gwarancji zamiar.Zresztą, zbyt wielu ludzi kręci się nieustannie po domu.Jest jeszcze ten przeklęty Amerykanin: profesor Reginald Snider i jego zwariowana córeczka Dorothy.Poza tym Meryl Perry, która pisze pracę o tych wstrętnych czwororękich figurkach ludzkich z głowami słoni, przedstawiających syna Sziwy jadącego na szczurze.To bardzo przystojna dziewczyna i nic dziwnego, że zarówno William Cowley, jak i James Jowett kochają się w niej.A im bardziej się w niej kochają, tym bardziej się nie znoszą, chociaż pracują razem przy tym piecu i metalach.Wkrótce poprzegryzają sobie gardła, jeżeli nie stanie się nic, co by mogło odwrócić ich uwagę od tej małej idiotki.Ale coś się musi stać, prawda? Inaczej te listy nie miałyby większego sensu.Wiem już nawet, co się stanie.Generał ma przecież wielką kolekcję broni z brązu i żelaza.Myślę, że najprostszym rozwiązaniem będzie zasztyletować go jednym z eksponatów jego prywatnego muzeum.Należy po prostu podejść do niego i wbić mu w stare, ledwie bijące serduszko sztylet albo miecz, mniejsza o to, z której epoki, byle odpowiednio ostry.Oczywiście, będę miał rękawiczki na dłoniach, żeby nie pozostawić odcisków palców.A potem rzecz przejdzie w ręce panów i nie zdziwicie się chyba, jeżeli kończąc ten list nie będę wam życzył pełnego powodzenia.Byłoby ono dla mnie niemiłym zaskoczeniem.Jestem jednak przekonany, że nie dojdzie do żadnych niespodzianek.Albowiem mam pewność, że nawet gdybyście rozmyślali sto lat i użyli wszystkich stojących do Waszej dyspozycji środków technicznych, nie odgadniecie, kto napisał do Was te listy.Nie jestem wariatem, o nie.Cel mój jest prosty.Do widzenia, moi Panowie.Więcej listów nie będzie”.— Datowany trzy dni temu, dzień po drugiej przesyłce.Alex położył list na stoliku obok dwóch pozostałych.Parker wyciągnął rękę, zebrał wszystkie trzy kartki, wsunął do szarej koperty i schował do kieszeni.— Co możesz mi powiedzieć o tych facetach, o których wspomina nasz nieznany przyjaciel? — zapytał Joe.— Wiedziałem, że będziesz chciał mieć o nich jakieś wiadomości [ Pobierz całość w formacie PDF ]