[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Coś trzepnęło go po stopach - mocno, ale nie boleśnie.Milion cienkich rąk rozrywało mu skórę, ryki w uszach rozsadzały czaszkę - to wzrastało ciśnienie.Chociaż powieki miał zaciśnięte, widział tę ciemność, gdy wpadał w głębinę Morza Cylindrycznego.Wytężył siły i zaczął płynąć pod górę ku nikłej jasności.Mógł otworzyć oczy na jedno tylko mgnienie: trująca woda podziałała jak kwas, gdy otworzył je szerzej.Wydawało mu się, że walczy z tą wodą już od wieków, i chwilami drętwiał, zdjęty koszmarnym lękiem, że zatracił orientację i naprawdę płynie w dół, nie w górę.W takich sekundach ryzykował, znów zerkał spod przymrużonych powiek - stawało się coraz jaśniej.Z oczami kurczowo zamkniętymi wypłynął na powierzchnię morza.Zachłysnął się haustem świeżego powietrza, obrócił się na wznak, otworzył oczy i popatrzył wokoło.Decyzja z największą prędkością już płynęła ku niemu, w ciągu sekund skwapliwe ręce chwyciły go i wciągnęły na tratwę.- Nałykałeś się wody? - zapytał niespokojnie kapitan Norton.- Myślę, że nie.- W każdym razie wypłucz tym usta.Doskonale.Jak się czujesz?- A bo ja wiem? Będę wiedział za minutę.Och.dziękuję wam wszystkim.Nie minęła minuta, gdy Jimmy rzeczywiście już wiedział.- Zwymiotuję - wyznał bardzo smętnie.Ratownicy patrzyli z niedowierzaniem.- Na tym spokojnym martwym morzu, zupełnie bez fal? - zaprotestowała sierżant Ruby Barnes.Najwyraźniej uważała, że Jimmy swoim samopoczuciem kwestionuje jej umiejętności żeglarskie.- Ja bym nie powiedział, że bez fal.- Dowódca szerokim machnięciem ręki wskazał obręcz wody na niebie.Ale nie wstydź się, Jimmy, widać połknąłeś trochę tego paskudztwa.Pozbądź się go jak najszybciej.Jimmy jeszcze wysilał się daremnie i zgoła nie bohatersko, gdy nagły błysk rozdarł niebo za nimi.Wszyscy spojrzeli w stronę bieguna południowego.Jimmy natychmiast zapomniał o mdłościach.Rogi zaczęły znów się popisywać fajerwerkami.Długie na kilometr serpentyny ognia pląsając sięgały ze środkowego kolca do mniejszych.Jeszcze raz zaprezentowały swoje wspaniałe wirowanie; jak gdyby niewidzialni tancerze rozwijali wstęgi wokół ozdobnego elektrycznego słupa, obracały się coraz szybciej, aż to był jeden wielki błyskający stożek światłości.To widowisko wzbudziło większą cześć i grozę niż każde inne, które dotychczas widzieli w Ramie, tym bardziej że dudnienie nadawało temu wrażeniu dziwnie przytłaczającą moc.A przecież w niecałe pięć minut wszystko ustało raptownie, jakby ktoś przekręcił kontakt elektryczny.- Chciałbym wiedzieć, czym to wytłumaczy Komitet do Spraw Ramy - mruknął Norton.- Może ktoś z was wysunie jakąś teorię?Nikt nie zdążył odpowiedzieć, bo w tej samej chwili odezwała się wielce podniecona Kontrola na Piaście.- Decyzja! Wszystko w porządku? Odczuliście?- Co odczuliśmy?- Sądzimy, że to było trzęsienie Ramy., akurat w momencie, kiedy fajerwerk się skończył.- Są jakieś szkody?- Chyba nie ma.Nie było zbyt gwałtowne.trochę jednak nami potrzęsło.- Myśmy nawet nie wiedzieli.Ale i tak byśmy nie odczuli tutaj na morzu.- Oczywiście, głupio, że o tym nie pomyśleliśmy.W każdym razie wydaje się, że teraz wszędzie jest spokój.do następnego razu.- Tak, do następnego razu - powtórzył Norton.Tajemnica Ramy ciągle się pogłębiała: im więcej odkrywali, tym mniej rozumieli.Nagle od steru doleciał okrzyk:- Kapitanie, patrz.tam na niebie!Norton podniósł oczy i szybko rozejrzał się po obwodzie morza.Nie zobaczył nic, dopóki nie powiódł wzrokiem prawie do zenitu i nie zobaczył drugiej połowy Ramy.- Boże - wyszeptał, powoli zdając sobie sprawę, że ten “następny raz" już nadchodzi.Wielka fala pędziła ku nim wieczystą krzywizną Morza Cylindrycznego.32.FalaA przecież nawet w owej chwili wstrząsu Norton przede wszystkim zatroszczył się o swój statek.- Śmiałek! - zawołał.- Zameldować o sytuacji!- W porządku, kapitanie - doleciała uspokajająca odpowiedź zastępcy.- Czuliśmy lekkie drżenie, ale nic takiego, co by mogło spowodować szkody.Jest niewielka zmiana położenia, mostek podał.o dwie dziesiąte stopnia.Ich zdaniem prędkość wirowania Ramy też się trochę zmieniła.Dokładny odczyt będziemy mieli za parę minut.A więc to już - pomyślał Norton [ Pobierz całość w formacie PDF ]