[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.On się domaga.Zaraz, czego się może domagać? Proste, musi zawiadomić o wypadku nadawcę albo odbiorcę, jeśli trafia na mnie, lecę po kopertę, zabieram ją i muszę organizować swoje oszustwo od zera.Jeśli na odbiorcę, sprawa wygląda gorzej, goniec złamał nogę na moim progu, nie miał żadnej możliwości ukraść forsy, zamienić jej na makulaturę, sprzeniewierzyć.Odbiorca musi pomyśleć, że to ja zamierzałam go wykantować.Zapewne przestaje mnie lubić.Goniec ze złamaną nogą gwałtownie zaczął obrastać mi w szczegóły.A gdyby ją złamał wcześniej, lecąc do mnie, po drodze.? Nie mam innego, ten jeden był godzien zaufania albo tylko ten jeden nadawał się na ofiarę mojego zamierzonego kantu.Plany się łamią.No dobrze, rezygnuję, wywinę numer innym razem.Myśl, sama z siebie i wbrew mnie, wróciła do odbiorcy, który przestał żywić do mnie sympatię.Innym razem jej się nie spodobało.Odbiorca, zamiast sympatii, zaczyna żywić podejrzenia.Ocknęłam się z olśnienia, na razie dość mętnego, ale stwarzającego duże nadzieje.Jacek i Bodzio, przy pomocy sierżanta, który już skończył z dolarami i troskliwie owijał je folią, rozważali sprawę kraksy samochodowej.-.poza wszystkim, żadna ludzka siła nie zmusi mnie do szybkości.Mogę się wlec zgodnie z przepisami.- Małej bombce ganc pomada.- Bombkę znajdą!- Nikt nie będzie szukał.Nieszczęśliwy przypadek.- Układ kierowniczy i hamulec razem.Jeśli wysiądzie jedno i drugie, nie ma siły!- Może się znaleźć akurat na długiej prostej.- To nie będzie wiedział, że mu wysiadło, i wyrzuci go z pierwszego zakrętu!- Najlepiej byłoby, żeby się ten wóz po prostu rozleciał na kawałki sam z siebie - podsunął zdegustowany Bodzio.- Znienacka.Tylko nie wiem, czy się od tego zapali.- Będą jechali za tobą z zapałkami w ręku.- Uspokójcie się! - zażądał z irytacją major.- Obłędu można dostać! Zawsze byłem ZA pomocą społeczeństwa, ale nie wiem, czy nie zmienię zdania!- A czy to nasza wina, że pan nie może pracować normalnie? - spytałam gniewnie.- Ale uspokójcie się rzeczywiście, bo zdaje mi się, że mam coś w rodzaju pomysłu.Sama się z nim zmagać nie będę.Wychodzi mi, że we właściwej chwili Bodzio powinien złamać nogę.* * *Było jeszcze dość wcześnie, kończyła się pora wczasowej kolacji.Przed moim domem czatował Zygmuś, o którym znów udało mi się całkowicie zapomnieć, i nadziałam się na niego w sposób nieodwracalny.Powitał mnie gorączkowymi okrzykami.- Sukces-sukces! Doprawdy-doprawdy! Spotkanie-spotkanie! Wypatrzyłem-wypatrzyłem! Akcja-akcja, blisko-blisko!Strasznie chciałam, żeby jakiekolwiek słowo wypowiedział pojedynczo, ale nie miałam na to wielkich nadziei, bo był dziko przejęty.Zaciekawiło mnie, co, na litość boską, mogli wykombinować pan Janusz i mecenas Koczarko razem z numerem trzecim.Normalni ludzie, zdawałoby się.Czym prędzej zaproponowałam pójście na kawę, motywując propozycję obowiązkami śledczymi.Coś możemy przy okazji zobaczyć, przestępcy przechadzają się właśnie po rozmaitych deptakach, może siedzą w takiej na przykład Muszelce.Zygmuś zgodził się z zapałem.Relację zaczął mi składać już po drodze, inaczej zapewne groziło mu pęknięcie.- Południowiec, widziałem-widziałem! Przy nim chuda! Istotnie, trafne-trafne, bardzo piękna kobieta-szkielet, kości-kości! Wielka uroda! Modelka.? Zbliżenie na plaży, razem-razem odeszli, numer pierwszy i drugi udawali-udawali nawiązywanie kontaktów, prezentację symulował jeszcze jeden-jeszcze jeden, nazwijmy go numer czwarty.- Jak wyglądał?