[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mamy ciebie, a Dom jest częścią ciebie.W porządku.Dlaczego więc nie mamy tu Doma, skoro ty możesz być jego częścią?- Przede wszystkim - rzekła Bliss - Pel.to znaczy Pelorat - prosił, żebym była z wami.Ja, a nie Dom.- To była kurtuazja.Kto brałby to poważnie?- No nie, drogi przyjacielu - rzekł Pelorat, podnosząc się z nagle poczerwieniałą twarzą.- Mówiłem zupełnie poważnie.Nie chcę, żebyś tak to zbył.Zgadzam się, że to nieważne jaką część Gai mamy na pokładzie, a w takiej sytuacji sprawia mi większą przyjemność mieć tu Bliss niż Doma, i tak samo powinno sprawiać to większą przyjemność tobie.Daj spokój, Golan, zachowujesz się jak dziecko.- Tak? Jak dziecko? - powiedział Trevize, chmurząc twarz.- No więc dobrze, zachowuję się jak dziecko.Tak czy inaczej - znowu wysunął palec w stronę Bliss - zapewniam cię, że bez względu na to, co mam zrobić, nie zrobię tego, jeśli nie będę traktowany jak człowiek.Na początek dwa pytania.Co mam zrobić? I dlaczego właśnie ja?Bliss patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami i cofała się.- Nie mogę ci tego teraz powiedzieć.Zrozum to, proszę.Gaja nie może ci powiedzieć.Musisz przybyć na miejsce, nie wiedząc nic na początek.Musisz się tego dowiedzieć tam, na miejscu.Potem musisz zrobić to, co musisz, ale spokojnie, bez żadnych emocji.Jeśli nadal będziesz w takim stanie jak teraz, to nic z tego nie wyjdzie i, tak czy inaczej, będzie to koniec Gai.Musisz zmienić ten swój nastrój, a ja nie wiem jak to zrobić.- A Dom by wiedział, gdyby był tutaj? - spytał bez skrupułów Trevize.- On jest tutaj - odparła Bliss.- On - ja - my nie wiemy jak zmienić twój nastrój albo uspokoić cię.Nie potrafimy zrozumieć człowieka, który nie umie wyczuć swego miejsca w ogólnym porządku rzeczy i który nie czuje się częścią większej całości.- Nie jest tak - rzekł Trevize.- Potrafiliście ściągnąć mój statek z odległości miliona kilometrów, a nawet większej.i sprawić, że byliśmy spokojni, mimo że czuliśmy się bezradni.No to uspokójcie mnie teraz.Nie udawajcie, że nie potraficie tego zrobić.- Ale nie wolno nam tego zrobić.Nie teraz.Gdybyśmy teraz odmienili cię albo w jakiś inny sposób wpłynęli na ciebie, to byłbyś dla nas tyle samo wart, co jakakolwiek inna osoba w Galaktyce i nie mielibyśmy z ciebie żadnego pożytku.Możemy mieć z ciebie pożytek tylko dlatego, że jesteś tym, kim jesteś, i musisz pozostać sobą.Jeśli w tej chwili wpłyniemy na ciebie w jakikolwiek sposób, to jeteśmy zgubieni.Musisz być spokojny z własnej, nieprzymuszonej woli.Proszę cię o to.- Nic z tego, moja panno, jeśli nie zaspokoisz choć w części mojej ciekawości.- Bliss, pozwól, że ja z nim porozmawiam - wtrącił się Pelorat.- Przejdź do drugiej kabiny.Bliss wolno wyszła.Pelorat zamknął za nią drzwi.- Przecież ona wszystko widzi i słyszy - rzekł Trevize.- Co to za różnica, czy jest tu, czy tam?- Dla mnie to istotna różnica - odparł Pelorat.- Chcę porozmawiać z tobą bez świadków, nawet jeśli to, że nikt nas nie słyszy, jest iluzją.Golan, ty się boisz.- Nie gadaj głupstw.- Oczywiście, że się boisz.Nie wiesz, gdzie lecisz, co spotkasz, czego oczekują od ciebie.Masz prawo się bać.- Ale się nie boję.- Właśnie, że się boisz.Być może nie boisz się fizycznego niebezpieczeństwa tak, jak ja.Ja bałem się wyruszyć w przestrzeń, boję się każdego nowego świata, który widzę, boję się każdej nowości, każdej zmiany.W końcu przez pół wieku prowadziłem ciche, spokojne życie, do niczego się nie mieszałem, w niczym nie uczestniczyłem, natomiast ty służyłeś we flocie wojennej, zajmowałeś się polityką i brałeś żywy udział w tym, co działo się u nas i w przestrzeni.Jednak starałem się opanować swój lęk, a ty mi w tym pomogłeś.Przez cały ten czas kiedy jesteśmy razem, byłeś cierpliwy i miły dla mnie, znosiłeś wszystko ze zrozumieniem i dzięki tobie udało mi się opanować lęk i zachowywać tak, jak trzeba.Pozwól, że teraz ja się zrewanżuję i pomogę tobie.