[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- No owszem, koła może niekoniecznie,ale odłączyć akumulator.Albo zabrać do domu palec rozdzielacza.O samodzielnymodjezdzie nie ma mowy, natomiast ta heca z TIR-em jest możliwa.Popilnować.?Dobra myśl, z tym że ja bym nawiązał kontakt z glinami.I to zaraz, zobaczymy,co nam zaproponują.Przypomnienie policji podniosło panią Krystynę na duchu.Stała cały czas w eleganckich pantofelkach w błocie obok samochodu i zaczęło jejbyć zimno w nogi.Pomyślała o strzeżonym parkingu.- Rafał, pojedziesz ze mną,dobrze? Odstawię go na parking strzeżony.Gdzie jest najbliższy? - Zestrzeżonego parkingu też się zdarza, że kradną - odparł Rafał beztrosko.- Nie,ja bym uważał, że lepiej ich zniechęcić.A może i złapać się uda.Kto dzwoni napolicję? Pani Krystyna poddała się.- No, nie dzieci przecież.Ktoś dorosły powinien.Przez furtkę wyszedł wujek Andrzej.- Babci kazano podobno wyglądać przez okno- oznajmił.- Wygląda zatem i w wyniku wyglądania poleciła mi przyjść tu ispytać, co się dzieje.Jest to, jak by nie było, moja teściowa, której wolę byćposłuszny.Dlaczego stoicie na ulicy, zamiast wejść do domu? Z kolei wujekAndrzej został powiadomiony o całej sprawie.Wujek Andrzej wierzył psu tak samojak cała rodzina i potraktował rzecz poważnie.Poświecił do wielkiej dziury odklucza, obejrzał gładko połyskujące wnętrze, rozpoznał cristal cement nie gorzejniż Pawełek i potwierdził wszystkie wnioski.- A już zamierzałem uporządkowaćmojego fiata i też wstawiać do garażu - rzekł z żalem.- No nic, załatwimy teninteres i zrealizuję zamiar.Do policji, w każdym razie, zadzwonić trzeba.PaniKrystyna nagle jakby oprzytomniała.- Przede wszystkim wejdzmy do domu - zarządziła.- Mnie jest zimno, mam podpaltem wieczorowy strój bez rękawów.Tu popilnuje pies.Janeczka zaprotestowałaz dziką energią.- Jest zima! Ile on może w końcu wytrzymać, przecież się zaziębi! Cały dzień wogrodzie, on też się musi ogrzać! Chaber przybiegł właśnie z jakiegoś odległegokąta.Nie wyglądał na zmarzniętego, był wyraznie ożywiony i zadowolony z życia.Pani Krystyna weszła do ogrodu, zawołała go i pogłaskała jego grzbiet.- Nic mu nie będzie, ma zimową sierść.Palec rozdzielacza możecie wyjąć, tylkoniech mi go potem ktoś założy.Babcia zostanie w oknie, a my odbędziemy naradę.- Tylko jeszcze ustawmy te pudła ciaśniej - zaproponował Rafał.- %7łeby nie byłozbyt łatwo podjechać TIR-em.Trzy samochody zostały ustawione jeden za drugim,zderzak przy zderzaku, w odległości dwóch centymetrów.Wyjazd umieszczonego wśrodku volkswagena był w ogóle niemożliwy.Cała rodzina zgromadziła się wkuchni, gapiąc się przez otwarte drzwi na wujka Andrzeja, który podniósłsłuchawkę telefonu w holu.O pytaniach, które mu zadawano, można było wnioskowaćz odpowiedzi.- Panie poruczniku, jestem dorosłym człowiekiem z wykształceniemtechnicznym i cristal cement w dziurce od klucza oglądałem na własne oczy -mówił nieco zdenerwowany wujek Andrzej.