[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mówi się, że te krzewy udają się tylko w Devonie i Kornwalii. Nie mogę rościć sobie pretensji do nazywania siebie ogrodnikiem rzekłHardcastle.McNaughton spojrzał na niego, tak jak artysta patrzy na profana, który utrzymuje, żenie wie nic o sztuce, ale obaj są mistrzami w swojej dziedzinie. Obawiam się, że przyszedłem w mniej przyjemnej sprawie. Naturalnie.Ta wczorajsza historia.Byłem w ogrodzie, kiedy to się stało. Naprawdę? Mam na myśli moment, gdy ta dziewczyna krzyczała. I co pan zrobił? Nic odparł pan McNaughton trochę zakłopotany. Nie zrobiłem nic.Szczerzemówiąc myślałem, że to ci cholerni chłopcy Ramsayów.Wciąż wyją, wrzeszczą i hała-sują. Ale ten krzyk brzmiał z innej strony? Gdybyż ci piekielnicy siedzieli w swoim ogrodzie.Ale oni są wszędzie.Przełażąprzez siatki i płoty.Ganiają te nieszczęsne koty pani Hemming po całej okolicy.Kłopotw tym, że nikt ich nie trzyma twardą ręką.Ich matka jest słaba jak mucha.Jasne, że jaknie ma w domu mężczyzny, chłopcy się wymykają. Jak słyszałem, pan Ramsay przebywa sporo za granicą. Jest, zdaje się jakimś konstruktorem rzekł pan McNaughton niejasno. Wciążgdzieś jezdzi.Zapory, wie pan.Nie przeklinam*, moja droga uspokoił żonę. Mamna myśli budowę tam, wydobywanie ropy czy kładzenie rurociągu.Dokładnie nie wiem.Musiał pojechać do Szwecji przed miesiącem.Matka chłopców ma masę pracy goto-*Nieprzetłumaczalna gra słów: ang.the debil and his dam siły piekielne, przekleństwo; the dam zapora, tama67wania i roboty domowej i rzecz jasna, dzieciaki musiały zdziczeć.To nie są zli chłop-cy, tylko trzeba im dyscypliny. Pan sam nie widział niczego, tylko słyszał krzyki.Nawiasem mówiąc, kiedy tobyło? Nie mam pojęcia odparł pan McNaughton. Przed wyjściem do ogrodu zawsze zdejmuję zegarek.Któregoś dnia zalałem gowodą i miałem kłopot z naprawą.O której to było, moja droga? Chyba pół do trzeciej, przynajmniej pół godziny po lunchu. Rozumiem.A o której jedzą państwo lunch? Jeżeli mamy szczęście, to o pół do drugiej powiedział pan McNaughton. Nasza Dunka nie ma wyczucia czasu. A potem odbywają państwo drzemkę? Czasami.Dziś się nie kładłem.Chciałem zrobić to, co zaplanowałem.Wyplewiłemsporo, dodałem kompostu i tak dalej. Wspaniała rzecz, kompost oświadczył z powagą Hardcastle.Pan McNaughton natychmiast rozpromienił się. Oczywiście.Nic go nie zastąpi.Ach! Ilu ludzi nawróciłem.Używanie tych wszyst-kich chemicznych nawozów! Samobójstwo! Pokażę panu.Ujął żwawo inspektora pod ramię i poprowadził ścieżką do siatki oddzielającej jegoogród od posesji nr 19.Osłonięta krzakami bzu góra kompostu ukazała się w całej glo-rii.Pan McNaughton zawiózł taczki do małej szopy obok.Wewnątrz leżało trochę po-rządnie ułożonych narzędzi. Bardzo schludnie utrzymuje pan tu wszystko zauważył Hardcastle. Trzeba dbać o narzędzia.Inspektor patrzył w zamyśleniu na dom numer 19.Z drugiej strony ogrodzenia znaj-dowała się różana pergola prowadząca do bocznej ściany domu. Kiedy był pan przy kompoście, nie widział pan nikogo w ogrodzie albo w okniedomu?McNaughton potrząsnął głową. Nie patrzyłem.Przykro mi, że nie mogę panu pomóc. Wiesz, Angus powiedziała żona wydaje mi się, że widziałam jakąś postaćskradającą się w ogrodzie dziewiętnastki. Nie sądzę, kochanie odparł stanowczo jej mąż. Ja również nikogo nie wi-działem. Ta kobieta mogłaby stwierdzić, że widziała wszystko warknął Hardcastle, wra-cając do samochodu. Nie sądzisz, że rozpoznała fotografię?Hardcastle potrząsnął głową. Wątpię.Ona chce myśleć, że go widziała.Zbyt do-68brze znam ten rodzaj świadków.Kiedy ją przycisnąłem, nie potrafiła podać szczegó-łów. Rzeczywiście. Mogła siedzieć naprzeciw niego w autobusie, albo coś podobnego.Przyznaję.Alecałe to przypominam sobie , to są jej pobożne życzenia.A ty co myślisz? To samo. Nie uzyskaliśmy wiele westchnął Hardcastle. Oczywiście, są drobiazgi wy-glądające dziwnie.Na przykład to niemożliwe, by pani Hemming bez względu nato, jak jest zakochana w swoich kotach wiedziała tak niewiele o sąsiadce, panniePebmarsh.A także by tak zupełnie nie interesowała się morderstwem. Ta kobieta jest mało przytomna. Roztargniona powiedział Hardcastle. Kiedy spotykasz roztargnioną kobie-tę, to wokół niej może się palić, mogą zdarzać się włamania i morderstwa, a ona nic niezauważy. Jest dobrze odgrodzona siatkami, a te wiktoriańskie krzewy nie pozwalają zoba-czyć nic z tego, co dzieje się u.sąsiadów.Wrócili na posterunek.Hardcastle uśmiechnął się szeroko do przyjaciela i powie-dział: No, sierżancie Lamb, jest pan wolny [ Pobierz całość w formacie PDF ]