[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.tojest.zimną krew.ale dziwisz się pewnie, po cośmy tu przyszli. To prawda Koncewicz zamachał beztrosko nóżką w powietrzu. Trochę siędziwię. Koncewicz głos Jasia stał się niższy o pół tonu sprawa jest taka.Przyszli-śmy zgolić ci brodę.Utkwiliśmy badawcze spojrzenie w Koncewiczu.Typ przestał machać nogą i wy-trzeszczył śmiesznie oczy. Czyście z byka spadli? Mówimy poważnie rzekł zachrypłe i smutno Nimbus. Kulas ma w teczceprzybory.Mleczko otworzył drżącymi rękoma teczkę i zaczął pomału wyciągać nożyczki, ma-szynkę, pędzel i krem do golenia.Tuba wyśliznęła mu się z rąk i potoczyła pod skrzynię.Mleczko na czworakach poczołgał się za nią, sapiąc jak astmatyczny starzec.Lalu Koncewicz wychylił się z siennika i oglądał ciekawie narzędzia.Potem spojrzałna nasze uroczyste miny i wybuchnął śmiechem.Przewrócił się na brzuch i chichotał.214 To kapitalne! Jak Boga!.Przynieśli maszynkę!Jego śmiech był w najwyższym stopniu obrazliwy i w ogóle nie na miejscu. Przestań chichotać mruknął ponuro Jasio i przygotuj się do golenia. Ale dlaczego?.Co wam strzeliło do głowy? pytał rozbawiony Koncewicz. Nie będziemy ci tłumaczyć mówił zmęczonym głosem Jasio. Musimyogolić ci brodę i powinieneś to zrozumieć, Koncewicz.Czy chcesz, czy nie chcesz,musimy i radzę ci poddać się dobrowolnie zabiegowi, bo nas jest czterech, a ty jesteśjeden.Koncewicz podniósł się na łokciach udając powagę. Niemożliwe! Golicie gratisowo? Gratisowo zasapał Nimbus.Na jego znak otoczyliśmy siennik i przeszywaliśmy Koncewicza ponurym wzro-kiem oprawców.Koncewicz powinien zrozumieć, że jesteśmy zdecydowani na wszyst-ko, i przestraszyć się.Ku naszemu zdziwieniu nie zdradził jednak żadnego niepokoju.Pogładził się tylko po bródce i zapytał po prostu: Jakie macie żyletki?215 Matador. Nowe? Nowe. Krem do golenia? Używam tylko najlepszych gatunków. Uroda. Pieski, ale niech tam.Tylko, panowie, ostrzegam! Pod jednym warunkiem, żenie pokancerujecie.Mam delikatną skórę i jakbyście skrewili, zrobię z was pasztet.Uprzedzam.Mam tutaj kumpli.Oni biją w mordę. Nie bój się chrząknął Nimbus będziesz ogolony fachowo.Zajmie się tymTomiszewski.On ma wprawę.Goli co dzień kuzyna. No, to jazda Koncewicz podniósł się z legowiska i siadł okrakiem na pudle umyj tylko łapy, Tomiszewski.Ta gotowość wydała nam się równie niezrozumiała, co podejrzana. Więc ty, Koncewicz, zgadzasz się dobrowolnie? zapytał Tomiszewski myjącręce w miednicy.216 Ależ oczywiście! To jest okazja! I doprawdy bardzo miło z waszej strony, żesię fatygowaliście.A propos, czy ogolicie mnie tylko dzisiaj, czy też będziecie golićcodziennie? Koncewicz, przestań zasapał zrozpaczony Jasio. Czyżbyś naprawdę nierozumiał?Patrzył zrozpaczony na namydlonego Koncewicza, który ochoczo podstawił brodępod nożyczki. Rozumiem, że chcecie mi oddać koleżeńską przysługę w trosce o mój wyglądzewnętrzny, nie rozumiem natomiast, dlaczego zabieracie się do tego z takimi ponurymiminami.Zdaje się, że macie do mnie jakieś pretensje.No, to siup! Kawę na ławę! Koncewicz.drażnisz nas rzekł smutno Jasio. Tak, to jest najwłaściwszeokreślenie.drażnisz nas diabelnie i męczysz. Obrażasz nas westchnął Tomiszewski mydląc mu bez przekonania twarz. Obrażam? podniósł brwi Lalu. Zdaje się, że byłem dla was zawsze.217 Właśnie skrobał go posępnie maszynką Tomiszewski byłeś dla nas.hm.uprzejmy i to nas właśnie obraża.My zabraniamy ci być dla nas uprzejmym,rozumiesz? Nie rozumiem. Bo ty to robisz na złość.%7łeby nas pognębić. Nie, no, wy jesteście chyba nienormalni. Koncewicz patrzył na nas jak nawariatów. To ty jesteś nienormalny dyszał Nimbus. Nienormalny jest ten, kto jestinny od wszystkich.Ty jesteś inny.Naumyślnie robisz wszystko inaczej.Na złośćnam.Wszystko.Od samego początku.A na koniec.na domiar wszystkiego zapuściłeśbrodę.Nie wiedziałeś już, co przeciw nam wymyślić, i zapuściłeś brodę. Przeciw wam?!Koncewicz zaniemówił na chwilę, a potem uśmiechnął się krzywo. Zginęła mi maszynka mruknął niechętnie to wszystko. I dlatego tylko się nie goliłeś? Nimbus spojrzał na niego z niedowierza-niem. Nie zalewaj!218 Wy tego nie rozumiecie mówił pospiesznie Koncewicz ja muszę żyćz ołówkiem w ręku.W tym miesiącu zaplanowałem kupno krawata, więc nie starczyłona maszynkę, a tym bardziej na golenie u fryzjera.Dlatego postanowiłem się nie golić.To zresztą zdrowo zrobić czasem przerwę.Skóra odpoczywa, a włos nabiera miękkości. Ażesz! warknął Nimbus.Koncewicz wzruszył ramionami. Możesz nie wierzyć.Nie zależy mi.Golenie było ukończone.Koncewicz przeglądał się krytycznie w lusterku, gładzącsobie podbródek. Zupełnie niezle powiedział do Tomiszewskiego szkoda, że nie chcesz golićmnie codziennie. Znów przybrał beztroski, drwiący ton: Pozwól, że uścisnę twojąfachową prawicę.Tomiszewski wyrwał rękę i zaklął pod nosem.Do izby weszła stara kobieta z tale-rzem kartofli i dymiącą kanką.Zaleciało zapachem wędzonki.Koncewicz spojrzał nazegarek.219 Bardzo mi było miło, ale czas się pożegnać.Dziękuję za fatygę i polecam się naprzyszłość.W ponurym milczeniu ruszyliśmy do drzwi.Kiedy obejrzałem się na progu, zauwa-żyłem, że Koncewicz mrugnął do mnie wesoło okiem. Nie zależało mu na brodzie pomyślałem co do tego nie może być żadnychwątpliwości.Co wobec tego znaczył ten jego upór wobec belfrów? O co mu właściwiechodziło? Tylko o drakę? Lecz przecież Koncewicz nie należał do typów wyżywającychsię w tego rodzaju ekstrawagancjach.Nie, to w żaden sposób nie leżało w jego stylu.Więc?.Przed bramą doskoczył do nas Okapnik wypytując ciekawie o przebieg akcji [ Pobierz całość w formacie PDF ]