- Oczywiście, że może to być sprawazłośliwego chłopaka, ale przed domem został Volkswagen Golf i wszyscy wiemy, coo tym myśleć.Nie, nie mogę pana zapewnić, ale istnieje wielkieprawdopodobieństwo.Tak się składa, że ostatnio kilka osób z rodziny byłoświadkami.Tak, ktoś widział to zapychanie, świadek ze wszech miarwiarygodny.Niestety, nie przez telefon.Tylko osobiście.A może tastosunkowo niewielka strata czasu opłaci się panom.Dziękuję bardzo,czekamy.Odłożył słuchawkę i popatrzył na swoich powinowatych.- Koniecznie chciał rozmawiać z Chabrem - rzekł wzdychając.- Słyszeliście.Przyślą tu kogoś na wszelki wypadek.Porucznikowi trzeba było uwierzyć nasłowo, że jest porucznikiem, przyszedł bowiem po cywilnemu.Zadzwonił do furtkijuż w dwadzieścia minut po rozmowie z wujkiem Andrzejem.Chaber uznał go zaczłowieka przyzwoitego, cała rodzina zatem odniosła się do niego przyjaznie i zpełnym zaufaniem.- Możliwe, że jest to tak zwany fałszywy alarm - powiedziałwujek Andrzej na zakończenie złożonej przez trzy osoby relacji.- Ale to jużpanowie muszą sami ocenić, czy warto poświęcać wasz czas i siły dla niepewnejsprawy.Jeśli nie, spróbujemy zabezpieczyć się we własnym zakresie i nikt z nasnie może odpowiadać za skutki.Porucznik wszystkiego wysłuchał w milczeniu iodezwał się dopiero teraz.- Dla mnie warto - rzekł spokojnie.- Nie jesteśmydziećmi i możemy sobie powiedzieć.Urwał nagle, uświadamiając sobie, że przystole siedzi dwoje dzieci.Nieco stropiony, popatrzył na Janeczkę i Pawełka.Przyglądali mu się wyczekująco zimnym wzrokiem, z twarzami bez wyrazu.PaniKrystynie zrobiło się gorąco.Wiedziała doskonale, że powinna odsunąć dzieci odtej narady dorosłych, ale wydawało jej się to równie bezsensowne, jakniesprawiedliwe.To oni przecież zadbali o zabezpieczenie samochodu i pierwsiostrzegli przed kradzieżą, poza tym, odsunięci, z pewnością będą spokojniepodsłuchiwać za drzwiami, albo wszystko powtórzy im Rafał.- Moje dzieci sązorientowane w sytuacji - powiedziała słabym głosem.- Razem z psem wiedząwięcej niż cała reszta rodziny.Wszystkich troje należy potraktować poważnie.Porucznikowi ta wypowiedz wydała się trochę dziwna, ale przestał się wahać.-Możemy sobie powiedzieć prawdę w oczy - podjął z determinacją.- Krążą różneplotki, niektóre może nawet uzasadnione, jakoby policja czasem nawetwspółdziałała ze złodziejami.Bierzemy łapówki i bez mała sami organizujemy teafery.Otóż ja mam tego dosyć.Moim zadaniem jest walka z przestępczością w tejdziedzinie, łapówek nie biorę i niczego nie kradnę.Zamierzam ukrócić proceder iwykorzystam każdą okazję i każdą możliwość.Być może stracę tutaj czas, alepułapkę już zastawiłem.Na wszelki wypadek.Z góry przyjmuję, że to możepotrwać, bo złodzieje ruszą do akcji nie dziś, a na przykład jutro, albopojutrze.Pawełek prychnął wzgardliwie i porucznik przerwał.Popatrzył naniego pytająco.Pawełek poczuł się zmuszony złożyć wyjaśnienie.-Jutro mogą sięwypchać - mruknął.- O piątej po południu będzie tu nowy zamek i matka wjedziedo garażu.-Jeszcze pytanie, czy oni o tym wiedzą.-No przecież chyba nie uważają nas za półgłówków? Powinni zgadnąć, że myśmyzgadli! - W porządku - zgodził się porucznik [ Pobierz całość w formacie PDF ]