[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.On gapiÅ‚ siÄ™ na mnie także, aleczy z równym oszoÅ‚omieniem, tegonie jestem pewny, bowiem nigdy niepotrafiÅ‚em zinterpretować wyrazujego maleÅ„kiej twarzy.· Jak to? - zapytaÅ‚.-Chcesz przez to powiedzieć,że zmusiÅ‚eÅ› mnie dowymazania jego pamiÄ™ci nieuzyskawszy uprzednio takistotnej informacji?· Po prostu nieprzyszÅ‚o mi to do gÅ‚owy -przyznaÅ‚em.· Ale jeżeli tendzwiÄ™kser rzeczywiÅ›cie istnieje- jeżeli jego przekonanie opartebyÅ‚o na prawdzie obiektywnej -to przecież może go odnalezćktoÅ› inny, może upaść naÅ„duże zwierzÄ™ lub uderzyćmeteoryt i w każdej chwili zadnia czy nocy życie na Ziemimoże zostać zniszczone.· BożePrzenajÅ›wiÄ™tszy! - jÄ™knÄ…Å‚em.Najwyrazniej moje strapieniemusiaÅ‚o go poruszyć, ponieważpowiedziaÅ‚:· No dalej, przyjacielu,spójrz na to od jaÅ›niejszejstrony.Najgorsze, co mogÅ‚obysiÄ™ stać to to, że zagÅ‚adzieulegnÄ… wszystkie istoty ludzkie.Tylko istoty ludzkie.Nie staniesiÄ™ tak, o ile bÄ™dÄ… ludzmi.ZakoÅ„czywszy opowieśćwyraznie przygnÄ™biony GeorgeoznajmiÅ‚:· No i sam widzisz.MuszÄ™ teraz żyć zprzeÅ›wiadczeniem, że wkażdej chwili nasz Å›wiat możedobiec swego kresu.· Nonsens -zaprzeczyÅ‚em z peÅ‚nymprzekonaniem.· Nawet jeżeliopowiedziaÅ‚eÅ› mi prawdÄ™ o tymHannibalu West, co - o ile mioczywiÅ›cie wybaczysz - wcalenie wydaje siÄ™ takie pewne, tobyć może miewaÅ‚ po prostujakieÅ› chore urojenia.George przez chwilÄ™ spoglÄ…daÅ‚na mnie wynioÅ›le, po czym rzekÅ‚:· Nie chciaÅ‚bymposiadać twojej niemiÅ‚ejtendencji do sceptycyzmunawet za wszystkienajpiÄ™kniejsze samini naÅ›wiecie Azazela.Jak wiÄ™cwytÅ‚umaczysz to?WyjÄ…Å‚ z portfela niewielkiwycinek z gazety.ByÅ‚ to artykuÅ‚ zwczorajszego nowojorskiego TimesazatytuÅ‚owany Tajemniczy grzmot.OpisywaÅ‚ tajemniczy, odlegÅ‚y grom,który zaniepokoiÅ‚ mieszkaÅ„cówfrancuskiego Grenoble.· JedynymwyjaÅ›nieniem, George -powiedziaÅ‚em - jest to, iżnajprawdopodobniejprzeczytaÅ‚eÅ› ten artykuÅ‚, apotem dorobiÅ‚eÅ› do niego caÅ‚Ä…tÄ™ opowieść.Przez chwilÄ™ George sprawiaÅ‚wrażenie, jakby miaÅ‚ eksplodowaćświÄ™tym oburzeniem, ale kiedyuregulowaÅ‚em już raczej pokaznyrachunek zÅ‚agodniaÅ‚ i przy rozstaniupodaliÅ›my sobie nawet uprzejmiedÅ‚onie.A jednak zmuszony jestemwyznać, iż od tamtej pory nie sypiamzbyt dobrze.CzÄ™sto siadam na łóżkuokoÅ‚o 2.30 nad ranem, nadsÅ‚uchujÄ…codlegÅ‚ego, tajemniczego grzmotu,który - mógÅ‚bym przysiÄ…c - wyrwaÅ‚mnie ze snu.ZBAWCA LUDZKOZCIMój przyjaciel George,wzdychajÄ…c posÄ™pnie, powiedziaÅ‚ mipewnego wieczora:· Mam przyjaciela,który jest klutzem.ZrobiÅ‚emmÄ…drÄ… minÄ™ i skinÄ…Å‚em zpowagÄ… gÅ‚owÄ….