- Wysoki.Szczupły.Włosy rudawe.Okulary.Bez zarostu.Wąski nos, zaciśnięte wargi, kości policzkowe i szczękowe wyraźne, łasicowaty, ostry.Jakieś zalety ten Zygmuś musiał posiadać, należała do nich spostrzegawczość.Kiwnęłam głową z uznaniem, bo męża Wydry określił doskonale.Mąż zapoznał ze sobą dwie grupy towarzyskie, z jednej strony pana Janusza i mecenasa Koczarko, z drugiej Wydrę i Seweryna.Trochę sobie poplułam w brodę, wiedziałam przecież, że mąż Wydry i pan Janusz znają się wzajemnie z wyścigów i z kasyna, obaj lubili pograć w różne rzeczy, mąż Wydry prawdopodobnie dał się skusić na pokera.Nie przewidziałam tego, rzucając Seweryna Zygmusiowi na żer, idiotka! Rozszalały Zygmuś relacjonował dalej.- Rozstali się, ale ja, ho-ho-ho, zdążyłem-zdążyłem! Numer pierwszy na kolację do Albatrosa, numer drugi dziecko-dziecko, gorszący-gorszący kamuflaż! Do swojej willi, razem z chłopcem.Dziecko jest chłopcem.Pozostali do Pelikana, szybko-szybko zjadłem, upilnowałem-upilnowałem! A oto-oto, numer pierwszy już jest, razem-razem idą, numer drugi ich dogania-dogania.Pozostają w Albatrosie, tam są teraz wszyscy-wszyscy.Dotarliśmy do Muszelki, znaleźliśmy wolny stolik.- Kto? - spytałam z naciskiem.- Kto, dokładnie, siedzi w tym Albatrosie?Zygmuś wykluczał pomyłki ze swej strony.Zajrzał do zeszytu.- Numer pierwszy.Numer drugi.Numer czwarty.Nadchodził numer trzeci.Razem-razem.Zrozumiałam.Pan Janusz, mąż Wydry i tajemniczy numer trzeci umówili się na małego pokerka w apartamencie mecenasa Koczarko.Sama chętnie wzięłabym w tym udział.- Bardzo dobrze - pochwaliłam.- Bezbłędnie wypatrzyłeś przygotowania, ale to jeszcze nie ta chwila.Naradzają się.Brakuje południowca, pewnie któryś przekazuje jego instrukcje.- Numer czwarty!- Zapewne.Nie ma wykonawców bezpośrednich, powinni się z nimi skontaktować po naradzie.Teraz typują co bogatsze obiekty do okradzenia.Byłoby dobrze obejrzeć tych bandziorów, z tym że oni mogą robić wrażenie porządnych ludzi.No i ta cała narada może potrwać.- Nic-nic! - wykrzyknął szlachetnie Zygmuś.- Mnie nie zmoże! Dopilnuję-dopilnuję!- I to jeszcze nie wszystko - ciągnęłam, bo co mi szkodziło wykorzystać go do celów bardziej racjonalnych niż niewinne rozrywki zaprzyjaźnionych hazardzistów.- Jest tu jeszcze jeden taki, wielki, potężny, chociaż nie gruby, ma ponurą gębę, bardzo przystojny mimo ponurości, często przebywa w towarzystwie pięknej żony i szasta pieniędzmi.Gdyby spotkał się z południowcem, to dopiero byłoby coś! A jakby ich jeszcze podsłuchać.! Ale w takie szczęście trudno uwierzyć, ostrożni są, wątpię, czy się uda.Na Zygmusia moje słowa podziałały niczym ostroga na bojowego ogiera.Trudności, cha, cha! Nie z nim te numery, wszystkiemu da radę! Wielki, potężny, piękna żona, gdzież on.?- Nie mam zielonego pojęcia - odparłam uczciwie.- Prawdopodobnie gdzieś, gdzie można wydać najwięcej, żona się o to stara.Wszyscy ich tu znają, mieszkają w domu niejakich Kądziorków.Z tym że sami w sobie nie stanowią atrakcji, istotne jest spotkanie z południowcem.Nawet dość bystro Zygmuś zakonkludował, że wobec tego powinien śledzić południowca, którego już zna.Pomyślałam, że Seweryn zacznie mieć ciężkie życie, i ta myśl sprawiła mi przyjemność.Moje uczucia do przestępczych dostojników zaczynały się ostro krystalizować, bokiem im wyjdzie ta Krynica Morska!Pozbyłam się go stosunkowo bezboleśnie, razem, karciarze i Seweryn, oddaleni od siebie, nie stwarzali łatwej sytuacji.Ruszony ambicją Zygmuś musiał się zdrowo przyłożyć.* * *Powrotu Bodzia doczekaliśmy się w późnych godzinach popołudniowych.Pomocników do wyciągania łodzi miał zatrzęsienie, wśród nich majora.Ogolony blondyn gapił się z boku.- O, to ten - powiedział pan Janusz, obok którego siedziałam na plaży [ Pobierz całość w formacie PDF ]