- Mówię ci, że się nie boję.- Właśnie, że boisz się.Jeśli nie jakiegoś niebezpieczeństwa, to przynajmniej odpowiedzialności, która na tobie spoczywa.Wygląda na to, że zależą od ciebie losy całego świata, a więc jeśli zawiedziesz, będziesz musiał żyć ze świadomością, że świat ten zginął przez ciebie.Zadajesz sobie pytanie dlaczego niby masz odpowiadać za losy świata, który nic dla ciebie nic znaczy, jakie mają prawo, żeby składać taki - ciężar na twoje barki.Nie tylko boisz się, że zawiedziesz, co jest zupełnie naturalne i co czułby każdy na twoim miejscu, ale jesteś wściekły, że postawili cię w sytuacji, w której musisz się bać.- Całkowicie się mylisz.- Nie sądzę.A zatem pozwól, że cię zastąpię.Ja " to zrobię.Bez względu na to, czego od ciebie oczekują, zgłaszam się na ochotnika,.żeby cię zastąpić.Przypuszczam, że nie jest to coś, co wymagałoby wielkiej siły fizycznej czy energii, gdyż w takim przypadku proste mechaniczne urządzenie zrobiłoby to lepiej niż ty.Przypuszczam też, że nie wymaga to siły psychicznej, gdyż tej sami mają dosyć.To raczej coś, co.no, nie wiem, ale jeśli nie wymaga to ani krzepy, ani specjalnych zdolności psychicznych, to nadaję się do tego równie dobrze jak ty i jestem gotów wziąć na siebie tę odpowiedzialność.- A dlaczego jesteś taki chętny, żeby wziąć na siebie ten ciężar? - spytał ostro Trevize.Pelorat utkwił wzrok w podłogę, jakby nie chciał spojrzeć Trevizemu prosto w oczy.- Miałem żonę, Golan - powiedział.- Znałem kobiety.Jednak jakoś nigdy nie przywiązywałem wagi do tych spraw.Było to, owszem, ciekawe.Przyjemne.Ale nigdy specjalnie ważne.Jednak ona.- Kto? Bliss?- Ona jest jakaś inna.według mnie.- Na Terminusa, Janov, przecież ona słyszy każde twoje słowo!- To mnie nie obchodzi.Ona i tak o tym wie.Chcę jej sprawić przyjemność.Podejmę się tego zadania, choćby to było nie wiadomo co, zgodzę się na każde ryzyko, przyjmę każdą odpowiedzialność, jeśli będę miał choćby najmniejszą nadzieję, że dzięki temu będzie o mnie dobrze myślała.- Ależ to dziecko, Janov.- Nie jest dzieckiem.a poza tym to, co o niej myślisz, nie obchodzi mnie.- Nie zdajesz sobie sprawy z tego, kim musisz się jej wydawać?- Starym facetem? No i co z tego? Ona jest częścią większej całości, a ja nie i już to samo oddziela nas od siebie nieprzebytym murem.Myślisz, że ja tego nie wiem? Ale ja nie proszę jej o nic, tylko o to, żeby.- Myślała o tobie dobrze?- Tak.Albo z jakimkolwiek innym uczuciem, na które może się zdobyć.- I dlatego chcesz się podjąć za mnie tego zadania? Nie słuchałeś chyba, Janov, dobrze tego, co mówili.Oni nie chcą ciebie - chcą mnie, choć nie mogę zrozumieć z jakiego powodu.- Ale jeśli nie mogą mieć ciebie, a muszą kogoś mieć, to na pewno będę lepszy niż nikt.Trevize potrząsnął głową.- Nie wierzę własnym uszom.Na starość przeżywasz drugą młodość, Janov.Usiłujesz zostać bohaterem, żeby umrzeć dla tego ciała.- Nie mów tak, Golan.To nie jest temat do żartów.Trevize próbował się roześmiać, ale spojrzał na poważną twarz Pelorata i tylko chrząknął.- Masz rację - powiedział.- Przepraszam cię.Zawołaj ją, Janov.Zawołaj ją.Weszła z pewnym ociąganiem.Powiedziała cicho: - Przepraszam, Pel, ale nie możesz go zastąpić.To może być tylko Trevize i nikt inny.- Dobrze - rzekł Trevize.- Będę spokojny.Postaram się zrobić to, czego ode mnie chcecie.Zrobię wszystko, żeby tylko powstrzymać Janova od prób odgrywania, w jego wieku, bohatera romantycznego.- Znam swój wiek - mruknął Pelorat [ Pobierz całość w formacie PDF ]