[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ByÅ‚a czysta, staranna, byÅ‚a Å‚adna, to ro-zumie siÄ™ samo przez siÄ™: posiadÅ‚a niebawem wszystkie zalety, jakich żądza nasza użyczakobiecie bez wzglÄ™du na jej stanowisko.W dwa tygodnie po wizycie rejenta, pewnego wie-czora, lub raczej pewnego rana, bo byÅ‚o bardzo wczeÅ›nie, rzekÅ‚em do Rozalki: SÅ‚uchaj, opowiedz mi wszystko, co wiesz o pani de Merret. Och odparÅ‚a ze zgrozÄ… niech pan ode mnie tego nie żąda, panie Horacy!Aadna jej twarz zachmurzyÅ‚a siÄ™, kolory zbladÅ‚y, oczy straciÅ‚y swój niewinny poÅ‚ysk. WiÄ™c dobrze rzekÅ‚a skoro pan chce koniecznie, opowiem, ale niech mi pan dochowasekretu! Nie bój siÄ™, dobre dziecko, dochowam ci wszystkich sekretów jak zÅ‚odziej: to najwyższystopieÅ„ rzetelnoÅ›ci, jaki istnieje. Jeżeli to panu wszystko jedno, wolÄ™ już paÅ„skÄ… wÅ‚asnÄ… rzetelność.PoprawiÅ‚a chusteczkÄ™ na gÅ‚owie i przybraÅ‚a odpowiedniÄ… pozÄ™; istnieje bowiem niewÄ…tpli-wie poza wyrażajÄ…ca ufność, niezbÄ™dnÄ… przy opowiadaniu.Najlepiej siÄ™ opowiada o pewnejgodzinie, tak jak my tu siedzimy przy stole.Nikt nigdy nie opowiadaÅ‚, stojÄ…c albo na czczo.Ale gdybym miaÅ‚ wiernie powtórzyć wymowÄ™ Rozalki, nie starczyÅ‚oby i tomu.Otóż, po-nieważ wypadek, który mi opowiedziaÅ‚a dość mÄ™tnie, znajduje siÄ™ miÄ™dzy gadaninÄ… rejenta awersjÄ… pani Lepas, równie Å›iciÅ›le jak Å›rednie czÅ‚ony proporcji arytmetycznej znajdujÄ… siÄ™miedzy skrajnymi, wystarczy, jeżeli to paÅ„stwu streszczÄ™ w krótkich sÅ‚owach.Skracam tedy.Pokój, który pani de Merret zajmowana w Grande Bretèche, znajdowaÅ‚ siÄ™ na parterze.Al-kowa, mniej wiÄ™cej na cztery stopy gÅ‚Ä™boka, wyżłobiona w murze, sÅ‚użyÅ‚a jej za.gotowalniÄ™.Na trzy miesiÄ…ce przed wieczorem, którego dzieje paÅ„stwu opowiem, pani de Merret zanie-mogÅ‚a dość poważnie, do tego stopnia, że mąż zostawiÅ‚ jÄ… samÄ… i przeniósÅ‚ siÄ™ na pierwszepiÄ™tro.Niepodobnym do przewidzenia trafem wróciÅ‚ tego wieczora o dwie godziny pózniejniż zwykle z klubu, gdzie chodziÅ‚ na dzienniki i na dysputy polityczne.%7Å‚ona myÅ›laÅ‚a, że jużdawno wróciÅ‚ że siÄ™ poÅ‚ożyÅ‚, że Å›pi.Ale najazd na FrancjÄ™ byÅ‚ przedmiotem bardzo ożywionejdyskusji, partyjka bilardu zrobiÅ‚a siÄ™ gorÄ…ca, szlachcic przegraÅ‚ czterdzieÅ›ci franków, sumÄ™185ogromnÄ… jak na Vendôme, gdzie wszyscy ciuÅ‚ajÄ… grosze i gdzie obyczaje odznaczajÄ… siÄ™chwalebnÄ… skromnoÅ›ciÄ…, bÄ™dÄ…cÄ… może zródÅ‚em prawdziwego szczęścia, nie znanego paryża-nom.Od jakiegoÅ› czasu pan de Merret poprzestawaÅ‚ na pytaniu siÄ™ Rozalii, czy pani Å›pi;otrzymawszy odpowiedz nieodmiennie twierdzÄ…cÄ…, szedÅ‚ do siebie ze spokojem zrodzonym zufnoÅ›ci i przyzwyczajenia.Tym razem przyszÅ‚a mu ochota zajść do żony, aby jej opowiedzieć swoje nieszczęście,może i pocieszyć siÄ™ po nim.Przy obiedzie uważaÅ‚, że żona przystroiÅ‚a siÄ™ bardzo zalotnie;wracajÄ…c z klubu myÅ›laÅ‚ sobie, że już jest zdrowa, że wypiÄ™kniaÅ‚a po chorobie.SpostrzegÅ‚ to,jak mężowie spostrzegajÄ… wszystko, nieco pózno.Zamiast zawoÅ‚ać RozaliÄ™, która w tej chwili byÅ‚a w kuchni i przyglÄ…daÅ‚a siÄ™ partyjce ku-charki z woznicÄ…, pan de Merret skierowaÅ‚ siÄ™ do pokoju żony przy blasku latarki, którÄ… po-stawiÅ‚ na schodach.Krok jego, nietrudny do poznania, rozlegÅ‚ siÄ™ pod sklepieniem.W chwili gdy szlachcic ujÄ…Å‚ klamkÄ™, zdawaÅ‚o mu siÄ™, że drzwi od alkowy (o której wspo-mniaÅ‚em) zamykajÄ… siÄ™: ale kiedy wszedÅ‚, pani de Merret byÅ‚a sama, staÅ‚a przy kominku.MążpomyÅ›laÅ‚ naiwnie, że to pewnie Rozalia jest w alkowie.Jednakże mgliste podejrzenie prze-mknęło mu przez gÅ‚owÄ™, spojrzaÅ‚ na żonÄ™ i ujrzaÅ‚ w jej oczach coÅ› niepewnego, dzikiego. Pózno dziÅ› wracasz rzekÅ‚a.GÅ‚os jej, zazwyczaj tak czysty-i sÅ‚odki, wydaÅ‚ mu siÄ™ lekko zmieniony.Nie odpowiedziaÅ‚nic, bo w tej chwili weszÅ‚a Rozalia.MiaÅ‚ uczucie, że piorun w niego strzeliÅ‚.PrzechadzaÅ‚ siÄ™po pokoju jednostajnym ruchem, chodzÄ…c z zaÅ‚ożonymi w tyÅ‚ rÄ™kami od jednego okna do dru-giego. CzyÅ› miaÅ‚ jakÄ… przykrość, czyÅ› może cierpiÄ…cy? spytaÅ‚a nieÅ›miaÅ‚o żona, gdy jÄ… RozaliarozbieraÅ‚a.MilczaÅ‚. Idz, Rozalko rzekÅ‚a pani de Merret sama zakrÄ™cÄ™ papiloty.Z twarzy męża wyczytaÅ‚a jakieÅ› nieszczęście i chciaÅ‚a z nim zostać sama.Kiedy RozaliaposzÅ‚a lub udaÅ‚a, że poszÅ‚a (zostaÅ‚a bowiem parÄ™ chwil w korytarzu), pan de Merret zbliżyÅ‚ siÄ™do żony i rzekÅ‚ spokojnie: Jest ktoÅ› u ciebie w alkowie?SpojrzaÅ‚a na męża spokojnie i rzekÅ‚a po prostu: Nie, mój drogi.To nie przywiodÅ‚o pana de Merret do rozpaczy, nie uwierzyÅ‚; mimo to nigdy żona niewydawaÅ‚a mu siÄ™ bardziej czysta i Å›wiÄ™ta niż w tej chwili.WstaÅ‚, aby otworzyć alkowÄ™; panide Merret ujęła go za rÄ™kÄ™, spojrzaÅ‚a naÅ„ smutno i rzekÅ‚a gÅ‚osem niezwykle wzruszonym: JeÅ›li nie znajdziesz nikogo, pomyÅ›l, że wszystko miÄ™dzy nami skoÅ„czone!NiewysÅ‚owiona godność bijÄ…ca z twarzy żony wróciÅ‚a szlachcicowi gÅ‚Ä™bokÄ… cześć dla niej inatchnęła go jednym z owych postanowieÅ„, którym brak tylko szerokiej sceny, aby przejść donieÅ›miertelnoÅ›ci. Nie rzeki Józefino, nie pójdÄ™.Tak czy owak wszystko byÅ‚oby miÄ™dzy nami skoÅ„czo-ne.SÅ‚uchaj, ja znam czystość twojej duszy, wiem, że żyjesz jak Å›wiÄ™ta, nie chciaÅ‚abyÅ› popeÅ‚-nić grzechu Å›miertelnego ani za cenÄ™ życia.Tu pani de Merret popatrzyÅ‚a na męża bÅ‚Ä™dnym wzrokiem. Masz, oto twój krucyfiks dodaÅ‚ ten czÅ‚owiek. PrzysiÄ™gnij przed Bogiem, że nie matam nikogo, a uwierzÄ™ ci, nie otworzÄ™ tych drzwi nigdy.Pani de Merret wzięła krucyfiks i rzekÅ‚a: PrzysiÄ™gam [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]