[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To oni mieli nauczyć mnie obchodzenia się z końmi.Szybko się zaprzyjazniliśmy.Poza tym ucieszylisię, że ułatwiłem im kontakt z ukraińskimi gospodarzami.Gospodynię nazywaliśmy matką.Zapraszała nas na smakowity barszczukraiński i pierogi lub coś w rodzaju pieczonych rogalików nadziewanych kukurydzą, cebulą i czymś jeszcze.My, w rewanżu,oddawaliśmy często wytwory naszych kucharzy.Z gospodarzami rozmawiałem po polsku.Cała rodzina władała tym językiem doskonale.Pani domu opowiadała, że pierwsze dwalata po zakończeniu I wojny światowej głodowali, potem było coraz lepiej i powodziło im się wręcz dobrze.Byłem zaskoczony tym,że gospodarz na swoich kilku hektarach uprawiał, jak w czasie pokoju, pszenicę, len, kukurydzę i warzywa.Mówił, że na jegoczarnoziem wystarczy splunąć i coś pożywnego urośnie.Prorokowałem, że Sowieci nie oddadzą tych ziem Polsce, a i jemu ziemięodbiorą.Kiedyś zapytałem gospodynię, czy żołnierze sowieccy z miejsca rozstrzeliwują złapanego żołnierza niemieckiego.Odpowiedziała, że takich elegantów jak ja biorą w niewolę.Nasz szwadron biwakował w Grzybowicy, dowodził nim rotmistrz, który w czasie pokoju brał udział w krajowych imiędzynarodowych zawodach jezdzieckich.We wsi urządzona została ujeżdżalnia, warsztat kowalski i lecznica koni zarażonychzołzą.Lecznicę odwiedziłem tylko raz.Trudno było patrzeć na cierpiące konie.Mojego hanowera nauczyłem się oporządzać iwyprowadzać na maneż.Po kilkudniowym pobycie wydawało mi się, że sztukę oporządzania koni zdołałem opanować.Popouczeniu przez kowala, zdołałem nawet utrzymać nogę hanowera przy wymianie podków.Pewnego dnia dostałem rozkaz udania się na teren ujeżdżalni.Zobaczyłem cały zespół podoficerów ćwiczących skoki przezprzeszkody.Zameldowałem się u rotmistrza.Przypomniał sobie, że znał kilku doskonałych jezdzców z grudziądzkiego CentrumWyszkolenia Kawalerii.Niektórych znali również moi rodzice.Potem wskazał mi konia o siwej maści z czarnymi plamami, naktórym będę cwałował.Podprowadzający go podoficer pouczył mnie, że skacząc przez przeszkodę, należy unieść się wstrzemionach i położyć obie ręce na karku konia.Szczęśliwie zdołałem zaobserwować, jak robi to nasz rotmistrz.Wszyscy patrzyli,jak biorę trzy coraz wyższe przeszkody.Prawdopodobnie liczyli na to, że zwalę się przy pierwszym płotku.Sep słyszał chyba biciemojego serca, gdyż brał przeszkody jakby płynął w powietrzu.Spojrzałem na rotmistrza, który mówił coś do obserwatorów moichwyczynów, uśmiechając się przy tym triumfalnie.Powszechnie było wiadomo, że rotmistrz bardzo lubi Polaków i ma polskąnarzeczoną w Warszawie.Mojego Sepa ledwo zdołałem powstrzymać przed czwartym skokiem.Gdy zsiadłem, zaczął nozdrzami szukać kieszeni, w którejmiałem kawałki ukraińskiego chleba.Kiedy mu je podałem, dziwnie kiwnął głową.Domyśliłem się, że był koniem cyrkowym.Dwadni potem, kiedy podniosłem bat, mój Sep stanął na tylnych nogach, przebierając przednimi.Truchtem okrążył placyk, robiąc odczasu do czasu obroty.Podałem mu kostkę cukru, którą wycyganiłem od kucharza w zamian za papierosy.Następnego dniaurządziłem pokaz dla moich kolegów i ukraińskiej rodziny.Szef szwadronu często wykorzystywał mnie jako tłumacza.Zanim zabrałem się do tłumaczenia, musiałem pytać, jakim językiemdany człowiek się porozumiewa ukraińskim, rosyjskim czy polskim.Pewnego dnia szef zarządził zbiórkę obcokrajowcówszwadronu, by dokonać przeglądu noszonej przez nich bielizny oraz jej ewentualnej wymiany.Bielizna chłopców była w staniedramatycznym, starałem się więc doprowadzić do wymiany.Czułem, że szef jest coraz bardziej zdenerwowany moim zachowaniem.Ale ja wiedziałem, że w magazynie jest pełno kalesonów, spodenek, koszul, skarpet i ręczników, a przy niespodziewanym atakuSowietów i tak wszystko zostałoby spalone.W pewnym momencie szef zaczął mi wymyślać od przeklętych Polacken.Bez słowawyszedłem.Usłyszałem tylko Gruzina, który krzyknął za mną: Niech cię pocałuje w dupę!.Następnego dnia podszedł do mnie były szef szwadronu, który był świadkiem całego zajścia i powiedział, że powinienem złożyćskargę do rotmistrza.Napisałem ją i przedłożyłem bezpośrednio adiutantowi rotmistrza.Podkreśliłem, że jestem obywatelem RzeszyNiemieckiej polskiego pochodzenia, a nie jakimś Polacke.Dwa dni potem zostałem wezwany do kancelarii szefa szwadronu [ Pobierz całość w formacie PDF ]