· Ludzie jednegopokroju - odparÅ‚em.GeorgespojrzaÅ‚ na mnie zdumiony.· A co pióra majÄ… z tymwspólnego?[ Gra słów: birds ofa feather - ludzie jednegopokroju, feathers - pióra]Doprawdy, posiadasz wielceirytujÄ…cÄ… zdolnośćprzeskakiwania z tematu natemat.Jest to zapewnerezultatem, jak przypuszczam,niedostatków twojego intelektu- mówiÄ™ to z żalem, a nie zwyrzutem.· Dobrze, dobrze -mruknÄ…Å‚em.- Niech ci bÄ™dzie.A wracajÄ…c do twojegoprzyjaciela.czy wspominajÄ…co nim miaÅ‚eÅ› na myÅ›li Azazela?Azazel byÅ‚ dwucentymetrowymdemonem bÄ…dz istotÄ… pozaziemskÄ…(wybierzcie sami), o który GeorgerozpowiadaÅ‚ wÅ‚aÅ›ciwie bez przerwy,unikajÄ…c wszelako odpowiedzi nakonkretne pytania na jego temat.Także i tym razem w jego gÅ‚osiewyczuÅ‚em wyraznÄ… oziÄ™bÅ‚ość.· Azazel nie jesttematem do dyskusji inaprawdÄ™ nie rozumiem, w jakisposób mogÅ‚eÅ› siÄ™ o nimdowiedzieć.· Tak siÄ™ zÅ‚ożyÅ‚o, żepewnego dnia znalazÅ‚em siÄ™ wodlegÅ‚oÅ›ci mili od ciebie -odparÅ‚em ze Å›miechem.George puÅ›ciÅ‚ to mimo uszu irozpoczÄ…Å‚ kolejnÄ… opowieść.Po raz pierwszy natknÄ…Å‚em siÄ™na to niemile brzmiÄ…ce dla uchasÅ‚owo klutz w trakcie konwersacji zmoim przyjacielem MenandremBÅ‚ockiem.Obawiam siÄ™, że nigdy gonie spotkaÅ‚eÅ›, ponieważ jestpracownikiem uniwersyteckim i jakotaki należy raczej do wybrednych wdoborze przyjaciół, o co, obserwujÄ…cciebie, nie można go wÅ‚aÅ›ciwiewinić.Otóż sÅ‚owo klutz - jak mipowiedziaÅ‚ - odnosi siÄ™ do osobyniezgrabnej i niezrÄ™cznej.· A to wÅ‚aÅ›nie ja -mówiÅ‚.- SÅ‚owo to wywodzi siÄ™ zjÄ™zyka hebrajskiego i branedosÅ‚ownie, oznacza kawaÅ‚ekdrewna, kloc; a moje nazwisko,jak to zapewne zauważyÅ‚eÅ›,brzmi BÅ‚ock.[Kloc]WestchnÄ…Å‚ ciężko ikontynuowaÅ‚:· A jednak nie jestemtypowym klutzem w dosÅ‚ownymznaczeniu tego sÅ‚owa.Nie mawe mnie niczego drewnianegoczy klocowa tego.TaÅ„czÄ™leciutko jak zefirek i wdziÄ™czniejak ważka, w każdym ruchuprzypominam sylfidÄ™, a wielemÅ‚odych kobiet mogÅ‚obypoÅ›wiadczyć, o ile oczywiÅ›ciebym im na to pozwoliÅ‚, o moimtalencie w trudnej sztucemiÅ‚oÅ›ci.Nie, ja jestem raczejklutzem dÅ‚ugodystansowym.Bez żadnego wpÅ‚ywu z mojejstrony, wszystko dookoÅ‚a mniestaje siÄ™ klutzowate.CaÅ‚ywszechÅ›wiat wydaje siÄ™potykać o wÅ‚asne nogi.O ilezechciaÅ‚byÅ› pomieszać jÄ™zyki ipoÅ‚Ä…czyć grecki z hebrajskim,to jestem teleklutzem.· Od dawna to jużtrwa, Menandrze? - zapytaÅ‚em.· Przez caÅ‚e mojeżycie, chociaż sam fakt, iżposiadam tÄ™ specyficznÄ… cechÄ™uÅ›wiadomiÅ‚em sobie dopierowkroczywszy w wiek dojrzaÅ‚y.· Czy dyskutowaÅ‚eÅ› otym z kimkolwiek?· OczywiÅ›cie, że nie,stary druhu.Bez wÄ…tpieniapoczytany bym zostaÅ‚ zaszalonego [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]