[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.[10] Ale i te słowa nie otrzezwiły Trazyllusa ani go zadowoliła obietnica rzecz odraczają-ca: bez przerwy usty płonącymi, szeptań niepoczciwych pełnymi na nią nalega, aż pozorniejuż uległa, rzekła mu Charyta: W tym jednym przynajmniej na prośby gorące moje koniecznie ustąpić mi musisz, Tra-zyllusie, aby tymczasem przynajmniej miłość nasza tajemna była, iżby się nikt z domow-ników jej nie domyślił, i to tak, aż cały rok od śmierci męża upłynie.Uległ Trazyllus, żądzy swej zdzierżyć już nie mogący, podstępnej obietnicy niewiasty ichętnie na tajemne miłostki się zgodził.Jakże niecierpliwie czekał sam nocy i jej tajemnychciemności, o niczym nie myśląc poza jedną żądzą posiadania niewiasty. Bacz ino przestrzegała go Charyta byś się jak najdokładniej płaszczem owinął i bezżadnego towarzystwa, cichutko, o pierwszej straży u drzwi mych stawił.Zaświstaj ino raz iczekaj na tę moją piastunkę, która za zamkniętymi drzwiami wypatrywać będzie twego przy-bycia.Ona też drzwi otwarłszy przyjmie cię i bez światła, co zdradzić by mogło, do mej sy-pialni zaprowadzi.[11] Spodobała się Trazyllusowi taka ponura inscenizacja wesela.Jakoż nie podejrzewającniczego złego i rady sobie dać nie mogąc z niecierpliwości, klął jedynie dłużący się dzień iwieczór, co nadejść nie chciał.Lecz skoro wreszcie słońce nocy miejsca ustąpiło, płaszczem okryty, jak mu to Charytanakazała, wśliznął się zmamiony do reszty chytrą usłużnością piastunki wśliznął się dosypialni, rozkosznej pełen nadziei.Wtedy starucha, w myśl rozkazu pani mu nadskakująca,nieznacznie mu podsuwać jęła pucharki i dzban wina zmieszanego z nasenną trutką.A gdy onbez wahania i chciwie raz po razu pucharki wychylał, tłumaczyła mu opóznianie się pani ba-jać, że siedzi przy chorym ojcu, i tak bez trudności spiła go i uśpiła.A kiedy tak leżał bez-bronny wobec wszystkiego, co by mu złego uczynić chciano, zawezwała Charytę.Weszła z męskim zdecydowaniem i dygocąc od strasznego podniecenia stanęła nad mor-dercą.[12] Tuś to rzekła wierny druhu mego męża, tuś, przedni myśliwcze, tu, kochankunajdroższy.A tu jest ta prawica, co krew mą rodzoną rozlała, tu serce, z którego się podstępnazdrada ku zgubie mej wylęgła, tu te oczy, którym się nieszczęsna spodobałam, a które jużsposobem jakowymś przyszłą noc swoją przeczuwając, same już teraz karę swą uprzedzają.Spoczywaj w pokoju, śnij słodko! Nie zabiję ja cię mieczem, nie zabiję żelazem; nie będzietak, byś się mógł poszczycić taką samą śmiercią jak ta, którą zginął mój mąż: będziesz żył zumarłymi oczyma i nie ujrzysz nic, chyba we śnie.Zrobię ja tak, że śmierć twego wroga bę-dziesz uważał za większe szczęście niż twe własne życie.Nie ujrzysz ty już światła, bez ręki86prowadzącej się nie obejdziesz.Nie będziesz ty miał Charyty, nie zaznasz tego małżeństwa iani nie wytchniesz w ukojeniu śmierci, ani rozkoszami życia się cieszyć nie będziesz, leczbędziesz upiór posępny błądził między Orkusem a światem słonecznym i długo szukaćbędziesz ręki, co ci zrenice wykłuła, i co jest w niedoli nąjstraszniejsze nie będziesz wie-dział, na kogo się skarżyć.A ja grobowcowi mego Tlepolemusa