[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Julie wyciągnęła banknot i z błagalnym wyrazem twarzy utkwiła wzrok wdziewczynie.Jej \ycie zale\ało od tej znudzonej pannicy z kędzierzawymi włosamizwiązanymi w koński ogon.Jak na zwolnionym filmie widziała, jak tamta rozwija banknot.Mały kawałek papieru spadł na ziemię.Tiffany pochyliła się, podniosła go, ustami strzeliłabalonową gumą do \ucia.Wyprostowała się.Popatrzyła na Julie.- Pani? - zapytała.Trzymała kartkę, ale nie czytała.Oceniała wzrokiem samochód.- Nie mam pojęcia - powiedziała Julie.Wzrokiem usiłowała zmusić dziewczynę doprzeczytania.- Być mo\e.Co tam pisze.- zaczęła.Z jej ust wydobył się zdławiony krzyk,gdy dłoń Zacharego Benedicta zacisnęła się na jej ramieniu, a lufa pistoletu zakłuła w bok.- Niewa\ne, Tiffany - powiedział beztroskim głosem i sięgnął nad ramieniem Julie.-To moje, taki \art.- Kasjerka popatrzyła na kartkę, ale Julie nie zauwa\yła, czy dziewczynawidziała treść, nim wyciągnęła dłoń w stronę samochodu.- Proszę bardzo.- Nachyliła się i podała mu kartkę.Julie zacisnęła zęby na widokuśmiechu, jakim Zack obdarzył Tiffany, ta, zajęta odliczaniem reszty z dziesięciodolarowegobanknotu Julie, a\ zarumieniła się z zadowolenia.- Oto państwa zamówienie - powiedziała.Julie automatycznie sięgnęła po białe torebki z jedzeniem i kubki z colą.Jej przera\ona twarzmilcząco błagała dziewczynę o wezwanie policji, kierownika - kogokolwiek.Podała torebkiBenedictowi.Nie miała odwagi na niego popatrzeć, a ręce dr\ały jej tak mocno, \e omal nieupuściła kubków z colą.Odjechali spod okienka.Teraz spodziewała się, \e zostanie zasypanalawiną wyrzutów, ale furia Zacka zaskoczyła ją:- Ty mała, głupia suko, chcesz zginąć? Zatrzymaj się na parkingu, stań w takimmiejscu, \eby dziewczyna mogła nas widzieć - bez przerwy patrzy na nas.Julie automatycznie wykonała polecenie, oddychała gwałtownie.- Jedz! - rozkazał.Podsunął jej cheesburgera pod sam nos.- I przy ka\dym kęsieuśmiechaj się, bo niech mnie Bóg broni.Julie potulnie posłuchała, jadła, ale nie czuła smaku.Wytę\ała ka\dy mięsień ciała, byjakoś się pozbierać, uspokoić rozedrgane nerwy na tyle, aby móc zebrać myśli.Wsamochodzie zapanowało napięcie nie do zniesienia, wręcz namacalne.Tylko po to, byprzerwać milczenie, odezwała się:- Mo.ogę prosić o mo.ją colę? - Sięgnęła po białą, papierową torebkę na podłodze,przy jego stopach.Chwycił ją za nadgarstek tak mocno, jakby chciał zmia\d\yć delikatnekości.- Sprawiasz mi ból! - krzyknęła, ogarnięta paniką.Zanim zwolnił uścisk, na moment zacisnął palce jeszcze mocniej.Odsunęła się dotyłu, odchyliła głowę i z zamkniętymi oczami, nerwowo przełykając ślinę, masowała obolałeramię.Zaskoczył ją.Do tej pory nie zrobił jej \adnej krzywdy, więc próbowała się oszukiwać,\e obok niej nie siedzi bezwzględny morderca, tylko mę\czyzna, który w szale zazdrościzemścił się na swej niewiernej \onie.Dlaczego, myślała roztrzęsiona, uwierzyłam, \e nie zabiłby zakładniczki czy choćbytej nastolatki, gdyby próbowała wszcząć alarm.Dała się nabrać na te wszystkie wspaniałeopowieści, jakie drukowano o nim w czasopismach, omamić filmom, na jakich spędzaładługie godziny z braćmi, pózniej z kolegami, długim rozmowom na jego temat.Gdy miałajedenaście lat, nie rozumiała, czemu jej bracia i ich przyjaciele uwa\ali Zacka Benedicta zakogoś wyjątkowego, kilka lat pózniej pojęła to doskonale.Przystojny, tym męskim typemurody, nieosiągalny, seksowny, cyniczny, dowcipny i twardy.W czasie jego głośnego procesu przebywała na wakacyjnym stypendium w Europie inie poznała wszystkich okropnych okoliczności zbrodni, nie dotarło do niej nic, co mogłobyzatrzeć wra\enie, jakie wywarł na niej swoimi cudownymi, ekranowymi wcieleniami.Gdymówił o swojej niewinności, o niesprawiedliwym wyroku, chciała mu wierzyć, bo tylkowtedy jego ucieczkę dałoby się usprawiedliwić, a ona łatwiej mogła zapanować nad strachem.Ale nie zapominała o jedynym pewnym sposobie ratunku -ucieczce.Nawet je\eli nie byłwinny zbrodni, za którą posłano go do więzienia, czy\ zagro\ony powrotem za kratki, niezabije jej? W dodatku, to je\eli wydawało się mocno nieprawdopodobne.Słysząc szelesttorby na podłodze, podskoczyła w panice.- Masz - burknął i podsunął colę.Unikając jego spojrzenia, ze wzrokiem uparcie utkwionym w przedniej szybie,sięgnęła po kubek.Teraz ju\ zrozumiała, \e jej jedyną szansą ucieczki, bez nara\eniakogokolwiek na zranienie czy nawet śmierć, jest sprawienie, by kłopotliwy pasa\er, przeznikogo nie zatrzymywany, odjechał jej samochodem [ Pobierz całość w formacie PDF ]