[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Niełatwo będzie udowodnić mu cokolwiek. mruknął Joe. Niełatwo? Zaczekamy.Nie będziemy go aresztować, póki nie zacznie wydawaćtych pieniędzy! Ciekaw jestem, jak wytłumaczy się z posiadania tak wielkiej sumy, któ-rej nie miał jeszcze wczoraj i nie zarobił? Bądz spokojny, Joe.W obliczu dowodów i po-szlak, jakie już mamy przeciw niemu w tej sprawie, żaden sąd w Anglii, nie zawaha sięprzed wpakowaniem go na ładnych kilka lat za kratki.Przekonasz się o tym zresztą sam,bo, jak myślę, będziesz zeznawał w tej sprawie. Może masz słuszność? Alex pokiwał głową. Jeżeli jest tak, jak mówisz, nicnie sprawi mi większej przyjemności.Lubiłem tego staruszka pomimo wszystkich jegodziwactw i szorstkości, a poza tym. urwał.Potem dodał szybko, jak gdyby chciałzmienić temat: Chodzmy do jego pokoju, Ben.Może znajdziemy coś ciekawego?Sądząc z tego, co zrobił, był dość przewidującym człowiekiem, ale przestępca zawszemoże się omylić.Nerwy to straszna rzecz.154 Chodzmy! Parker wstał i ruszył ku drzwiom.Na górze detektyw Highbrowwstał na ich widok. Który jest pokój inżyniera Cowleya? zapytał Parker przyciszonym głosem.Detektyw ruszył bez słowa korytarzem, zatrzymał się przy trzecich drzwiach po le-wej i wyciągnął z kieszeni pęk narzędzi przypominających na pierwszy rzut oka klucze,ale posiadających ruchome części.Wsunął jedno z tych narzędzi w zamek i drzwi ustą-piły cicho.Weszli.Aóżko było zasłane, a pokój sprawiał wrażenie, jak gdyby posprzątano go niedawno.Parker rozglądał się stojąc pośrodku dywanu zajmującego środek podłogi.Ale Joepodszedł do łóżka i podniósł leżącą na nim koszulę.Była jaskrawoczerwona i Alex mi-mowolnie uśmiechnął się do siebie, przypomniawszy sobie słowa Jowetta przy śnia-daniu: nasz Romeo spowity w kardynalską purpurę. To była chyba ta sama koszula,o ile Cowley nie miał dwóch identycznych. Ubrany był w nią przy śniadaniu. powiedział unosząc koszulę w ręku i ukazu-jąc ją Parkerowi. Musiał wrócić do domu i zmienić ją na inną przed ucieczką. Nic dziwnego. mruknął zastępca szefa wydziału kryminalnego. W takimkolorku byłby widoczny na pięć mil dokoła! Zrobiłbym to samo na jego miejscu. Zapewne. mruknął Alex.Oglądał uważnie koszulę. Ciekawe. powie-dział cicho. Co takiego? Parker odwrócił się.Stał przy biurku odsuwając kolejno wąskieintarsjowane szufladki i przeglądając leżące w nich papiery, które nie mówiły mu nic,gdyż pokryte były wzorami o symbolach chemicznych i matematycznych. Sam zobacz.Parker podszedł.Joe wskazał mu zwisający koniec rękawa. Kawałek jest oddarty, widzisz? Jak gdyby oderwany siłą.Prawy rękaw.Nie mógłtego zrobić przypadkiem, zdejmując ją, gdyż materiał jest mocny, a koszula niemalnowa. Tak, to prawda.Ale co u diabła może to znaczyć? Nie wiem. Alex podszedł do okna i uważnie wpatrywał się w rozdarty ma-teriał. Nie wiem, Ben.Ale to wszystko musi coś oznaczać, prawda? Kiedy człowiekumiera gwałtowną śmiercią, przedmioty martwe zaczynają przemawiać.Ale nie zawszemożemy zrozumieć od razu to, co nam chcą powiedzieć.Ten rękaw. urwał.Położyłkoszulę na łóżku i podszedł do biurka.Kartki papieru, pokryte obliczeniami, książki fa-chowe, kilka tomów z biblioteki generała, dotyczących starożytnych metod wytopu me-tali.Zbliżył się do szafy: równo poukładane na półkach koszule, bielizna, na wieszakachkilka ubrań.155Alex przeszedł do łazienki.Ta sama pedanteria, elektryczna maszynka do goleniaułożona w pudełku, sznur przewodu zwinięty równo, dokładnie.Mydło pośrodku pu-dełeczka, kieszenie szlafroka puste, trzy flaszeczki ustawione rzędem na szklanej pó-łeczce.Ale może to pokojówka tak dokładnie posprzątała?.Joe zrobił w myśli notat-kę i zawrócił do pokoju.Parker stał wciąż jeszcze przy łóżku, wpatrzony w purpurowąkoszulę. Coś się musiało stać. powiedział niepewnie. Gdyby rozerwał tę koszulęzdejmując ją w pośpiechu, brakujący kawałek byłby w pokoju.Po cóż miałby zabieraćgo z sobą? Ba. Alex wzruszył ramionami. Dlaczego człowiek tak precyzyjnie planują-cy swój atak na generała Somerville a miałby w ogóle wkładać najjaskrawszą ze swoichkoszul, widoczną z daleka i identyfikującą go pośród stu innych ludzi? Czy masz odpowiedz na to pytanie? Nie.Ale ciekawi mnie w tej chwili bardzo, o której godzinie pokojówka posprzą-tała ten pokój.Ta koszula została tu przecież położona pózniej, po zasłaniu łóżka, praw-da? Oczywiście Parker skinął głową. Zaraz się dowiemy. Ruszył ku drzwiom.Alex patrzył za nim, otworzył usta, jak gdyby chciał coś powiedzieć, ale nie powiedziałani słowa.Po chwili Parker powrócił. Pokojówka zaraz tu będzie.Joe podszedł do łóżka i ułożył koszulę mniej więcej tak, jak leżała, gdy weszli.Rozległo się ciche pukanie do drzwi. Proszę! powiedział Parker.Dziewczyna, która pojawiła się na progu, ubrana była w czarną sukienkę, biały cze-peczek i biały fartuszek, tak jak bywają przystrojone rano pokojówki angielskie już nie-mal wyłącznie w amerykańskich filmach.Dygnęła i zamknęła drzwi za sobą. Jestem z policji powiedział Parker i chciałbym zadać panience kilka pytań. Tak, proszę pana.Nie była to ta sama dziewczyna, która podawała śniadanie.Alex rzucił na nią okiem.Nie widział jej jeszcze do tej pory. Nazwisko panienki? Rosalinde Lee. Od dawna panienka pracuje w Mandalay House? Od roku, proszę pana.Była ciemna, szczupła i miała duże piwne oczy, spoglądające ciekawie spod opusz-czonych skromnie powiek.Najwyrazniej śmierć właściciela posiadłości musiała, popierwszych chwilach zaskoczenia, wywołać w kuchni burzę domysłów [ Pobierz całość w formacie PDF ]