obiatę złożę krwią twychzrenic i świętym jego cieniom twymi oczyma zadośćuczynię.Lecz czemuż masz korzystać zodwlekania męczarni, na którą tak zasłużyłeś, i śnić teraz może o moich uściskach? Tych,które będą śmiertelne dla ciebie! Opuść mroki snu i zbudz się w innych ciemnościach tych,co ci będą karą.Podnieś puste oczodoły, poznaj pomstę, zrozum całą niedolę, porachuj swecierpienia.Oto jak się spodobały cnotliwej niewieście twoje oczy, oto jak pochodnie weselneoświetliły twe weselisko.Dziewosłębić ci będą Furie, ą opuszczenie towarzyszyć i wieczyścieżgać twe złe sumienie.[13] Tak mu wróżąc niewiasta wyciągnęła z włosów ostrą szpilkę i obie zrenice mu wy-kłuła, po czym zostawiła go tak; i kiedy ból nieznany przemagał u oślepionego senność i odu-rzenie, sama, porwawszy nagi miecz, który nosił zwykle Tlepolemus, gna jak szalona środ-kiem miasta i niewątpliwie o jakimś strasznym czynie myśląca dąży wprost do grobowcamęża.My zasię i cała ludność z domów swych wybiegłszy pędzimy za nią co tchu i wołamydo siebie, aby wydrzeć jej żelazo z szalonych rąk.Ale Charyta stanęła u grobu Tlepolemusa iludzi błyszczącym mieczem odganiając gdy ujrzała, jak cały tłum rzewnie płacze i nad niąsię użala zawołała: Precz z niewczesnymi łzami, precz z żalem, co duchowi memu nieprzystojny.Pomściłamsię za męża mego na mordercy okrutnym, ukarałam plugawego rabusia naszego małżeństwa.A teraz już czas, by mi miecz ten otworzył drogę w otchłań, do mojego Tlepolemusa.[14] I opowiedziawszy po porządku wszystko, co jej we śnie obwieścił małżonek, i to, jakTrazyllusa podstępnie zwabiwszy dosięgła swą pomstą, wbiła sobie żelazo pod prawąpierś, runęła na ziemię i tarzając się we własnej krwi coś jeszcze niewyraznie wyjąknęła iwyzionęła męską duszę.Za czym natychmiast krewniacy niebogi starannie ciało jej obmyli izłożyli tam, w tym samym grobie, mężowi na wieczną towarzyszkę.Trazyllus zasię dowiedziawszy się o wszystkim, nie znajdując śmierci, która by była od-powiednim zadośćuczynieniem za straszne nieszczęścia wiedział bowiem, że miecz nie od-kupiłby tak okropnej zbrodni sam zaprowadzić się kazał do grobowca tamtych. Oto w dobrowolnej wołał składam się wam, wrogie cienie, ofierze i rozkazawszy,by wejście do grobowca za nim zamurowano, postanowił głodową śmiercią zakończyć życieprzez własne sumienie potępione.[15] Taką to ów przybysz historię głęboko wzdychając i popłakując niekiedy opowia-dał wiejskiej czeladzi wielce poruszonej.Za czym obawiając się tego, co może przynieśćzmiana właściciela, i głęboko rozżaleni nieszczęściem pańskiej rodziny postanawiają uciekać.Ten tedy koniuszy, któremu kiedyś oddano mnie z owymi wielkimi poleceniami pod opiekę,załadował na grzbiet mój i innych bydląt wszystko, co miał w chacie cenniejszego, i razem ztym opuścił dawną siedzibę.Dzwigaliśmy tak niemowlęta i niewiasty, dzwigaliśmy drób,ptactwo, kozlątka, szczeniaki; wszystko, co z powodu słabych nóg opózniało naszą ucieczkę,maszerowało naszymi nogami.Ale mnie nie dokuczał nawet ciężar tłumoków, choć nadmier-ny, ponieważ w tej radosnej ucieczce uciekałem od owego nikczemnego rzeznika mojej mę-skości [ Pobierz całość w formacie PDF ]